Wiecie, kiedy byłam dzieckiem marzyłam o tym, żeby w przyszłości
zostać weterynarzem. Zresztą wszyscy, którzy mnie znali
(niezależnie od ich wieku), byli święcie przekonani, że tak
właśnie się stanie. Byłam zawsze tam, gdzie były jakieś
zwierzęta i nie miało dla mnie znaczenia czy są to domowe
stworzonka(psy, koty, króliki, chomiki, świnki morskie, szczurki,
myszki itp.) czy dziko żyjące stwory wszelkiego rodzaju
(jaszczurki, ptaki, dzikie koty, myszy, koniki polne, chrząszcze
majowe, mrówki i inne). Sama również sprowadzałam do domu mnóstwo
zwierząt, choć nie mieliśmy zbyt wiele przestrzeni. Nasz dom
zaliczył psy, kota, myszki, szczurki, chomika, papugi Faliste i
Nimfę, rybki różnej maści i rodzaju, żółwie wodno - lądowe,
żaby (przyniosłam do domu nawet skrzek, z którego wykluły się
kijanki, a gdy przerodziły się w małe żabki, wypuściłam do
lasu…), ślimaki i Bóg jeden pamięta, co jeszcze ^^’. Pamiętam,
że raz przytaszczyłam do domu zwinkę – taka jaszczurka zielona –
i prosiłam mamę czy mogę ją zatrzymać, oczywiście nie
otrzymałam na to zgody.
Niestety życie nie pozwoliło mi spełnić tego marzenia, choć
nadal zwierzęta pełnią w moim życiu ważną rolę, choć potrafię
do nich „dotrzeć”, potrafię je odrobaczać i szczepić (również
konie, żeby nie było, że banał ^^) oraz opatrywać ich rany.
Jako małą dziewczynka „operowałam” swoje pluszaki czego
nauczyła mnie mama za pomocą igły i nici. Czyli nie robiłam nic
innego, jak zaszywałam w nich powstałe dziury. Ależ to byłą
frajda! Mogłam nie tylko udawać, że leczę pluszaki, ale naprawdę
je ratować.
Dziś w ten niedzielny dzień, gdy najmłodsza latorośl przyniosła
mi dwie swoje małe zabawki do naprawy, bo powstały w nich dziurki z
powodu puszczenia szwów (i zapewne, jak znam życie, wpychania
małych paluszków ^^) przypomniałam sobie właśnie tamte chwile z
mojego dzieciństwa. W głowie pojawiła się myśl, która wywołała
mimowolnie uśmiech na ustach „Kto by pomyślał, że w dorosłym
życiu nadal będę właśnie w taki sposób operowała zwierzaki”
;).
Odkąd mam dzieci już niezliczoną ilość razy ratowałam różnego
rodzaju pluszaki, i materiałowe zabawki. To dlatego też po
założeniu firmy, a przed wakacjami jeszcze uruchomiłam w niej
„Klinikę dla pluszaków” ^^. Na razie nie cieszy się może
zbytnią popularnością, ale w jednym z vlogów na youtube
pokazywałam małe jej efekty. Od tamtej pory naprawom zostały
poddane również inne zabawki i przedmioty, a także ubrania.
Zboczyłam z tematu ciupkę. Ogólnie chciałam przekazać wam tę
myśl, jak to zatacza się koło i jak dziwnie plotą się ludzkie
losy. Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że w przyszłości będę
tworzyć i szyć zwierzaki, a nie je ratować i leczyć. Teraz
niczego nie żałuję, ani nie odczuwam bólu czy nawet nie wzdycham z
rozczuleniem, że mogłam być tym weterynarzem, choć wciąż kocham
zwierzęta tak samo mocno, jak wtedy.
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz