niedziela, 15 grudnia 2019

Jak to się niewiele zmieniło od kiedy byłam dzieckiem ^^


Wiecie, kiedy byłam dzieckiem marzyłam o tym, żeby w przyszłości zostać weterynarzem. Zresztą wszyscy, którzy mnie znali (niezależnie od ich wieku), byli święcie przekonani, że tak właśnie się stanie. Byłam zawsze tam, gdzie były jakieś zwierzęta i nie miało dla mnie znaczenia czy są to domowe stworzonka(psy, koty, króliki, chomiki, świnki morskie, szczurki, myszki itp.) czy dziko żyjące stwory wszelkiego rodzaju (jaszczurki, ptaki, dzikie koty, myszy, koniki polne, chrząszcze majowe, mrówki i inne). Sama również sprowadzałam do domu mnóstwo zwierząt, choć nie mieliśmy zbyt wiele przestrzeni. Nasz dom zaliczył psy, kota, myszki, szczurki, chomika, papugi Faliste i Nimfę, rybki różnej maści i rodzaju, żółwie wodno - lądowe, żaby (przyniosłam do domu nawet skrzek, z którego wykluły się kijanki, a gdy przerodziły się w małe żabki, wypuściłam do lasu…), ślimaki i Bóg jeden pamięta, co jeszcze ^^’. Pamiętam, że raz przytaszczyłam do domu zwinkę – taka jaszczurka zielona – i prosiłam mamę czy mogę ją zatrzymać, oczywiście nie otrzymałam na to zgody.
Niestety życie nie pozwoliło mi spełnić tego marzenia, choć nadal zwierzęta pełnią w moim życiu ważną rolę, choć potrafię do nich „dotrzeć”, potrafię je odrobaczać i szczepić (również konie, żeby nie było, że banał ^^) oraz opatrywać ich rany.
Jako małą dziewczynka „operowałam” swoje pluszaki czego nauczyła mnie mama za pomocą igły i nici. Czyli nie robiłam nic innego, jak zaszywałam w nich powstałe dziury. Ależ to byłą frajda! Mogłam nie tylko udawać, że leczę pluszaki, ale naprawdę je ratować.
Dziś w ten niedzielny dzień, gdy najmłodsza latorośl przyniosła mi dwie swoje małe zabawki do naprawy, bo powstały w nich dziurki z powodu puszczenia szwów (i zapewne, jak znam życie, wpychania małych paluszków ^^) przypomniałam sobie właśnie tamte chwile z mojego dzieciństwa. W głowie pojawiła się myśl, która wywołała mimowolnie uśmiech na ustach „Kto by pomyślał, że w dorosłym życiu nadal będę właśnie w taki sposób operowała zwierzaki” ;).
Odkąd mam dzieci już niezliczoną ilość razy ratowałam różnego rodzaju pluszaki, i materiałowe zabawki. To dlatego też po założeniu firmy, a przed wakacjami jeszcze uruchomiłam w niej „Klinikę dla pluszaków” ^^. Na razie nie cieszy się może zbytnią popularnością, ale w jednym z vlogów na youtube pokazywałam małe jej efekty. Od tamtej pory naprawom zostały poddane również inne zabawki i przedmioty, a także ubrania.

Zboczyłam z tematu ciupkę. Ogólnie chciałam przekazać wam tę myśl, jak to zatacza się koło i jak dziwnie plotą się ludzkie losy. Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że w przyszłości będę tworzyć i szyć zwierzaki, a nie je ratować i leczyć. Teraz niczego nie żałuję, ani nie odczuwam bólu czy nawet nie wzdycham z rozczuleniem, że mogłam być tym weterynarzem, choć wciąż kocham zwierzęta tak samo mocno, jak wtedy.

Pozdrawiam,
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz