wtorek, 31 grudnia 2019

Sylwestrowo noworocznie


Obiecałam i jestem ;). Nowy rok za pasem. Już dziś żegnamy stary 2019, a witamy nowy 2020 rok. Co nam przyniesie?. Tego nie wie nikt, możemy mieć jedynie nadzieję i mocno wierzyć w to, że będzie lepszy od poprzedniego i przyniesie nam wiele radości.
Sobie i wam życzę, aby w nowym roku spotkało was wiele dobrych chwil, które pozostaną w pamięci do końca życia. Pamiętajcie przy tej okazji, aby w złych momentach przypominać sobie właśnie te odrobinki dobroci świata i życia! Najważniejsze to cieszyć się tym co mamy i co dobrego nas spotkało, zamiast zamartwiać się czego nam brak i co nas przytłacza. Ja osobiście zawsze żyję właśnie w taki sposób ^^. Uwierzcie, że to o wiele ułatwia człowiekowi życie i poprawia samopoczucie.
Kiedy jest mi źle, to wiem, że to w końcu minie, że nie będzie trwało wietrznie, a przecież spotkało mnie mimo wszystko tak wiele dobrych, fascynujących i cudownych rzeczy! Mam tak wiele. Nie bogactwa, nie sławę i zaszczyty, ale kochającą rodzinę, zdrowe dzieci, cudownego męża, wiernych przyjaciół, swoje pasje i możliwości rozwijania ich. Tego nikt nie może mi odebrać, skoro w to wierzę i podążam swoją ścieżką, do własnych wyraźnych celów.

Skoro już przy celach jesteśmy :P. W tym roku jak i w poprzednim nie stawiam sobie wygórowanych osiągnięć. To co jest pewne to dalsze rozwijanie się zawodowe – tym razem w moich ukochanych kierunkach pedagogicznych. I tu już w styczniu pierwszy cel zostanie osiągnięty, ale o tym opowiem, jak już będę po ;).
Drugą sprawą jest magiczne wydłużenie doby i znalezienie czasu na czytanie, czego strasznie mi brakuje i w tym roku nie wyszło, jak chciałam. Mało tego siostra mnie zawstydziła na potęgę, bo mimo iż pracuje na pełny etat i ma dwójkę dzieci w wieku szkolnym, to przeczytała w tym roku 63 książki O_o przy czym zaznaczyła, że i tak nie osiągnęła swojego celu, bo chciała czytać 100 książek rocznie. Choć szczerze, to niektóre z tych pozycji powinna liczyć za dwie lub trzy książki, bo wiem, że przeczytała kilka takich po 600 stron ^^’.
Tak na marginesie, to wiecie, że 100 książek rocznie, to po ponad 8 książek miesięcznie?. Jak doliczę te czytane dzieciom to może się zmieszczę choć w połowie ^^.
Ja sobie już utworzyłam swoją małą „wierzę wstydu” na dobry początek roku, więc trzymajcie za mnie mocno kciuki. A może ktoś ma ochotę dołączyć do wyzwania? 
Moja siostra co roku robi tzw. wyzwanie czytelnicze pod tytułem WIELKOBUKOWE BINGO(dostępne na stronie i FB "Wielki Buk") :). Fajna sprawa dla moli książkowych, którzy chcą sobie uatrakcyjnić czytelnictwo, trochę ruszyć głową i nie zatrzymywać się tylko i wyłącznie na jednym gatunku czy rodzaju książek.

A oto moje małe zapasy, które ostatnio zdobyłam:

Podsumowanie roku nie jest obecnie tak rozbudowane, jak rok czy dwa lata temu, ale wydarzyło się kilka pozytywnych zmian, które mogą pociągnąć za sobą kolejne na przyszłość.
U mnie bez większych zmian praca ta sama, własna działalność, którą w dalszym ciągu staram się rozwijać i mocno wierzę, że w końcu uda się ruszyć z kopyta.
Mąż zmienił pracę w połowie roku i mamy go w domu dużo mniej mogłoby się wydawać, ale jednak warunki są naprawdę dobre i teraz mieliśmy go dla siebie na cały okres świąteczno – noworoczny :), a i ferie zimowe zapewne uda się nam spędzić razem. Po za tym wiecie jak jest. Zadowolenie z pracy wiele daje człowiekowi i sprawia, że staje się spokojniejszy, bardziej radosny i pełen chęci do wszystkiego. Dlatego cieszę się, że jest tam, gdzie jest, bo dzięki temu widać, że czuje się szczęśliwy i spełniony.
U dzieci bez większych zmian, choć najmłodsza rozpoczęła we wrześniu przedszkolne życie małego rozrabiaki ;), a średnia powoli wychodzi ze swoich problemów edukacyjnych związanych z deficytem uwagi, ale o tym też może innym razem :).

Ze śmiesznych anegdotek z naszego domu, to ostatnio mąż się wpakował w niezłą kabałę. A mianowicie najmłodsza latorośl od dłuższego czasu ciągle powtarza kto w domu jest dziewczynką, a kto chłopczykiem. I tak się przed świętami zdarzyło, że rozmawiała o tym z tatą. Oto co wynikło z rozmowy:
D: Ja jestem cinką? (tak, to określenie na dziewczynkę)
T: tak.
D: A Ty jesteś chopcykiem?
T: tak, ja jestem chłopczykiem.
D: A mamusia, jest cinką!
T: tak, mamusia jest dziewczynką.
D: A Gaba jest cinką?
T: tak, Gaba jest dziewczynką.
D: a Lafał jest?
T: Trollem

i tak już zostało -_-’. Teraz się musi mąż z tego wyplątać, bo mała cały czas mówi, że brat jest trollem ;P. Na szczęście główny zainteresowany wciąż się z tego śmieje i mu to nie przeszkadza, jakoś zbytnio ^^’. Ot taki nastoletni troll :P, a niezłym poczuciem humoru zresztą. Ale prawda jest taka, że małą też robi to z premedytacją, bo akurat pod względem charakterów i poczucia humoru to ze starszym bratem są bardzo do siebie podobni. W tej drugiej kwestii powiedziałabym nawet, że identyczni - dwa małe śmieszki.

I tym pozytywnym akcentem ^^ pora chyba zakończyć moje sylwestrowe wywody. Zatem życzę wam na nowy nadchodzący rok pod znakiem szczura (pierwszego z zodiakalnych zwierząt chińskich) wszystkiego dobrego, spełnienia wszelkich marzeń – zarówno tych małych, jak i tych dużych i ogromnych – dużo zdrowia i stabilności finansowej, co by nie brakowało wam podstawowych do przetrwania rzeczy ;).

Pozdrawiam,
Agafi

wtorek, 24 grudnia 2019

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

      Moi kochani!

    Chciałabym życzyć wam wszystkiego co najlepsze, zdrowych, podobnych, wesołych, a przede wszystkim spędzonych w gronie rodzinnym świąt Bożego Narodzenia!!

A przed nowym rokiem jeszcze się odezwę ;)



Pozdrawiam,
Agafi!

niedziela, 15 grudnia 2019

Jak to się niewiele zmieniło od kiedy byłam dzieckiem ^^


Wiecie, kiedy byłam dzieckiem marzyłam o tym, żeby w przyszłości zostać weterynarzem. Zresztą wszyscy, którzy mnie znali (niezależnie od ich wieku), byli święcie przekonani, że tak właśnie się stanie. Byłam zawsze tam, gdzie były jakieś zwierzęta i nie miało dla mnie znaczenia czy są to domowe stworzonka(psy, koty, króliki, chomiki, świnki morskie, szczurki, myszki itp.) czy dziko żyjące stwory wszelkiego rodzaju (jaszczurki, ptaki, dzikie koty, myszy, koniki polne, chrząszcze majowe, mrówki i inne). Sama również sprowadzałam do domu mnóstwo zwierząt, choć nie mieliśmy zbyt wiele przestrzeni. Nasz dom zaliczył psy, kota, myszki, szczurki, chomika, papugi Faliste i Nimfę, rybki różnej maści i rodzaju, żółwie wodno - lądowe, żaby (przyniosłam do domu nawet skrzek, z którego wykluły się kijanki, a gdy przerodziły się w małe żabki, wypuściłam do lasu…), ślimaki i Bóg jeden pamięta, co jeszcze ^^’. Pamiętam, że raz przytaszczyłam do domu zwinkę – taka jaszczurka zielona – i prosiłam mamę czy mogę ją zatrzymać, oczywiście nie otrzymałam na to zgody.
Niestety życie nie pozwoliło mi spełnić tego marzenia, choć nadal zwierzęta pełnią w moim życiu ważną rolę, choć potrafię do nich „dotrzeć”, potrafię je odrobaczać i szczepić (również konie, żeby nie było, że banał ^^) oraz opatrywać ich rany.
Jako małą dziewczynka „operowałam” swoje pluszaki czego nauczyła mnie mama za pomocą igły i nici. Czyli nie robiłam nic innego, jak zaszywałam w nich powstałe dziury. Ależ to byłą frajda! Mogłam nie tylko udawać, że leczę pluszaki, ale naprawdę je ratować.
Dziś w ten niedzielny dzień, gdy najmłodsza latorośl przyniosła mi dwie swoje małe zabawki do naprawy, bo powstały w nich dziurki z powodu puszczenia szwów (i zapewne, jak znam życie, wpychania małych paluszków ^^) przypomniałam sobie właśnie tamte chwile z mojego dzieciństwa. W głowie pojawiła się myśl, która wywołała mimowolnie uśmiech na ustach „Kto by pomyślał, że w dorosłym życiu nadal będę właśnie w taki sposób operowała zwierzaki” ;).
Odkąd mam dzieci już niezliczoną ilość razy ratowałam różnego rodzaju pluszaki, i materiałowe zabawki. To dlatego też po założeniu firmy, a przed wakacjami jeszcze uruchomiłam w niej „Klinikę dla pluszaków” ^^. Na razie nie cieszy się może zbytnią popularnością, ale w jednym z vlogów na youtube pokazywałam małe jej efekty. Od tamtej pory naprawom zostały poddane również inne zabawki i przedmioty, a także ubrania.

Zboczyłam z tematu ciupkę. Ogólnie chciałam przekazać wam tę myśl, jak to zatacza się koło i jak dziwnie plotą się ludzkie losy. Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że w przyszłości będę tworzyć i szyć zwierzaki, a nie je ratować i leczyć. Teraz niczego nie żałuję, ani nie odczuwam bólu czy nawet nie wzdycham z rozczuleniem, że mogłam być tym weterynarzem, choć wciąż kocham zwierzęta tak samo mocno, jak wtedy.

Pozdrawiam,
Agafi

środa, 11 grudnia 2019

Koniec roku tuż tuż.


 Nastał grudzień i koniec 2019 roku nadchodzi wielkimi krokami. Aż strach, jak sobie człowiek uświadamia, jak szybko ten czas leci. A jeszcze bardziej jest człowiekowi wstyd, że ostatnio byłam tu w kwietniu (wstyd, wstyd…). Jednak nie zapomniałam i nie porzuciłam bloga. Tysiące razy miałam sytuację, w której jakaś myśl w głowie powodowała, że uruchamiało się we mnie „Muszę o tym napisać na blogu!”. Niestety brakło czasu. Ciągle coś się działo, były rzeczy ważniejsze, pilniejsze lub zwyczajnie dopadało mnie zmęczenie.
Z nastaniem miesiąca czerwca zostałam słomianą wdową, która ma swojego mena na weekendy i święta, a co za tym idzie na głowie mam trójkę dzieci, szkołę, naukę, dom (i wszystko co z nim związane), zabawy, prowadzenie działalności, a od końca sierpnia również przedszkole.
No dobra w wakacje miałam męża na 6 tygodni w domu, ale ze złamaną nogą… W ogóle te wakacje to był czas pod znakiem lekarzy, zabiegów i wypadków. Najpierw ja skręciłam palec u ręki, potem mąż złamał nogę, a na dokładkę miałam guzka po wewnętrznej stronie wargi, którego musiałam usunąć. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i bez większych czy dalszych konsekwencji. Co dla mnie najważniejsze, te wszystkie przypadłości nie dotyczyły moich dzieci (ufff!!).

Jakoś tak wszystko się poukładało, że oczywiście nie udało mi się wypełnić moich założeń zgodnie z terminami, które sobie poukładałam w głowie z początkiem roku. Żadna to wymówka i bardzo chciałabym to teraz szybko nadrobić, co mam nadzieję uda mi się zrobić. Pierwszy krok już wykonałam, piszę do was ;). Kolejne koniecznie muszę zrealizować w najbliższym czasie, a wśród nich nowy filmik na youtuba (niech mi starczy sił i czasu!).

Po za tym, że jak większość ludzi cierpię na całkowity brak czasu i chyba już chroniczne zmęczenie, to nic nowego u mnie nie słychać. Dalej szyję, dalej sprzedaję i robię zdjęcia ;). Dalej staram się pisać, choć tylko raz miałam na tyle czasu i sił by faktycznie do tego mocno przysiąść. Trzymajcie kciuki, żeby teraz było tylko lepiej :)


Poniżej kolejna część opowieści.


"Była tak wściekła, że nie było sensu więcej próbować, przynajmniej nie teraz. Artur zrozumiał, że popełnił gafę, próbując odgadnąć jej stan. Za wszelką cenę chciał ją zatrzymać i wpakował się na minę co rusz zmieniając taktykę swojej gry. Tym razem musiał odpuścić. Anna kazała mu odwieźć się do domu i ruszyła w stronę, gdzie zaparkowany był samochód. Patrzył w krok za odchodzącą dziewczyną. Wewnątrz czuł strach i złość na siebie samego. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy raz w życiu tak zależało mu na kimś. Pierwszy raz czuł się tak podle z powodu swojego zachowania. Przez głowę przemknęła mu jeszcze jedna myśl – jeśli Anna opowie o wszystkim Wiktorowi, brat zabije go…

* * *

Anna wróciła do domu pełna gniewu, nie miała jednak zamiaru pokazywać się w takim stanie Wiktorowi. Na pewno próbował by w dobrej wierze, wyciągnąć z niej wszystko, a ona potrzebowała teraz na spokojnie sobie wszystko poukładać w głowie. W samotności i bez świadków i doradców. Było jeszcze dość wcześnie, choć na zewnątrz bardzo już ciemno. Bardzo cicho otworzyła zamek w drzwiach zanim jednak nacisnęła na klamkę wzięła głęboki oddech.
Na szczęście Wiktora nie było w salonie, ani na tarasie. Wkradła się niemal do swojej sypialni i zgasiła światło. Długo leżała w łóżku nie mogąc zasnąć i prychając niczym dzika kotka za każdym razem, gdy wspominała dzisiejszą rozmowę z Arturem. Nie mogła pojąć, jak mógł być takim arogantem i oszustem. Jak można mówić o miłości, gdy bez skrępowania oszukuje się drugą osobę.
Bardzo chciała zasnąć, zapomnieć o tym wszystkim. Przecież skoro nic do niego nie czuła, to nie powinna w ogóle się tym przejmować, jednak nie potrafiła. Jak typowa kobieta rozmyślała o całym zdarzeniu, o minionym dniu i zastanawiała się, jak w ogóle do tego wszystkiego doszło, czy była w tym jej wina?. Nienawidziła niewyjaśnionych spraw, nie chciała również, aby ktoś obwiniał ją za brak chęci naprawienia… Czego? Co właściwie miałaby naprawić? Związek, który od dawna był farsą?
Kolejny dzień spędziła wraz z Wiktorem w pracy. Doskonale udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku, choć wewnątrz niej wciąż wszystko się gotowało na wspomnienie minionego wieczoru. Mieli na szczęście sporo pracy, więc mogła przynajmniej trochę oderwać się od tego wszystkiego. Nie chciał być zbyt nachalny, dlatego nawet nie poruszał tematu wczorajszego spotkania z jego bratem.
Ona skończyła pracę tak, jak zwykle, Wiktor musiał zostać dłużej. Dziewczyna wróciła do domu sama. Współlokator ostrzegł, że może wrócić późno. Nie chciał aby czekała a niego z jedzeniem.
Była godzina 21, gdy do domu ktoś zapukał. Anna siedziała, jak zazwyczaj w salonie z nosem w książce. Nie spodziewała się nikogo, a już na pewno ie o takiej porze. Pomyślała, że by może Wiktor zostawił gdzieś klucze i to on. Odłożyła książkę na ławę i ruszyła do drzwi. Nie spojrzała przez wizjer, a kiedy otworzyła drzwi ujrzała Artura. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo wszedł do środka żwawym krokiem. Zamknął za sobą drzwi, a ją pociągnął za sobą do salonu. Czuła od niego alkohol. I to bardzo intensywnie.
- Co Ty tutaj robisz? - zawołała wyrywając mu swoją rękę z uścisku.
- Musimy porozmawiać.
- Ja niczego nie muszę, a Ty jesteś kompletnie pijany!
- To przez Ciebie.
- Co proszę? - nie ukrywała oburzenia.
- Anno, kocham Cię. Nie możesz ode mnie odejść!
- Nie zamierzam więcej do tego wracać. Wyjdź i zamknij za sobą drzwi – mówiąc to odwróciła się i ruszyła w stronę schodów na piętro.
Zatrzymał ją siłą.
- Zerwałem z Alicją! Zerwałem z nią na dobre. Dla Ciebie zrobię wszystko.
- Arturze puść mnie natychmiast. Nie ma w ogóle o czym mówić!
- Kocham Cię, a Ty kochasz mnie. Wiem to, nie zaprzeczaj. Musisz dać mi szansę!
- Już Ci powiedziałam, że niczego nie muszę. Zostaw mnie i wyjdź.
Dziewczyna miała pewność, że jest kompletnie zalany. Poznawała to nie tylko po zapachu, ale również po zachowaniu, ruchach i agresji, jaka od niego zaczynała bić coraz bardziej. Próbowała ponowie się wyrwać, ale nie pozwolił jej na to. Przyciągnął ją do siebie.
- Wiem, że mnie pragniesz. Każda tego chce i Ty też.
- Oszalałeś?
Z całej siły rzucił ją na kanapę i zanim zdążyła się podnieść chwycił za nadgarstki i uniósł jej ręce do góry przyciskając do bocznego oparcia. Próbowała ze wszystkich sił się uwolnić, ale był od niej dużo silniejszy. Była przerażona i zszokowana tym, co się działo. Zupełnie nie wiedziała, jak zareagować. Szarpała się, by jakoś go zrzucić z siebie, ale to zdawało się go tylko pobudzać jeszcze bardziej. Szepnął jej, aby nie udawała takiej niedostępnej. Chciało się jej płakać. Coraz mniej miała siły, coraz bardziej czuła, jak słabnie, a on to wykorzystał. Jedną z rąk puścił, by zacząć ją rozbierać. Chciała go odepchnąć, ale nie dawała rady, był zbyt ciężki, a ona zbyt słaba. Już dawno przestała krzyczeć. Miała wrażenie, że ta walka trwa już niemiłosiernie długo. Oddychała coraz ciężej, a on rozpiął kilka guzików jej bluzki odsłaniając biustonosz. Potem sięgnął ręką do wnętrza jej spodni, a ustami chciał ją pocałować, ale odwróciła głowę w bok przymykając oczy, więc zaczął całować jej szyję. Otworzyła oczy i zobaczyła Wiktora, który stał przy barierce schodów jedną nogą na pierwszym stopniu. Patrzył na nich przez moment, ale zaraz ruszył na górę.
- Wiktor... - próbowała za nim krzyknąć, ale jej głos był tak słaby i zachrypnięty od wcześniejszych krzyków, że ledwie wypowiedziała cokolwiek. Mężczyzna nie zatrzymał się i zaraz zniknął na górze.
Ta chwila jednak wystarczyła. Artur usłyszał jej ciche wołanie i wystraszony, na moment przerwał. To dało jej pole manewru. Zrzuciła Artura z siebie na podłogę i zerwała się resztkami sił, uciekając na schody. Prawie się na nich potknęła. Nie patrzyła w tył, ani w dół. Tak szybko, jak tylko potrafiła schowała się w swoim pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Przez długi czas siedziała na podłodze, oparta plecami o drzwi. Oddychając ciężko nasłuchiwała czy przypadkiem Artur nie zbliża się do niej. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Gdy się już trochę uspokoiła, chciała iść do Wiktora. Jednak bała się. Co miała mu powiedzieć?. Wyraźnie zrozumiał tamtą sytuację zupełnie opacznie. Na dodatek chodziło o jego brata. Bała się też wyjść z pokoju, choć wiedziała, że z pewnością jej napastnik już dawno wyszedł.
Większość nocy spędziła przy drzwiach. Nad ranem otworzyła drzwi i położyła się na łóżku. Aż do nastania dnia miała nadzieję, że jak zawsze przyjdzie do niej w nocy. Wtedy mogłaby z nim porozmawiać. Nie przyszedł jednak.
Budzik zadzwonił o 6 rano. Wstała, przebrała się i wyszła z pokoju, gotowa ruszyć do pracy mimo iż była ciągle roztrzęsiona po przejściach minionego wieczora. Na korytarzu spotkała Wiktora, spojrzała na niego pełna lęku, jak się zaraz okazało, całkiem słusznie.
- Zostań dzisiaj w domu – rzucił szybko. W głosie było słychać gniew.
- Ale…
- Nie będziesz mi potrzebna. Poradzę sobie sam.
Nie zaczekał na odpowiedź. Bardzo szybkim krokiem ruszył korytarzem, zbiegł po schodach i wyszedł trzaskając drzwiami. Anna miała w oczach łzy. Nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Wróciła do swojego pokoju i zastanawiała się dlaczego ją to spotkało. Dlaczego Artur zachował się w taki sposób. Nie rozumiała również złości Wiktora. Nawet jeśli wyglądało to tak, jakby ona i Artur… Nie powinien był się tak zachowywać. Przecież według jego wiedzy byli wciąż parą, nie opowiedziała mu o zerwaniu.
Czas mijał jej niemiłosiernie powoli. Wszystko wewnątrz jej ciała szarpało ją. Odczuwała ból w sercu i płucach. Czuła, jakby płacz chciał wyrwać się z jej piersi, ale nie mógł. Im dłużej myślała o tym wszystkim, tym było jej trudniej i gorzej. Powróciło wszystko od momentu, gdy ocknęła się tamtego dnia w piwnicach kamienicy.
Dlaczego wciąż nie mogła sobie niczego więcej przypomnieć?. Dlaczego nie ma rodziny ani przyjaciół?. Czemu jej własny ojciec sprzedał ją złym ludziom?. W głowie miała wszystkie złe sny i wspomnienia z rodzinnego domu oraz z dnia porwania. Co miało się z nią stać?. Miała być czyjąś niewolnicą, a może kobietą lekkich obyczajów wbrew swojej woli?. Na tę myśl wzdrygnęła się. Wróciło wspomnienie minionego wieczoru. Wstrząsnął nią strach i ból.
Czuła, jak serce rozrywa jej żal. Dwóch braci… jeden myślał tylko o sobie, był z nią tylko wtedy, gdy tego potrzebował i traktował jak rzecz. Zawiódł ją w tak wielu sprawach, niczego nie rozumiał. Drugi… drugiemu nie mogła niczego powiedzieć, nie mogła niczego wyznać… Nie chciała też obciążać go swoimi problemami, nie miał z nimi nic wspólnego. Zbyt wiele dla niej zrobił, a teraz… Teraz nie miała już nikogo… nie miała niczego. Bała się, że może stracić namiastkę przyjaciela, dom i pracę. Co wtedy pocznie. Co niby ma ze sobą zrobić, dokąd pójść?. Do przytułku?, gdzie będą ją traktować, jak nic niewartą, bezużyteczną osobę, która tylko żeruje na państwie?. Bez wspomnień, bez odzyskania pamięci nigdzie nie znajdzie pracy, nie będzie jej stać na żadne mieszkanie.
Zegar na półce wskazywał południe. Za oknem padał śnieg. Przeniosła wzrok na szafkę koło łóżka i leżącą tam szklankę. W oczach pojawiły się łzy, nad którymi nie mogła już zapanować pełna żalu i bólu. Jeśli i Wiktor się od niej odwrócił, to nie miała już nikogo. Nie zniesie tego dłużej. Przepełniona goryczą i złością znikąd, strąciła ręka szklankę. Patrzyła, jak roztrzaskała się na podłodze. Czuła, jak poza bólem narasta w niej gniew. Wciąż miała wrażenie, że w jej płucach brakuje tlenu. Serce dudniło, jakby miało zacząć bić tak szybko i mocno, że za chwilę przestać bić wcale. Spojrzała na rozbite kawałki szkła i nagle wiedziała, co powinna zrobić. Wszystko stało się takie jasne i proste. Już nikomu nie będzie zawadzała."




Pozdrawiam,
Agafi