niedziela, 4 lutego 2018

O pisaniu i nadziejach, a czasem ich braku - czyli myśli luźne ^^

        Jak wiecie ostatnio zajmowałam się przepisywaniem swojej powieści z papieru na komputer. (No wiecie, wiecie... bo was katowałam tą informacją przez poprzedni miesiąc ^^). Muszę przyznać, że na rzecz tego przedsięwzięcia porzuciłam całe moje pisanie obecnych twórczości, a i wiele innych spraw. Oczywiście w głowie kołatały mi się rzeczy, które chcę napisać... obrazy scen, które zamierzam opisać itp., ale nie miałam czasu by to rzeczywiście spisać.
        I wiecie co wam powiem o tym przepisywaniu?. To było strasznie męczące!!. To zupełnie tak, jakbym na nowo pisała tą samą historię i na dodatek miała na to mocno ograniczony czas!. Dlaczego tak?. Dlatego, że moja głowa analizowała na nowo każde zdanie, każdy akapit, każdy opis postaci i zdarzeń. Tu coś dodała, a ma odjęłam. Tu coś zmieniłam minimalnie, a gdzie indziej całkowicie przeobraziłam materiał. Spodziewałam się co prawda, że tak to będzie wyglądało, ale... ło matko... Jak już skończyłam poczułam się nie tylko szczęśliwa, że wyrobiłam się i to przed czasem!!, ale również poczułam ogromne... przeogromne zmęczenie _-_
      Biorąc pod uwagę powyższe potrzebowałam chwili, żeby odetchnąć. Co za tym idzie powieść, którą pisałam wcześniej, pozostawiłam nieruszoną przez miesiąc czasu(to niemal, jak porzucenie!^^). Jednak w końcu do niej wiernie powróciłam (zwłaszcza, że to notabene druga część tej przepisywanej ^^). Jakież było moje zaskoczenie, gdy zastałam co?... rozpoczęte i nieskończone zdanie!. WTF!?. Przecież zawsze zapisuję wszystko, co napisałam i nigdy nie zostawiam niedokończonej myśli!
      Oj, chyba już wtedy musiałam być ładnie zmęczona!
      No i taka zagwozdka teraz... co ja to do cholibki chciałam tam napisać??. Już pomijam fakt, że w głowie to ja byłam dużo dalej w tej historii niż to miało miejsce w rzeczywistości ^^. Jeszcze mi wpadło do głowy, że zwyczajnie w zdaniu wstawiłam kropkę zamiast przecinka i stąd nowe zdanie zaczynające się od "gdy" ^^. Ale czytam zdanie jedno, drugie... i nie!. No nie ma bata!! na sto procent chciałam tam dać nowe zdanie, tylko jakie? O_o. I od razu człowiek sobie uświadamia, że odpoczęłam, to teraz łatwo nie będzie od samego początku ^^. Ale nie ma co!. Trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty. Nikt tego za mnie nie zrobi, a w głowie aż wrze od pomysłów i skrzętnie obmyślonych (wyobrażonych w niemal każdym szczególe) zdarzeń w kolejnych scenach książki!.

      Kiedyś czytałam artykuły na temat wysyłania swoich prac do wydawnictw. Tego, jak przygotować tekst i siebie. Tego co należy pisać, a czego pisać wręcz nie wolno!. Oczywiście na dłuższą metę stare artykuły są o du... do kosza ^^. A to dlatego, że "przespacerowałam się" trochę po stronach wydawnictw i każde ma swoje własne, osobiste wymogi, co do powieści, autorów i tego, czego wymagają na wstępie od ewentualnych twórców. Jednak nie o tym chciałam...
     Trafiłam kiedyś na tekst w powyższym temacie napisany przez pewną panią, która słusznie zauważyła, że bycie pisarzem to niełatwe zadanie. Przede wszystkim dlatego, że większość z nich ma również pracę, rodzinę, a czasem jedno i drugie.
       O! To, to, to!! Kiedyś znajome z pracy dowiedziawszy się, że piszę, zapytały się mnie kiedy ja mam na to wszystko czas, i czy ja w ogóle sypiam? ^^. Nie dziwi mnie to wcale, bo uwierzcie... czasami naprawdę mam ochotę zarwać nockę, żeby popisać... Jeszcze całkiem niedawno miałam na głowie dom, dwójkę dzieci i pracę, a do tego swoje pasje, których starałam się nie zaniedbywać, bo (cicho marzę, że to moja przyszłość). Teraz może nie mam na głowie oficjalnej pracy, ale ten kto ma dom i dzieci wie, jak wiele to zajęć, jak wiele wymaga czasu, poświęcenia i zaangażowania. A im dzieci więcej (mnie doszło trzecie ^^), tym pracy jest więcej.
       Nie narzekam, broń Boże!!. Nie zamieniłabym swoich dzieci na nic innego! Nie zamieniłabym życia jakie prowadzę na żadne inne!!. Tylko podkreślam fakty.

       Niejeden pewnie powie "Głupia". Możliwe... Bo po co to robię?, po co się męczę, skoro nic z tego nie mam?. No tak. Kiedyś miałam. Kiedyś przez krótki czas pracowałam, jako copywriter (pisałam teksty o danej tematyce na zlecenie - swoją drogą za marne grosze...). A teraz?. Teraz, cóż... głównie "do szuflady", dla nielicznych znajomych i rodziny?... Póki co tak. Możliwe, że zawsze tak będzie. Tylko, że to sprawia mi przyjemność.
        Lubię pisać, uwielbiam tworzyć!!. Wymyślać i po części dzięki temu żyć w swoim własnym świecie ^^. Żyję życiem swoich postaci - nie tylko głównych bohaterów - żyję ich problemami, smutkami, ale i radościami, ich szczęściem i miłością!. Raz po raz dzięki nim na nowo odkrywam swoją miłość!. Miłość do męża, dzieci, rodziny, ale i zwierząt, roślin i całego świata!. Dzięki nim po raz kolejny mogę przeżywać zauroczenie, przyjemnie nieprzyjemny dreszcz w obawie o przyszłość i nawet pierwszy pocałunek (o reszcie nie wypada mówić głośno ^^).
        Pisanie daje mi to wszystko, co powyżej. Daje mi też odprężenie i odstresowanie. A dalej?. Zobaczymy. Ostatnio poszłam o krok dalej. Bo ileż można marzyć o wydaniu książki, o szerszym gronie czytelników, jeśli się człowiek nie kopnie w cztery litery i nie wypuści swojego dzieła w świat?. Jakie będą tego skutki?. Nie wiem i nie nastawiam się (chyba, że o negatywnych skutkach też mówimy ^^ - Tu w tym momencie znajdzie się co najmniej jedna osoba, która osobiście skopie mi moje cztery litery ^^).
         Ten blog również jest jednym z kroków w przód. Tu też nie wiem jakie będą tego skutki. Na razie niewielkie patrząc na to, jak "zasypujecie" mnie komentarzami ^^. Czy to źle?. Nie wiem, bo komentarze mogą być różne, jak pisałam w pierwszym moim poście na tym blogu. Na pewno brakuje mi tych od serca, tych szczerych, a i miło byłoby usłyszeć jakieś budujące i miłe dla oka wpisy. No cóż... może kiedyś się doczekam ^^.
Miewałam i gorsze dni, gdy wszystko wydawało się być "Fe". Wtedy zadawałam sobie pytanie "czy to ma sens?", "Czy mam jakiekolwiek szanse?".
      Był czas, gdy moja przyjaciółka mocno na mnie naciskała, aby wysłała swoja książkę do wydawnictwa. Nie rozumiała dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam i na co czekam. Ja jednak byłam wtedy na etapie "To jest za słabe", "Za mało umiem", "Nie mam szans...". Za każdym razem, gdy wydawało mi się, że "Dam radę!", okazywało się, że jednak nic z tego... Bałam się odrzucenia mojej pracy, bałam się usłyszeć "To do niczego!", "Daj sobie spokój", "Nie nadajesz się". Moje wcześniejsze doświadczenia sprawiły, że mimo mocnego charaktery zwyczajnie w siebie nie wierzyłam. Miałam bardzo niską samoocenę.
       Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Do pewnych spraw trzeba dość dłuższą drogą. "W drodze ninja nie ma drogi na skróty." ^^. Wydarzenia ostatnich trzech lat oraz ludzie, których spotkałam na swojej drodze w tym czasie pokazały mi, że stać mnie na naprawdę wiele i warto w to uwierzyć!. Niejednokrotnie udowadniałam sobie samej, że dam radę, że potrafię wiele!. Usłyszałam wiele miłych i budujących słów. Stanęli na tej drodze również tacy, którzy próbowali pode mną dołki kopać, którzy stawiali przede mną przeszkody większe i mniejsze. Cóż... należy im jedynie współczuć, że potrafią tylko to ^^. A ja?. Ja już tak mam (i to od dziecka), że nawet jak upadnę, to wstaję i biegnę dalej z uniesioną głową. Przeszkody na mojej drodze nie przygniatają mnie, nie ograniczają, a wzmacniają.
     To wszystko sprawiło, że postanowiłam po raz kolejny iść przed siebie nie oglądając się na to, co powiedzą inni. Próbować dążyć do wyznaczonego celu i nie poddawać się. Dlaczego?. Bo wiem, że warto, bo kocham to co robię. A cele, które sobie postawiłam są spore, wiem i nie dotyczą tylko i wyłącznie pisania ^^. O tym w dalszej przyszłości.
      Czas pokaże, co mi z tego wszystkiego przyjdzie. Czy kiedyś uda mi się wyjść poza obręb znajomych i rodziny?. Czy też już zawsze będę pisała dla siebie i do szuflady?. Poczekamy, zobaczymy. Tymczasem pora uciekać. Obowiązki czekają!.

Pozdrawiam,
Agafi






3 komentarze: