czwartek, 23 sierpnia 2018

Nieodzowni doradcy tworzenia.

   Czy to za sprawą wejścia w tryb "pracuję/piszę/tworzę" czyli ogólnoumysłowy, czy też przyczyną był zwyczajny powrót weny z wakacji (tego nie wiem), ale jedno jest pewne:
   Mózg ostatnio wszedł na najwyższe obroty pozwalając mi nie tylko dość sprawnie tworzyć mój biznesplan, ale również pisać moje rozpoczęte jakiś czas temu powieści oraz przygotowywać nowe wzory/ rysunki itp. , które z pewnością wykorzystam w przyszłości (niedalekiej ^^).

   Tak czy owak są rzeczy, które do pracy twórczej - każdego możliwego rodzaju - są mi niezbędne. Co to takiego?. Z pewnością dobra muzyka. Raz wesoła, raz nostalgiczna, czasem nawet mocna/ostra. Najczęściej na playliście mam mieszaninę tego wszystkiego. W końcu w moich powieściach nie dzieje się tylko dobrze, nie ma tam jedynie radości i tańców. 
   Są też inne rzeczy, które ułatwiają życie artyście. W moim przypadku jest to wszystko to, co pasuje do mojego szalonego (czasem głupkowatego), ale zawsze optymistycznego charakteru.
   No bo jak niby tworzyć, gdy nie nakarmi się weny należytymi środkami?

   Tak siadłam przy papierach i uśmiechnęłam się sama do siebie. No zwyczajnie nie mogłam się nie podzielić z wami ten, co stanęło mi przed oczami.


   Uwielbiam takie bzdurki, które sprawiają radość, odzwierciedlają stan umysłu i dają kopa do działania ^^.

   Polecam każdemu z osobna i wszystkim razem, by jak najczęściej z tego korzystali w swoim życiu. Włączcie czasem głupie myślenie, uruchomcie w sobie dziecko, zwłaszcza, jeśli uśpiliście je dawno temu!. Dajcie ponieść się pozytywnym emocjom. Pozwólcie by zapanowała nad wami głupawka!
Warto też czasem oglądnąć jakiś wesoły teledysk czy film, przeczytać śmieszne opowiadanie lub książkę :)

   A teraz zostawiam was z kolejną częścią mojej powiastki ^^

"Gdy się ocknęła leżała w szpitalnym łóżku. W nozdrzach miała rurki z tlenem, a w rękę wbity wenflon. Na klatce piersiowej przyklejone były czujki od monitora funkcji życiowych. Nie miała pojęcia, co tu robi. Spojrzała za okno. Na zewnątrz było już ciemno. Próbowała poskładać wspomnienia. Była wraz z policją w swoim rodzinnym domu. Oglądała go pomieszczenie, po pomieszczeniu. Weszła do jednego z pokoi na piętrze, skupiała się na znajdujących się tam przedmiotach i… łóżko… przejechała dłonią po pościeli pod którą obecnie leżała. Czemu pomyślała o łóżku?. Przed oczami na nowo stanęła jej jasna, kwiecista pościel. Przypomniała sobie!. Zerwała się z pozycji leżącej i poczuła, jak przyśpiesza się jej oddech. Maszyna mierząca tętno zaczęła głośno piszczeć, alarmując personel medyczny, że coś się dzieje.
Do sali oprócz lekarza i pielęgniarki wszedł również Wiktor. Wszyscy mieli bardzo poważne miny i każdy zajął się swoja robotą. Pielęgniarka podbiegła do sprzętu, lekarz przygotowywał się do badania i, co ją zaskoczyło, najwyraźniej do wykonania zastrzyku, a Wiktor starał się odwrócić jej uwagę od tego co się działo.
- Anno, spokojnie!. Jesteś w dobrych rękach, nic Ci nie grozi.
- Nie chce zastrzyku… - wyszeptała cicho z trudem, między ciężkimi oddechami.
- To Ci pomoże, moje dziecko – odezwał się lekarz w średnim wieku, trzymając uniesiona w górę strzykawkę. Nie patrzył jednak na nią, a jedynie powoli wycisnął część płynu, aby pozbyć się ze strzykawki powietrza.
- Nie chcę żadnego zastrzyku – powiedziała głośniej, ale nadal siląc się na każde słowo i pomiędzy każdym z nich łapiąc z trudem oddech.
- Anno, spokojnie – wołał do niej Wiktor, próbując zmusić ją do patrzenia na niego – połóż się, pomożemy Ci.
Pielęgniarka próbowała zmusić ją do oparcia się na łóżku, starała się mówić do niej spokojnie i uśmiechać się, ale dziewczyna zupełnie ją zignorowała, jakby jej tam nie było wcale. Gdy kobieta przycisnęła ją mocniej by wymusić powrót do pozycji leżącej, dziewczyna zaczęła się wyrywać i krzyczeć.
- Nie chcę żadnego zastrzyku!! Słyszycie!? Nie zmusicie mnie do tego. Nie tym razem, nie... znów to samo!! - nie wiedziała skąd ten obraz pojawił się przed jej oczami. Znów była w ciemnej furgonetce. Zatrzymali się. Dwaj mężczyźni próbowali ją uciszyć i wyprowadzić na zewnątrz. Krzyczała i wyrywała się. Jednego z nich boleśnie kopnęła w kolano, drugiego ugryzła za co oberwała solidny policzek. Płakała i darła się, że nie ujdzie im to na sucho. W końcu ten, którego ugryzła chwycił ją od tyłu z całych sił i przytrzymał mocno zmuszając do uklęknięcia. Ne miała siły by z nim wygrać tę przepychankę. Mężczyzna zawołał do drugiego „Daj jej zastrzyk. Suka się nie uspokoi. Zaraz nas ktoś podkabluje. Trzeba ją ucieszyć”. Mimo bólu i braku wystarczających sił próbowała się wyrwać. Krzyczała, że się nie zgadza na to. W końcu jednak przegrała. Drugi mężczyzna kulejąc przez obolałe kolano podszedł i wstrzyknął jej coś w rękę. Z sekundy na sekundę czuła, jak opada z sił, a jej ciało robi się ciężkie i senne.
- Trzeba wezwać sanitariuszy – powiedział lekarz.
- Proszę zaczekać. Dajcie mi chwilę. Spróbuję ją uspokoić.
- Wiktor z całym szacunkiem, ale liczy się czas. Nie możemy pozwolić by zbyt długo pozostawała w tym stanie.
- Wiem o tym! - krzyknął na lekarza, ale zaraz się zreflektował. - Wybacz. Daj mi dosłownie chwilę. Znam ją, a ona zna mnie.
- Dobrze… - mężczyzna zgodził się wyraźnie niechętnie. - Pani Leno, proszę ją puścić.
Pielęgniarka posłuchała bez zbędnych pytań i gestów.
- Anno – zawołał spokojnie Wiktor, ale dziewczyna nadal była gdzieś indziej – Anno!!, to ja! Spójrz na mnie!
Mętny wzrok dziewczyny zwrócił się w jego stronę. Wiedział, że wciąż jej nie odzyskali, ale był postęp. Próbował więc dalej.
- Anno, jestem tutaj. Nic Ci już nie grozi.
- Wiktor? - zapytała z trudem łapiąc oddech i czując, jak serce próbuje wyskoczyć jej z piersi. Powoli wracała do świadomości. Znów była w sali szpitalnej. Nieznośny ból w klatce piersiowej sprawiał, że chciało się jej płakać i odczuwała strach. - ja… co się dzieje?…
- Spokojnie. Wszystko mamy pod kontrolą – mówił do niej łagodnie, ale stanowczo. Jednocześnie kiwną głową na lekarza, aby przygotował się do zastrzyku. - Połóż się proszę, damy Ci lekarstwo.
- Boli mnie… - wysapała chwytając się dłonią za serce, ale dała się mu położyć.
- Wiem Anno, zaraz będzie lepiej. Rozluźnij się tylko i daj rękę.- starał się ze wszystkich sił zachować opanowanie.
Jego kolega po fachu zauważył jednak, że znajomość z pacjentką odcisnęła na nim swoje piętno. Przysunął się do łóżka i powoli podał zastrzyk prosto w żyłę na zgięciu ręki. Dziewczyna przymknęła oczy i zaczęła się uspokajać. Po jakimś czasie, gdy ból minął, a sprzęt obok niej przestał tak upiornie piszczeć ponownie otworzyła oczy. Wydawało się jej, że minęła ledwie sekunda, ale teraz w sali nie było już nikogo poza nią i Wiktorem.
- Jak się czujesz? - zapytał ze spokojem Wiktor.- Coś Cię jeszcze boli?
- Nie, wszystko jest w porządku – odpowiedziała cicho, czując ogarniające ja zmęczenie.
- Przypomniałaś sobie wszystko? - zaryzykował, choć wiedział, że nie powinien tego robić. Nie tak od razu.
Dziewczyna przymknęła oczy i pokręciła przecząco głową. Dłonie zacisnęła na pościeli, co sprawiło, że Wiktor wzmógł swoją czujność, a przez myśl przeszło mu, że popełnił błąd. Jeśli ponownie wpadnie w szał, może już nie dać rady jej uspokoić. Nic takiego jednak się nie stało. Anna wzięła głęboki oddech, poluźniła palce rąk i otworzyła oczy.
- To jedynie krótkie urywki…
- A więc jednak coś sobie przypomniałaś?
- To co wydarzyło się w dniu porwania… Wiktor? - zawołała, a potem wzdrygnęła się, jakby chciała to wycofać.
- Słucham Cię. Jeśli chcesz o tym porozmawiać, to śmiało. Jesteśmy przyjaciółmi, chyba już to wiesz!.
Uśmiechnęła się do niego blado i bardzo nieśmiało. Minęła długa chwila zanim odważyła się cokolwiek powiedzieć. Trawiła w sobie wszystko to, co się teraz gromadziło w jej głowie. Musiała sobie to jakoś poukładać.
- Pamiętasz, gdy byłam u Ciebie w pierwszych dniach. Tamtej nocy miałam sen… koszmar…
- Pamiętam.
- To nie był jedynie sen… to były wspomnienia… mgliste, okrutne wspomnienia. To wszystko wydarzyło się naprawdę… - do oczu napłynęły jej łzy, a głos zaczął się łamać. Kolejne słowa były piskliwe. Z trudem powstrzymywała łkanie – On naprawdę mnie sprzedał… mój własny ojciec... potraktował mnie, jak rzecz… zwyczajnie się mnie pozbył…
- Nie myśl o tym. On odpowie za swoje czyny. Zwłaszcza teraz, gdy sobie przypomniałaś tamten dzień. - nie był pewien czy powinien to mówić. Czy ona będzie wstanie zeznawać przeciw swojemu ojcu i oprawcy w jednej osobie?. Przeklął w myślach za swoja głupotę. To już kolejny raz dzisiaj, gdy nie postępuje racjonalnie.
Potrzebowała dłuższej chwili by się uspokoić na nowo. Czuła się okropnie i bardzo źle z tym wszystkim, ale w tym momencie najbardziej odczuwała wstyd, że tak dała się ponieść emocjom czy Wiktorze.
- Wybacz – powiedziała ocierając łzy z policzków i starając się uśmiechnąć – Rozkleiłam się i zawracam Ci głowę tym wszystkim…
- Daj spokój. Od tego są przyjaciele, nie?. - odpowiedział jej nie tylko słowami, ale i promiennym uśmiechem.
- Masz własne sprawy na głowie… - spuściła wzrok na swoje dłonie. Nagle coś sobie uświadomiła i zaczęła się rozglądać niespokojnie.
- Co się stało?. Szukasz czegoś? - nie wydawał się zaskoczony jej zachowaniem, choć bardziej domyślał się niż wiedział, o co jej chodzi.
- Gdzie jest mój telefon?. Jest już późno, na pewno się nie pokoi. Pewnie dzwonił i teraz się martwi, że nie odebrałam – wciąż gorączkowo rozglądała się w około, zaglądała do szafki i szuflady przy łóżku.
Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Dzwoniłem do niego, ale nie odbierał… - ton jego głosu zmienił się na surowy, ale najwyraźniej dziewczyna tego nie zauważyła, to zignorowała to.
- Oh… no tak, pewnie jest zajęty. Miał jakąś ważną sprawę dzisiaj… - tłumaczyła go sama przed sobą, choć czuła w sercu ukłucie bólu. Co jednak miała powiedzieć?, nie mogła narzekać, w końcu to jego brat. Nie chciała stawiać go w niezręcznej sytuacji nadając na Artura.
Wiktor zacisną pieści w geście złości, a jego nozdrza rozchyliły się w gniewie. Był bliski wybuchu, ale powstrzymał się ze względu na jej stan. Nie było to wcale łatwe, nie miał jednak wpływu na to, co działo się między nią, a jego bratem.
- Powinnaś odpocząć. Telefon pewnie został wraz zresztą rzeczy u Marka – skłamał. Torebka oraz jej zawartość spoczywała w jego samochodzie. - Ja go powiadomię, o nic się nie martw.
- Dziękuję, Wiktorze. To wiele dla mnie znaczy – uśmiechnęła się uspokojona. - Czy mogę liczyć na to, że jutro odzyskam swoje rzeczy?. Chciałabym wrócić do domu, ale… - ponownie spuściła wzrok i zasmuciła się.
- Lekarz prowadzący mówił, że potrzymają Cię tutaj jeszcze trochę. Ta na wszelki wypadek. Ale nie martw się na pewno za dzień lub dwa wrócisz do siebie. Tymczasem jeśli czegoś potrzebujesz daj znać, załatwię co trzeba.
- Dziękuję. Myślę, że przydałaby mi się jakaś książka, ale nie chciałabym Cię zbytnio fatygować. I tak przeze mnie masz teraz więcej na głowie. Mam na myśli pracę w klinice.
- Tym się w ogóle nie przejmuj. Ja i Halinka wszystkim się zajmiemy, a Ty powrócisz do pracy szybciej niż Ci się wydaje. Rozluźnij się i wypocznij. Gdybyś miała problem ze snem powiedz pielęgniarce, z pewnością da Ci coś, co pomoże.
Skinęła głową wdzięczna za jego troskę. Potem pożegnali się i została w sali sama ze swoimi myślami i nowymi, a raczej starymi, odzyskanymi wspomnieniami."

Pozdrawiam!
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz