środa, 11 grudnia 2019

Koniec roku tuż tuż.


 Nastał grudzień i koniec 2019 roku nadchodzi wielkimi krokami. Aż strach, jak sobie człowiek uświadamia, jak szybko ten czas leci. A jeszcze bardziej jest człowiekowi wstyd, że ostatnio byłam tu w kwietniu (wstyd, wstyd…). Jednak nie zapomniałam i nie porzuciłam bloga. Tysiące razy miałam sytuację, w której jakaś myśl w głowie powodowała, że uruchamiało się we mnie „Muszę o tym napisać na blogu!”. Niestety brakło czasu. Ciągle coś się działo, były rzeczy ważniejsze, pilniejsze lub zwyczajnie dopadało mnie zmęczenie.
Z nastaniem miesiąca czerwca zostałam słomianą wdową, która ma swojego mena na weekendy i święta, a co za tym idzie na głowie mam trójkę dzieci, szkołę, naukę, dom (i wszystko co z nim związane), zabawy, prowadzenie działalności, a od końca sierpnia również przedszkole.
No dobra w wakacje miałam męża na 6 tygodni w domu, ale ze złamaną nogą… W ogóle te wakacje to był czas pod znakiem lekarzy, zabiegów i wypadków. Najpierw ja skręciłam palec u ręki, potem mąż złamał nogę, a na dokładkę miałam guzka po wewnętrznej stronie wargi, którego musiałam usunąć. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i bez większych czy dalszych konsekwencji. Co dla mnie najważniejsze, te wszystkie przypadłości nie dotyczyły moich dzieci (ufff!!).

Jakoś tak wszystko się poukładało, że oczywiście nie udało mi się wypełnić moich założeń zgodnie z terminami, które sobie poukładałam w głowie z początkiem roku. Żadna to wymówka i bardzo chciałabym to teraz szybko nadrobić, co mam nadzieję uda mi się zrobić. Pierwszy krok już wykonałam, piszę do was ;). Kolejne koniecznie muszę zrealizować w najbliższym czasie, a wśród nich nowy filmik na youtuba (niech mi starczy sił i czasu!).

Po za tym, że jak większość ludzi cierpię na całkowity brak czasu i chyba już chroniczne zmęczenie, to nic nowego u mnie nie słychać. Dalej szyję, dalej sprzedaję i robię zdjęcia ;). Dalej staram się pisać, choć tylko raz miałam na tyle czasu i sił by faktycznie do tego mocno przysiąść. Trzymajcie kciuki, żeby teraz było tylko lepiej :)


Poniżej kolejna część opowieści.


"Była tak wściekła, że nie było sensu więcej próbować, przynajmniej nie teraz. Artur zrozumiał, że popełnił gafę, próbując odgadnąć jej stan. Za wszelką cenę chciał ją zatrzymać i wpakował się na minę co rusz zmieniając taktykę swojej gry. Tym razem musiał odpuścić. Anna kazała mu odwieźć się do domu i ruszyła w stronę, gdzie zaparkowany był samochód. Patrzył w krok za odchodzącą dziewczyną. Wewnątrz czuł strach i złość na siebie samego. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy raz w życiu tak zależało mu na kimś. Pierwszy raz czuł się tak podle z powodu swojego zachowania. Przez głowę przemknęła mu jeszcze jedna myśl – jeśli Anna opowie o wszystkim Wiktorowi, brat zabije go…

* * *

Anna wróciła do domu pełna gniewu, nie miała jednak zamiaru pokazywać się w takim stanie Wiktorowi. Na pewno próbował by w dobrej wierze, wyciągnąć z niej wszystko, a ona potrzebowała teraz na spokojnie sobie wszystko poukładać w głowie. W samotności i bez świadków i doradców. Było jeszcze dość wcześnie, choć na zewnątrz bardzo już ciemno. Bardzo cicho otworzyła zamek w drzwiach zanim jednak nacisnęła na klamkę wzięła głęboki oddech.
Na szczęście Wiktora nie było w salonie, ani na tarasie. Wkradła się niemal do swojej sypialni i zgasiła światło. Długo leżała w łóżku nie mogąc zasnąć i prychając niczym dzika kotka za każdym razem, gdy wspominała dzisiejszą rozmowę z Arturem. Nie mogła pojąć, jak mógł być takim arogantem i oszustem. Jak można mówić o miłości, gdy bez skrępowania oszukuje się drugą osobę.
Bardzo chciała zasnąć, zapomnieć o tym wszystkim. Przecież skoro nic do niego nie czuła, to nie powinna w ogóle się tym przejmować, jednak nie potrafiła. Jak typowa kobieta rozmyślała o całym zdarzeniu, o minionym dniu i zastanawiała się, jak w ogóle do tego wszystkiego doszło, czy była w tym jej wina?. Nienawidziła niewyjaśnionych spraw, nie chciała również, aby ktoś obwiniał ją za brak chęci naprawienia… Czego? Co właściwie miałaby naprawić? Związek, który od dawna był farsą?
Kolejny dzień spędziła wraz z Wiktorem w pracy. Doskonale udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku, choć wewnątrz niej wciąż wszystko się gotowało na wspomnienie minionego wieczoru. Mieli na szczęście sporo pracy, więc mogła przynajmniej trochę oderwać się od tego wszystkiego. Nie chciał być zbyt nachalny, dlatego nawet nie poruszał tematu wczorajszego spotkania z jego bratem.
Ona skończyła pracę tak, jak zwykle, Wiktor musiał zostać dłużej. Dziewczyna wróciła do domu sama. Współlokator ostrzegł, że może wrócić późno. Nie chciał aby czekała a niego z jedzeniem.
Była godzina 21, gdy do domu ktoś zapukał. Anna siedziała, jak zazwyczaj w salonie z nosem w książce. Nie spodziewała się nikogo, a już na pewno ie o takiej porze. Pomyślała, że by może Wiktor zostawił gdzieś klucze i to on. Odłożyła książkę na ławę i ruszyła do drzwi. Nie spojrzała przez wizjer, a kiedy otworzyła drzwi ujrzała Artura. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo wszedł do środka żwawym krokiem. Zamknął za sobą drzwi, a ją pociągnął za sobą do salonu. Czuła od niego alkohol. I to bardzo intensywnie.
- Co Ty tutaj robisz? - zawołała wyrywając mu swoją rękę z uścisku.
- Musimy porozmawiać.
- Ja niczego nie muszę, a Ty jesteś kompletnie pijany!
- To przez Ciebie.
- Co proszę? - nie ukrywała oburzenia.
- Anno, kocham Cię. Nie możesz ode mnie odejść!
- Nie zamierzam więcej do tego wracać. Wyjdź i zamknij za sobą drzwi – mówiąc to odwróciła się i ruszyła w stronę schodów na piętro.
Zatrzymał ją siłą.
- Zerwałem z Alicją! Zerwałem z nią na dobre. Dla Ciebie zrobię wszystko.
- Arturze puść mnie natychmiast. Nie ma w ogóle o czym mówić!
- Kocham Cię, a Ty kochasz mnie. Wiem to, nie zaprzeczaj. Musisz dać mi szansę!
- Już Ci powiedziałam, że niczego nie muszę. Zostaw mnie i wyjdź.
Dziewczyna miała pewność, że jest kompletnie zalany. Poznawała to nie tylko po zapachu, ale również po zachowaniu, ruchach i agresji, jaka od niego zaczynała bić coraz bardziej. Próbowała ponowie się wyrwać, ale nie pozwolił jej na to. Przyciągnął ją do siebie.
- Wiem, że mnie pragniesz. Każda tego chce i Ty też.
- Oszalałeś?
Z całej siły rzucił ją na kanapę i zanim zdążyła się podnieść chwycił za nadgarstki i uniósł jej ręce do góry przyciskając do bocznego oparcia. Próbowała ze wszystkich sił się uwolnić, ale był od niej dużo silniejszy. Była przerażona i zszokowana tym, co się działo. Zupełnie nie wiedziała, jak zareagować. Szarpała się, by jakoś go zrzucić z siebie, ale to zdawało się go tylko pobudzać jeszcze bardziej. Szepnął jej, aby nie udawała takiej niedostępnej. Chciało się jej płakać. Coraz mniej miała siły, coraz bardziej czuła, jak słabnie, a on to wykorzystał. Jedną z rąk puścił, by zacząć ją rozbierać. Chciała go odepchnąć, ale nie dawała rady, był zbyt ciężki, a ona zbyt słaba. Już dawno przestała krzyczeć. Miała wrażenie, że ta walka trwa już niemiłosiernie długo. Oddychała coraz ciężej, a on rozpiął kilka guzików jej bluzki odsłaniając biustonosz. Potem sięgnął ręką do wnętrza jej spodni, a ustami chciał ją pocałować, ale odwróciła głowę w bok przymykając oczy, więc zaczął całować jej szyję. Otworzyła oczy i zobaczyła Wiktora, który stał przy barierce schodów jedną nogą na pierwszym stopniu. Patrzył na nich przez moment, ale zaraz ruszył na górę.
- Wiktor... - próbowała za nim krzyknąć, ale jej głos był tak słaby i zachrypnięty od wcześniejszych krzyków, że ledwie wypowiedziała cokolwiek. Mężczyzna nie zatrzymał się i zaraz zniknął na górze.
Ta chwila jednak wystarczyła. Artur usłyszał jej ciche wołanie i wystraszony, na moment przerwał. To dało jej pole manewru. Zrzuciła Artura z siebie na podłogę i zerwała się resztkami sił, uciekając na schody. Prawie się na nich potknęła. Nie patrzyła w tył, ani w dół. Tak szybko, jak tylko potrafiła schowała się w swoim pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Przez długi czas siedziała na podłodze, oparta plecami o drzwi. Oddychając ciężko nasłuchiwała czy przypadkiem Artur nie zbliża się do niej. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Gdy się już trochę uspokoiła, chciała iść do Wiktora. Jednak bała się. Co miała mu powiedzieć?. Wyraźnie zrozumiał tamtą sytuację zupełnie opacznie. Na dodatek chodziło o jego brata. Bała się też wyjść z pokoju, choć wiedziała, że z pewnością jej napastnik już dawno wyszedł.
Większość nocy spędziła przy drzwiach. Nad ranem otworzyła drzwi i położyła się na łóżku. Aż do nastania dnia miała nadzieję, że jak zawsze przyjdzie do niej w nocy. Wtedy mogłaby z nim porozmawiać. Nie przyszedł jednak.
Budzik zadzwonił o 6 rano. Wstała, przebrała się i wyszła z pokoju, gotowa ruszyć do pracy mimo iż była ciągle roztrzęsiona po przejściach minionego wieczora. Na korytarzu spotkała Wiktora, spojrzała na niego pełna lęku, jak się zaraz okazało, całkiem słusznie.
- Zostań dzisiaj w domu – rzucił szybko. W głosie było słychać gniew.
- Ale…
- Nie będziesz mi potrzebna. Poradzę sobie sam.
Nie zaczekał na odpowiedź. Bardzo szybkim krokiem ruszył korytarzem, zbiegł po schodach i wyszedł trzaskając drzwiami. Anna miała w oczach łzy. Nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Wróciła do swojego pokoju i zastanawiała się dlaczego ją to spotkało. Dlaczego Artur zachował się w taki sposób. Nie rozumiała również złości Wiktora. Nawet jeśli wyglądało to tak, jakby ona i Artur… Nie powinien był się tak zachowywać. Przecież według jego wiedzy byli wciąż parą, nie opowiedziała mu o zerwaniu.
Czas mijał jej niemiłosiernie powoli. Wszystko wewnątrz jej ciała szarpało ją. Odczuwała ból w sercu i płucach. Czuła, jakby płacz chciał wyrwać się z jej piersi, ale nie mógł. Im dłużej myślała o tym wszystkim, tym było jej trudniej i gorzej. Powróciło wszystko od momentu, gdy ocknęła się tamtego dnia w piwnicach kamienicy.
Dlaczego wciąż nie mogła sobie niczego więcej przypomnieć?. Dlaczego nie ma rodziny ani przyjaciół?. Czemu jej własny ojciec sprzedał ją złym ludziom?. W głowie miała wszystkie złe sny i wspomnienia z rodzinnego domu oraz z dnia porwania. Co miało się z nią stać?. Miała być czyjąś niewolnicą, a może kobietą lekkich obyczajów wbrew swojej woli?. Na tę myśl wzdrygnęła się. Wróciło wspomnienie minionego wieczoru. Wstrząsnął nią strach i ból.
Czuła, jak serce rozrywa jej żal. Dwóch braci… jeden myślał tylko o sobie, był z nią tylko wtedy, gdy tego potrzebował i traktował jak rzecz. Zawiódł ją w tak wielu sprawach, niczego nie rozumiał. Drugi… drugiemu nie mogła niczego powiedzieć, nie mogła niczego wyznać… Nie chciała też obciążać go swoimi problemami, nie miał z nimi nic wspólnego. Zbyt wiele dla niej zrobił, a teraz… Teraz nie miała już nikogo… nie miała niczego. Bała się, że może stracić namiastkę przyjaciela, dom i pracę. Co wtedy pocznie. Co niby ma ze sobą zrobić, dokąd pójść?. Do przytułku?, gdzie będą ją traktować, jak nic niewartą, bezużyteczną osobę, która tylko żeruje na państwie?. Bez wspomnień, bez odzyskania pamięci nigdzie nie znajdzie pracy, nie będzie jej stać na żadne mieszkanie.
Zegar na półce wskazywał południe. Za oknem padał śnieg. Przeniosła wzrok na szafkę koło łóżka i leżącą tam szklankę. W oczach pojawiły się łzy, nad którymi nie mogła już zapanować pełna żalu i bólu. Jeśli i Wiktor się od niej odwrócił, to nie miała już nikogo. Nie zniesie tego dłużej. Przepełniona goryczą i złością znikąd, strąciła ręka szklankę. Patrzyła, jak roztrzaskała się na podłodze. Czuła, jak poza bólem narasta w niej gniew. Wciąż miała wrażenie, że w jej płucach brakuje tlenu. Serce dudniło, jakby miało zacząć bić tak szybko i mocno, że za chwilę przestać bić wcale. Spojrzała na rozbite kawałki szkła i nagle wiedziała, co powinna zrobić. Wszystko stało się takie jasne i proste. Już nikomu nie będzie zawadzała."




Pozdrawiam,
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz