środa, 28 listopada 2018

Idzie zima ^^


27 listopada, wtorek.
Nastał poranek. Strasznie ciężko było mi wstać i choć nie spałam już od dłuższego czasu, to odwlekałam wstawanie i wychodzenie spod ciepłej kołdry na tyle, żeby mój organizm odzyskał właściwą temperaturę po nocnym(sennym) odchłodzeniu.
Uwierzcie mi… miałam ochotę odwlekać to w nieskończoność…
Wstałam, umyłam się i ubrałam. Zrobiłam szkolne śniadania dla starszych i przyszykowałam poranne jedzonko dla całej trójcy.
Obudziłam towarzystwo, zagoniłam córcię do jedzenia (bo zajmuje jej to zawsze kupę czasu) i zajęłam się szykowaniem ubrań. Z kuchni dochodzi mnie krzyk „Mamusiu! Widziałaś ile jest śniegu?!”. - odpowiadam, że tak, widziałam. A w głowie kłębią się myśli:
Gdzie te czasy, kiedy człowiek tak radośnie witał śnieg, gdy z niecierpliwością oczekiwał tego białego puchu. Mój mąż zapewne rano przeklął kilka razy pod nosem odśnieżając samochód…
Od razu przypomniał mi się żart o domku w Karkonoszach (dużo tam przekleństw, ale odzwierciedla uroki zimy ^^, więc jeśli kogoś to zainteresuje, to można go posłuchać na youtube).

Poranek był dzisiaj dość ciężki, dużo rzeczy do pamiętania, trzeba było sporo spraw załatwić i przypilnować, żeby nikt niczego nie zapomniał. Kiedy już wszystko ogarnęłam, odstawiłam dzieciaki do szkoły i załatwiłam co miałam załatwić (wstawiłam pranie, nakarmiłam i ubrałam najmłodszą, zjadłam śniadanie, wykonałam telefon - który miałam wykonać wczoraj… @_@ - załatwiłam kilka innych spraw, słuchając radia naszła mnie kolejna myśl:
W sumie, to ja też nadal lubię ten biały puch ^^. I dotarło do mnie, że właśnie kończy się listopad, zaraz grudzień, Mikołajki i potem Święta!. Niezmiennie kocham ten czas, a taki śnieg i dobra muzyka tylko nastrajają mnie pozytywnie ^^. Od razu zaczynam tańczyć z najmłodszą latoroślą, wygłupiać się i myśleć o przyjemnościach: choinka, ubieranie jej, pieczenie pierników z dzieciakami, kupowanie prezentów, niespodzianki i zadowolone miny na twarzach moich ukochanych – męża i dzieci ^^.
Trzeba pomyśleć co im sprawić w tym roku :P.

Choć nie ma go powalającej ilości, to jednak śnieg wciąż leży i sprawia radość, mam nadzieję, że nie tylko dzieciom i mnie ^^.
Tymczasem pora skorzystać z tego, że malutka poszła na drzemkę, a reszta jeszcze w szkole i trochę popracować.

Życzę udanego dnia! :)

Pozdrawiam,
Agafi

poniedziałek, 26 listopada 2018

Zapracowana, ale szczęśliwa ^^


Uruchomiłam działalność gospodarczą. Radość, euforia, pozytywne nastawienie i pewność siebie – te odczucia towarzyszyły mi od samego początku (towarzyszą oczywiście nadal ^^). Żeby jednak nie było mi za różowo, na samym wstępie się rozchorowałam _-_.
Do tego powyższego, jeśli wcześniej wydawało mi się , że cierpię na chroniczny brak czasu, to ostatnie dwa miesiące pokazały mi, że może być gorzej… Jednak nie poddaje się i w sumie od jakichś dwóch tygodni jest już lepiej. Powoli wyrabiam się z łączeniem obowiązków domowych, szkolnych [dzieci, zadania, nauka + bycie wielką trójcą klasową ;) ], opieką nad niespełna dwuletnią rozrabiającą i nad inteligentną dziecinką oraz obowiązków powiązanych z prowadzeniem własnej firmy (w tym również próbach usilnych rozreklamowania się i znalezienia klientów).

Wiem, że wcześniej trochę ukrywałam się z tym, czym zajmować zamierza się moja firma (to tak, żeby niczego nie zapeszyć), ale teraz już nie muszę ^^ i serdecznie zapraszam was na moją stronę :) : www.pracownia-artystyczna-agafi.pl
Zatem Pracownia Artystyczna „Agafi art & foto”, to miejsce, gdzie powstają cudowne artykuły hand made – ręczna robota ^^- z przeznaczeniem dla dzieci i nie tylko ;). Oferuję również sesje fotografii dziecięcej w szerokim zakresie.




Dodatkowo, aby podnieść swoje kwalifikacje oraz poszerzyć zakres usług, w minioną sobotę odbyłam kurs fotografowania i filmowania w czasie sprawowania liturgii ^^, otrzymując stosowny certyfikat. Teraz czekam na wyrobienie legitymacji ^^.

I tak powiem wam, czas mija mi na wszelkich sprawach związanych z uruchomioną działalnością. Z początku była euforia kupowania ^^’, bo przecież dostałam dotację i trzeba było (jupiii!!) zakupić wszystko to co zaplanowałam w biznesplanie ^^. Jeszcze teraz czekam na komodę i stolik, które robione są na wymiar. Mam już wizytówki i ulotki, ale jeszcze w trakcie przygotowywania są banery i rollapy ^^.
Teraz głównie szyję, robię profesjonalne (a przynajmniej się staram :P) zdjęcia tego, co uszyłam oraz tworzę stronę internetową. W sumie można powiedzieć, że teraz jest już na wykończeniu. Jednak, że robię to samodzielnie i wszystko naraz, to czasu na pisanie brakuje.
Nawet nie wiem, czy mam wam co tu załączyć, żebyście w czasie oczekiwania na nowy wpis mieli co poczytać @_@. Zaraz sprawdzę na czym to ja skończyłam tutaj i co mam na kompie ^^.

Jakby ktoś z was był zainteresowany moją ofertą lub szukał uroczego prezentu z okazji Mikołajek czy pod choinkę od Aniołka, to serdecznie zapraszam do zamówień na mojej stronie internetowej lub na FB ^^.


Coś się jednak znalazło, nie wiele, ale jest :P. Miłego czytania :)

"Czwartek, 08.09.


Większość tego dnia spędziła na czytaniu. Nie chciała pozwolić umysłowi na ciągłe powroty do tego, co zdarzyło się tak dawno temu, a co dopiero teraz sobie przypomniała. To było zbyt bolesne. Wolała zająć umysł czymś innym. Była wdzięczna Wiktorowi za to, że przywiózł jej rzeczy. Czuła boleśnie, że gdyby nie jego pomoc, to miała by teraz poważne problemy.
Wśród rzeczy, które zostawił dla niej Wiktor była również jej komórka. Chwyciła za nią w pierwszej kolejności, ale nie musiała wykonywać żadnego telefonu. W skrzynce z wiadomościami czekał sms od Artura. „Wybacz, że wczoraj nie przyjechałem. Sprawy służbowe zatrzymały mnie dłużej niżbym tego sobie życzył. Wiem o wszystkim od Wiktora. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. Przyjadę po pracy. Kocham Cię.”. To ją uspokoiło i z niecierpliwością wyczekiwała jego przybycia. Czuła, że potrzebuje zwyczajnie się do niego przytulić. Potrzebuje opowiedzieć mu o tym wszystkim. Najbardziej ze wszystkiego potrzebowała kogoś bliskiego, kto ją zrozumie i wesprze. Powie, że to przeszłość, że da radę.
Koło godziny 18 pojawił się u niej Wiktor. Powiedział, że chciał tylko sprawdzić, jak się ma i porozmawiać z lekarzem. Uspokoił ją, że już niedługo powinni ją wypuścić do domu. Chwilę potem pojawił się również Artur. Kiedy zobaczył brata stanął niemal w drzwiach, jakby zastanawiał się czy nie powinien się wycofać. Wiktor spojrzał na niego i przeprosił Annę mówiąc, że niestety musi już iść, bo czeka na niego jeszcze robota papierkowa, którą zabrał ze sobą. Oczywiście rozumiała to i podziękowała za jego wizytę.
Gdy mężczyzna mijał Artura ten uścisnął go w geście braterskiego powitania. Nie bez powodu, widział bowiem minę Wiktora i jego gniewne, ostrzegające spojrzenie. Młodszy mężczyzna wyszeptał mu do ucha.
- Nie martw się. Będę ostrożny.
Wiktor nie był pewien, jak ma rozumieć te słowa, ale postanowił nie odzywać się w tej kwestii i nie wracać do dnia wczorajszego, licząc na rozsądek brata.
- Zaopiekuj się nią.
- Masz to, jak w banku, stary.
Młody lekarz odwrócił się raz jeszcze do dziewczyny by jej pomachać na pożegnanie, a potem odszedł w pośpiechu. Artur wszedł do sali i podszedł do Anny. Po drodze porwał białe, szpitalne krzesło po czym postawił je tyłem przy jej łóżku i usiadł na nim okrakiem.
- Jak się masz, kochanie? - zapytał obdarowując ją promiennym uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
- W porządku.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła o wczoraj, ale naprawdę nie dałem rady… - zaczął się tłumaczyć, lecz ona tylko pokręciła energicznie głową.
- Nie. Nie jestem zła. Rozumiem, że masz zobowiązania związane ze swoją pracą. Zresztą przecież dopiero rozpoczynasz swoja karierę. Musisz uważać na to co robisz. - Tłumaczyła go sama przed sobą, a on nie zamierzał jej tego wybijać z głowy. Wręcz przeciwnie. To była świetna okazja, żeby przytaknąć i wyratować się z sytuacji.
- Sama widzisz. Tak właśnie jest. W tej branży dopóki nie wypracuje się pewnej pozycji, trzeba niestety grać, jak ważniejsi zagrają. - mówił udając zmęczonego takim stanem rzeczy. - Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak czasami jestem tym już zmęczony…
- Cieszę się, że jesteś.
- To oczywiste! - wyprostował się na krześle pokazując, że nie mógłby postąpić inaczej. - Czegoś Ci potrzeba, maleńka?
- Myślę, że nie. Liczę na to, że jutro mnie wreszcie wypuszczą do domu. Przez noc, ani dziś przez dzień nic złego się już nie wydarzyło, więc…
- No widzisz. To nic wielkiego. Zasłabłaś tylko i tyle. Zapomnij o tych głupstwach, lekarze zawsze przesadzają. Wiem, bo sam mam lekarza w rodzinie – puścił do niej oko.
W pierwszym momencie popatrzyła na niego zszokowana. Czy na pewno Wiktor o wszystkim mu powiedział?. Bagatelizuje to, co się z nią działo czy zwyczajnie tego nie zrozumiał?. Wczoraj nawet jej nikt niczego nie mówił, ale dzisiaj na spokojnie mogła już przeprowadzić rozmowę z lekarzem prowadzącym. Wyjaśnił jej, że choć teraz wszystko jest dobrze, to będzie musiała uważać na siebie i obserwować swoje ciało. Istnieje bowiem ryzyko, że ataki hiperwentylacji będą się powtarzały. Wówczas będzie trzeba zrobić szereg specjalistycznych badań, aby wykluczyć powstanie ewentualnych chorób serca. Na chwilę obecną badania wypadły dobrze, jednak fakt, że w ciągu jednego dnia dwa razy miała atak i to, że jest szczególnie narażona na takie stany ze względu na powracające wspomnienia, sprawia, że muszą być szczególnie czujni.
Miała oczywiście ogromną nadzieję, że to tylko zwykły przypadek i więcej się to nie powtórzy, ale zachowanie lekarzy, pielęgniarek i Wiktora nie wskazywały na to, że to „głupstwa”, jak określił to Artur.
- Wiesz… to było straszne… to co wczoraj…
- To po co do tego wracasz? - przerwał jej ze złością w głosie – Użalanie się nad sobą nic Ci nie da. Powinnaś cieszyć się, że odzyskałaś pamięć. Teraz będzie już tylko lepiej.
- Artur… ja nie odzyskałam pamięci. Jedynie fragment wspomnień. Na dodatek to…
- Dobre i to. Daj już spokój i przestań do tego wracać. Co było, to minęło. Teraz jestem ja, tak?. Zaopiekuje się Tobą. Zobaczysz, że będziesz szczęśliwa.
Uśmiechnęła się na te ostatnie jego słowa. Może miał trochę racji?. Może powinna zwyczajnie o tym „zapomnieć”. Choć przyznawała w myślach, że głupio to brzmi biorąc pod uwagę, że dopiero co sobie przypomniała. On też zachowywał się niekonsekwentnie do swoich słów. Sam przecież zarzucał jej, że nie chce sobie przypomnieć przeszłości. Teraz zaś karze jej zapomnieć o tym, co było. Nie rozumiała tego, ale była zbyt zmęczona by zaprzątać sobie tym głowę w tej chwili. Była zmęczona dręczącymi ją myślami i próbami wytłumaczenia pewnych spraw Arturowi. Chciała się jakoś od tego odciąć. Naszła ją pewna myśl. Najważniejsze, że teraz tu był i mimo wszystko wspierał ją. Na swój własny, lekko pokręcony sposób. Bardzo tego potrzebowała. Potrzebowała bliskości drugiej osoby, takiej którą darzyła uczuciem i która to uczucie odwzajemnia. Miała jego."

Pozdrawiam,
Agafi