niedziela, 28 kwietnia 2019

Z przeprosinami za nieobecność

Uwierzcie mi, że w głowie mam mnóstwo pomysłów i codziennie układam sobie jakiś tekst na nowy post dla was, ale żywcem brakuje mi czasu, żeby to wszystko jakoś ogarnąć, zwłaszcza, że ostatnio założyłam również vloga na YouTube😱😱😱😱 (dla chętnych) ---> https://www.youtube.com/channel/UCFuOJSWrZ7GBKa8yv8tvyZw

Obowiązki żony, matki i pani domu, właściciela firmy i pozostałe dobra (dobra, dobra... ;)) powodują, że człowiek naprawdę chciałby mieć nadprzyrodzone moce, albo umiejętność wydłużenia doby i co najmniej parę godzin... Dlatego wybaczcie mi ten "niebyt" tutaj.


Aby wam to jakoś wynagrodzić, choć w małym stopniu dodaję kolejny kawałek tekstu ^^.


"Kolejne dni, a nawet tygodnie pokazały jednak, że jej chęć zrozumienia i wiara w zmianę Artura, to tylko pobożne życzenia, które nie są do spełnienia w żaden sposób. Wielokrotnie próbowała z nim rozmawiać na poważne tematy, także o swojej przeszłości, o amnezji i tym, co miało związek z jej zachowaniem oraz uczuciami. Próbowała wywiedzieć się, jakie są jego odczucia w tym temacie, co uważa i czy zechce ją wesprzeć. Jednak to dało tylko tyle, że coraz częściej ją ranił, czasem nawet dochodziło do kłótni. Z początku czuła się z tym źle i nawet winiła, ale szybko zrozumiała, że te kłótnie wszczynał zawsze on. Mogła z nim rozmawiać o wszystkim, szczególnie o tym, co się wiązało z nim samym, ale gdy tylko próbowała rozmawiać o swoich problemach i uczuciach szybko zmieniał temat, żartował, albo wprawiał ją w zakłopotanie. Miała tego serdecznie dość i czuła, że wzbiera się w niej coraz większa złość. Wracała do domu i miała ochotę rzucać przedmiotami. Wieczorami, gdy myślała na spokojnie o tym wszystkim, co wydarzyło się danego dnia, stwierdzała, że jest coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Bała się, że w końcu nie wytrzyma i wybuchnie. Tego nie chciała. Zwłaszcza, ze w ostatnim czasie, gdy zaczynała się złościć na Artura, ten sprytnie to wykorzystywał i obracał kota ogonem. Potrafił pięknie wszystko tak ubrać w słowa, żeby wychodziło na to, że wszystkim problemom między nimi winna jest ona sama, a on nie miał z tym nic wspólnego. Udawał, że w ogóle nie rozumie, o co jej chodzi i dlaczego się złości. Czasem zdarzało się mu dodać również „Nie wiem co się z Tobą dzieje!, gdzie moja Anna?”. Kiedy tak robił czuła, że czuje coraz większą złość. Wtedy nawet ona siebie nie poznawała. Czuła, że ma ochotę go uderzyć.
Gdy wracała do domu czuła nie tylko wściekłość, ale i ogromną ulgę. Tu, w swoim pokoju mogła spokojnie odreagować wyżywając się na poduszkach. Coraz częściej jednak do tego dochodziło, a to skłaniało ją do ponownego przemyślenia sytuacji i przeanalizowania uczuć.
Analiza uczuć?, to już samo w sobie daje odpowiedź na jej pytania. Nie było sensu tkwić w takim związku. Toksycznym i jednostronnym.
Przed Wiktorem starała się nigdy nie pokazywać, że coś jest nie tak. Nie chciała go też mieszać do spraw między nią, a Arturem. To byłoby nie na miejscu, w końcu był jego bratem. Na szczęście najczęściej, gdy wracała było już późno i Wiktor przebywał w swoim pokoju, więc nie widział, jak pełna furii przemyka do siebie.
Tak czy inaczej coraz bliższa była postanowieniu, że musi coś z tym zrobić, zanim będzie za późno i stanie się coś nieprzyjemnego dla całej trójki.


Sobota, 29.10.

Ta jesień była zimna i mokra, a mimo to nastrajała tak mocno, że ostatnią rzeczą, na jaką się miało ochotę, to samotne przesiadywanie w czterech ścianach. Mimo to, tego wieczoru Anna siedziała okryta kocem zaczytana w książkę. Wiktor schodził właśnie z góry kierując się do kuchni po kawę, gdy odebrała telefon. Z początku, gdy dzwonek się odezwał niechętnie spojrzała na urządzenie, po czym wyraźnie niezadowolona wzięła go do ręki przymykając książkę. Mężczyzna uważnie przyglądał się jej reakcjom. Nie zamierzał podsłuchiwać, ale najwyraźniej Anna nie miała nic przeciw świadkom, bo mówiła głośno i nie przejmowała się jego obecnością. Nasłuchiwał nie tyle jej słów, co tonu głosu.
- Witaj... Nie ... Nie mam ochoty ... Daj spokój, idź sam ... Artur, nie! - przez chwilę siedziała w milczeniu, słuchała jego brata unosząc oczy do sufitu – Zrozum. Źle się czuję ,wolę zostać dziś w domu – skłamała – Tak wzięłam już coś na przeziębienie … Dobrze … Pa.
Odłożyła telefon lekko rozzłoszczona i z rozmachem otworzyła książkę na stronie, którą przytrzymywała palcem.
- Mój brat znów narozrabiał? - stał teraz naprzeciw niej i przyglądał się jej uważnie.
- Nie, po prostu nie mam ochoty na spotkanie z nim. - rzuciła szybko, jednak zaraz spostrzegła, że Wiktor uniósł brew z niedowierzaniem i swobodnie przysiada na drugim końcu kanapy. Westchnęła głośno i ciężko widząc, jak na nią patrzył. Na tyle już go znała, żeby wiedzieć, że łatwo nie odpuści. Czekałby aż zacznie do niego mówić lub, aż jasno dałaby mu do zrozumienia, że to nie jego sprawa. Tego zrobić nie mogła. Po pierwsze nie zasługiwał na to, po tym wszystkim co dla niej uczynił. Po drugie dlatego, że chodziło o jego brata. Postanowiła opanować wzburzenie i po prostu porozmawiać z Wiktorem o tym, co ją gryzie. - Po prostu czuję, że to nie jest to. Nie tego pragnę... Wiem, że muszę mu o tym w końcu powiedzieć, ale najpierw chcę sama to dobrze przemyśleć, zastanowić się co dokładnie mu powiedzieć.
- Wydawało mi się, że jest Ci z nim dobrze.
- Nie zrozum mnie źle. Twój brat jest naprawdę uroczy, romantyczny i zabawny, ale nie wyobrażam sobie życia z nim na dłuższą metę.
- Jesteś pewna?
- Tak. Z całym szacunkiem Wiktorze, ale Artur to bardziej materiał na kumpla, niż partnera na dobre i złe – bardzo dziwnie się czuła rozmawiając o tym właśnie z nim. - Potrzebuję oparcia, kogoś statecznego, kto poważnie patrzy na świat, a nie ciągle tylko się bawi, odtrąca problemy na bok udając, że ich w ogóle nie ma i wszystko obraca w żart.
Wiktor uśmiechnął się, lekko zauważalnie. Schowała oczy w książce zawstydzona, a przez głowę przebiegła jej tylko jedna myśl, a serce zaczęło bić mocniej – Boże... mam nadzieję, że nie pomyślał iż mówię o nim!.- Gdy znów podniosła wzrok, zauważyła, że jego uśmiech zniknął. Patrzył w przestrzeń takim wzrokiem, że nie bardzo wiedziała, jak to rozumieć. Był jakby delikatnie przygnębiony.
- Znam swojego brata. Choć ukrywa wszystko pod uśmiechem i czasem zachowuje się dziecinnie, wiem że zależy mu na Tobie. Łatwo nie odpuści. Myślę, że dla Ciebie jest gotów się z czasem zmienić. Tak naprawdę.
- To miłe, ale nie chcę tego. Schlebia mi jego zainteresowanie moją osobą, ale to naprawdę nie ma szans przetrwać. Pierwsze zauroczenie minęło. Pozostał już tylko gorzki niesmak.
- Będzie próbował rozbroić Cię pięknymi słowami i uśmiechem.
- To nic nie da.
- Później nadejdą obietnice i błagania – zerknął na nią, tylko pokręciła przecząco głową – Będzie się zaklinał na wszystko, że zmieni się dla Ciebie na lepsze, co wtedy?
- Co chcesz osiągnąć mówiąc mi to wszystko? - zapytała lekko zniecierpliwiona.
- Po prostu wiem, jak będzie. Przypuszczam, że się złamiesz pod jego urokiem i dasz mu kolejną szansę.
- Na pewno nie. Już dość widziałam. Pora dać sobie szansę na coś innego, nowego – mówiła nie patrząc na niego w obawie, że odgadnie jej stan, którego sama do końca nie pojmowała. W końcu postanowiła przerwać tę niezręczną dla niej rozmowę. - Czy mogę już wrócić do czytania?
- Jasne. Wybacz, że wytrąciłem Cię ze skupienia. Wydawało mi się, że potrzebujesz rozmowy.
Wstał i ruszył w stronę kuchni. Patrzyła jakiś czas w ślad za nim. Miał rację, potrzebowała tego. Ta rozmowa rozluźniła ją, ustaliła jasny cel, ale dała też wiele do myślenia. Wiktor doskonale opisał sposób działania Artura i jego zachowania, gdy czegoś bardzo chciał. Niczym dziecko chwytał się każdego sposobu, by dostać wszystko czego pragnie, a gdy nie dawało to spodziewanego rezultatu szybko zmieniał taktykę działania.
Czuła, że musi naprawdę dobrze przygotować się do rozmowy, jaką planowała przeprowadzić z Arturem.

* * *

Po tamtym wieczorze kilkukrotnie była święcie przekonana, że jest już w stu procentach gotowa na spotkanie z Arturem i ostateczne rozstanie. Niestety za każdym razem niweczył jej zamiar. Gdy tylko próbowała zacząć poważną rozmowę obracał wszystko w żart i zmieniał temat zabierając ją w jakieś nowe miejsce lub też udając, że strasznie się dokądś śpieszy. Była pewna, że dobrze wiedział, co zamierzała zrobić. W końcu próbowała mu wszystko wykrzyczeć w złości, ale i to zdało się na nic. W rezultacie znów zaczęła go unikać i wymigiwała się od spotkań i wyjść.
Czas mijał niemiłosiernie sprawiając, że dziewczyna czuła coraz większą złość i frustrację w stosunku do Artura. Na myśl o nim ogarniała ją wściekłość. Wiktor widział co się dzieje, ale nie zamierzał się w to wtrącać. Tylko obserwował. To dobijało Annę jeszcze bardziej.
Gdy siadała wieczorami w swoim pokoju i zatapiała się w myślach, coraz częściej łapała się na tym, że jej myśli kierują się ku Wiktorowi. Pracowała z nim i przebywała każdego dnia, obserwowała jak zachowuje się w stosunku do innych ludzi, jak opiekuje się zwierzętami. Na myśl o nim uśmiech sam pojawiał się na jej twarzy. Zaraz potem jednak ogarniał ją smutek. Wiele dałaby teraz, żeby to on adorował ją tak, jak Artur. Marzyła by usłyszeć choć raz komplement z ust Wiktora. Jakie jednak mogła mieć u niego szanse?. Niemal każdego dnia widywała te wszystkie piękne kobiety, które krążyły w około niego i zabiegały o jego względy. Wysokie, szczupłe, zadbane i eleganckie w różnym wieku, ale wszystkie równie atrakcyjne. A on?, on nawet na nie nie spojrzał. Dlaczego więc miałby zainteresować się taką sierotą, bez własnego życia, rodziny i przeszłości... W porównaniu z tamtymi, ona była nikim. Dlaczego obdarzyła uczuciem akurat jego... akurat człowieka, który w ogóle nie interesował się kobietami. Owszem, był dla niej bardzo miły, opiekuńczy i dobry, ale trzymał się zawsze na dystans. Wiedziała, że nie powinna robić sobie złudzeń, powinna zapomnieć o jakimkolwiek uczuciu w stosunku do niego.
Jakiś czas później, z początkiem Grudnia raz jeszcze Wiktor zaczepił ją o związek z Arturem, ale wściekle uniosła się, że nie ma o czym mówić. Zaraz potem przeprosiła go za swoją reakcję. W rozmowie tej jednak zapewniła, że jej i Artura nic nie łączy i to już od dawna. Chciałaby ze wzajemnością zakochać się raz jeszcze. Choć w sumie to, co było między nią, a Arturem było raczej zwykłym zauroczeniem. Wiktor nie skomentował tego nawet słowem, ale miała dziwne wrażenie, jakby mu... ulżyło?

Środa, 14.12.

Anna umówiła się na wieczór z Arturem. Nie chciała rozmawiać z nim w domu, ale nie chciała również iść w żadne z tych jego okropnych, pełnych ludzi klubów. Umówili się, że zabierze ją w jakieś spokojne, neutralne miejsce. Nawet spodobał się mu ten pomysł. Nieświadom tego, co zamierzała zrobić dziewczyna przyszykował się na bóstwo. Zaskoczyło go to, że gdy po nią przyjechał pod dom brata była ubrana całkiem zwyczajnie. Miała na sobie ciemne jeansy, czarne kozaki i długi zielony płaszcz. Włosy upięte w kucyka, a na głowie grubą opaskę w kolorze płaszcza, która osłaniała jej uszy.
- Witaj księżniczko, pięknie wyglądasz – skomplementował ją mimo lekkiego rozczarowania.
- Dobry wieczór Arturze. Możemy już jechać?
- Jasne – gestem zaprosił ją do auta.
Artur woził się czarnym jaguarem, który zawsze wypolerowany był na błysk. Zderzaki i felgi miał w kolorze srebrnym. Widać było, że kocha to auto. Czasami miała wrażenie, że chyba bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek innego.
Szybko dotarli do miejsca, na jakie się umówili. Mały park nieopodal domu Wiktora. Tak naprawdę mogli przejść tam pieszo. Anna chciała nawet umówić się już na miejscu, ale on uparł się, że po nią przyjedzie, by nie chodziła po nocy i na zimnie. Ten wieczór faktycznie był bardzo mroźny, ale nie zamierzała zrezygnować ze swoich planów, miała dość udawania.
W pewnym momencie przystanęła przy wielkiej fontannie na środku alejek parkowych.
- Chciałam z Tobą porozmawiać.
- Skarbie. Wiem, że ostatnio nie mam dla Ciebie zbyt wiele czasu, ale uwierz mam na głowie masę roboty, a dni krótkie teraz okrutnie.
- Nie o to chodzi...
- Ktoś Ci coś powiedział na mój temat?. Zauważyłem, że ostatnio dziwnie się zachowujesz, ale uwierz mi...
- Czy dasz mi wreszcie skończyć zdanie?! - wydarła się na niego, mając już dość – Za każdym razem jest tak samo. Ciągle coś mówisz, ciągle mi przerywasz i nie dajesz dojść do słowa. Mam dość Twojego zachowania!!
- Anno... - stał całkowicie osłupiały, to było do niej niepodobne. Ona nigdy nie traciła panowania nad sobą. Pod tym względem była zupełnie taka, jak jego brat. - Ktoś chyba wstał dzisiaj lewą nogą z łóżka – spróbował zażartować i przytulił ją od tyłu, ale tylko pogorszył sprawę.
- Kiedy wreszcie przestaniesz? Nie każdy problem da się zamienić w żart, aby wszystko było idealnie!! - westchnęła ciężko – Naprawdę musimy poważnie porozmawiać.
Nigdy jeszcze nie widział jej tak poważnej i zdeterminowanej, jak teraz. Wiedział już, że tym razem nie uda mu się uniknąć tej rozmowy, że nie ma szans na ucieczkę. W pewnym sensie bał się tej rozmowy, nie chciał jej, ponieważ przeczuwał co dziewczyna zamierza. Postanowił ostatni raz udać, że niczego nie rozumie, w nadziei, że się nad nim zlituje i odpuści i tym razem.
- Anno, naprawdę nie rozumiem Twojej złości.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Starała się bardzo zapanować nad sobą i swoimi emocjami, choć było to bardzo trudne. Czuła z każdą chwilą coraz bardziej, jak narasta w niej irytacja.
- Już od dłuższego czasu próbuję z Tobą porozmawiać o tym, a Ty ciągle zachowujesz się tak, jakbyś umyślnie robił wszystko, aby mi na to nie pozwolić.
Mężczyzna milczał, jak nigdy, a jego mina i próby unikania jej wzroku mówiły same za siebie. Teraz była już pewna, że miała rację.
Artur myślał bardzo szybko, tak samo również przystępował do działania. Teraz ie było inaczej. Postanowił zastosować inny sposób, by ją powstrzymać.
- Skarbie, masz rację. Wiem, że masz prawo być na mnie zła. Poświęcałem zbyt wiele czasu innym. Zauważyłem, że nie przepadasz za moimi znajomymi, których Ci przedstawiłem byśmy mogli połączyć dwa w jednym. Sądziłem, że uda się byśmy spędzali wspólny czas wraz z innymi ludźmi.
- To w ogóle nie o to chodzi… - już miała kontynuować swoją wypowiedź, gdy po raz kolejny jej przerwał.
- Proszę zrozum mnie, nie mogę od tak zerwać kontaktów, które utrzymywałem przez tyle lat. Nie mogę zostawić ich tak po prostu z dnia na dzień. Mogę Ci za to obiecać, że od teraz więcej czasu poświęcę tylko Tobie.
Anna czuła, jak bardzo ta rozmowa i cała sytuacja ją męczy. Postanowiła sobie jednak, że tym razem nie odpuści i zamierzała się tego trzymać mimo wszystko.
- Arturze...Mam już tego serdecznie dość!. Nie chodzi o Twoich znajomych, ani o brak czasu, ale o Ciebie! O nas…
- Kochanie, przecież wszystko jest dobrze. Być może czasem popełniamy jakieś błędy, ale która para ich nie popełnia?.
- Od dłuższego czasu nie jest już dobrze i Ty doskonale o tym wiesz. Jeśli zaś poruszasz temat błędów, to jedyny mój błąd jest taki, że zbyt długo milczałam i pozwalałam Ci odwlekać tę rozmowę.
- Skarbie…. Przecież Cię kocham, a Ty kochasz mnie!
- Nie wydaje mi się, aby to, co do mnie czujesz można było nazwać miłością. Ja owszem byłam Tobą zauroczona, byłam może nawet przez chwilę zakochana, ale to już przeszłość.
- To jakiś głupi żart?
- Nie. Mówię całkowicie poważnie i chcę, abyś przyjął to do wiadomości.
- Ale, kochanie?!
- Im dłużej będziesz to odwlekał i udawał, że wszystko jest cudownie, tym będzie gorzej. Między nami nie ma mowy o miłości. Inna kobieta na pewno…
- Więc o to chodzi? Dowiedziałaś się o Alicji?
- O kim? - Anna patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, zupełnie zbita z tropu. Czyżby próbował kolejnej sztuczki.
- To nic takiego, stary romans bez znaczenia. Dla Ciebie w każdej chwili mogę o niej zapomnieć.
- Słucham? - patrzyła z niedowierzaniem. Miał romans za jej plecami i mówił o miłości, o związku i wspólnym czasie. Szybko pokręciła głową chcąc się otrząsnąć z szoku – Dość tego Arturze. To ostatecznie koniec. Wracam do domu, a Ty rób co chcesz, byle z dala ode mnie, rozumiesz?!

Była tak wściekła, że nie było sensu więcej próbować, przynajmniej nie teraz. Artur zrozumiał, że popełnił gafę, próbując odgadnąć jej stan. Za wszelką cenę chciał ją zatrzymać i wpakował się na minę co rusz zmieniając taktykę swojej gry. Tym razem musiał odpuścić. Anna kazała mu odwieźć się do domu i ruszyła w stronę, gdzie zaparkowany był samochód. Patrzył w krok za odchodzącą dziewczyną. Wewnątrz czuł strach i złość na siebie samego. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy raz w życiu tak zależało mu na kimś. Pierwszy raz czuł się tak podle z powodu swojego zachowania. Przez głowę przemknęła mu jeszcze jedna myśl – jeśli Anna opowie o wszystkim Wiktorowi, brat zabije go…"

Pozdrawiam,
Agafi