czwartek, 1 lutego 2018

"Nie przeszkadzaj" i "Jestem zajęty/a" dwa słowa stanowczo nadużywane w domach!

       Ile razy zdarzyło się wam odgonić dzieci, bo jesteście zajęci: sprzątaniem, gotowaniem, praniem, myciem garów itp.? Ile razy w tej sytuacji mówiliście "przeszkadzasz mi", "idź pooglądać bajkę/ pobawić się"?. Jasne!. Czasem po prostu, najzwyczajniej w świecie się spieszymy. Czasem robimy rzeczy, którymi dziecko się nie zajmie, bo może zrobić sobie krzywdę, poparzyć się. Czy zwyczajnie czynności są naprawdę niedostosowane do wieku dziecka. Ja bije się w pierś i z pokorą przyznaję, że mimo moich starań z pewnością czasem mi się zdarza. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!

JEDNAK!! 
1) Zawsze staram się wyjaśnić, przynajmniej jednym zdaniem dlaczego teraz nie mogę czegoś dla pociechy zrobić lub dlaczego nie może teraz mi towarzyszyć moje dziecię. 
2) Mówię, aby poczekali oraz, że - za chwilę, za 5,10 czy ileś tam minut - do nich przyjdę, zawołam ich lub zwyczajnie proszę, aby moment poczekali. Potem zwyczajnie pytam co chcieli powiedzieć, czego potrzebują lub wykonuje czynność, o którą zostałam poproszona.
3) Przetrawiam w głowie z prędkością światła, czy przypadkiem wśród moich zaplanowanych zajęć nie ma czegoś, choćby najmniejszej rzeczy, którą moje małe lube mogłoby zrobić ze mną lub za mnie. (Coś podać, coś obrać, coś wyciągnąć, albo schować). I nawet jeśli w pierwszej chwili zdarzy mi się odesłać z kwitkiem jedno czy drugie, to po krótkim namyśle wzywam je z powrotem i daję misję do wykonania. - Zawsze jakaś się znajdzie.

     Dziwi mnie, gdy widzę lub słyszę, jak rodzice na każdym kroku odganiają swoje dzieci od obowiązków mamy/taty. Bo przeszkadzają tylko i się pod nogami plątają. A jeszcze większy dziw jest, gdy to oni potem się dziwią, że dziecko czegoś zrobić nie chce lub nie umie!. Aha! i jeszcze wszystkim zachowaniom winne są bajki i gry!, ale o tym innym razem ;)
       Czemu mnie to dziwi?, bo po pierwsze nie ma w tym żadnej wyższej filozofii, a w zamian daje to wiele korzyści, a których opowiem za moment. Po drugie kiedy, jak nie teraz korzystać z chęci dzieci do sprzątania czy pomagania w kuchni?. Jak będą starsi, a się do tego nie wdrążą i nie zachęcimy ich, że to może być całkiem fajne i zabawne (na zasadzie skojarzeń/wspomnień), to wołami ich do tego nie zaciągniemy!

Czy to naprawdę takie trudne?
      Nie. Tak myślę. Wystarczy trochę chęci i na wszelkie wypadek zaopatrzenie się w dwie lub nawet trzy obieraczki ^^, co najmniej dwa wałki (może być jeden zabawkowy, ale najlepiej taki, który nie wałkował plasteliny :P) i dwie stolnice (zawsze można wykorzystać czystą drewniana deskę lub również zabawkową stolnicę). To takie podstawowe rzeczy, które najczęściej są w użyciu w naszym domu. W końcu do wyciągania zakupów, chowania czy wyjmowania rzeczy do/z szafek lub lodówki sprzętów nie potrzeba, no chyba, że krzesło ^^.
      Ilość przedmiotów zależna jest od ilości naszych małych pomocników, jacy ewentualnie mogą się ujawnić w danym czasie ^^.
    Oczywiście chęć pomocy ze strony milusińskich i nasza możliwość podarowania im czasu z dodatkiem nauki i wykonywania obowiązków domowych nie kończy się na kuchni i rozpakowywaniu zakupów. Choć tu również mamy duże pole do popisu. Dzieci mogą z nami obierać warzywa i owoce, pomagać nam wałkować ciasta na ciasteczka czy pierogi, lepić te pierogi, wycinać koła, ciasteczka i inne. Mogą również podawać nam przedmioty, przesypywać np.cukier czy mąkę  do lub z pojemników, podać jajko (ja wiem... strasznie teraz są drogie... ale czy naprawdę zbiedniejemy, jak jedno czy dwa wylądują na ziemi zamiast w naszej dłoni?. Najwyżej pies/kot się ucieszy ^^. A jak ktoś nie ma, trudno. Niech pocieszy się myślą, że przynajmniej podłogę wymyje i będzie czysta ^^.
     Jeśli naprawdę nie macie w kuchni miejsca na "kucharek sześć", to dajcie dzieciom do zabawy kawałek ciasta na pierogi czy na ciasteczka i niech się trochę pobawią w pokoju. Jak się boicie o dywan, to zwińcie na chwilę, a jak macie wykładzinę, to rozłóżcie tam coś. Karton, gazety, folię, reklamówki ze sklepów... cokolwiek.
      Z obowiązków poza kuchennych: Super zabawa może być wycieranie kurzy, choćby wilgotnymi chusteczkami, próby odkurzania dywanów i podłóg (nawet jeśli nieudolne i krótkie), pomoc w wieszaniu i ściąganiu prania, wrzucanie brudnych rzeczy do pralki czy kosza. Ze wszystkiego można zrobić zabawę. Rzut w dal, czy trafisz praniem do pralki/kosza?. Można włączyć muzykę i tańczyć przy rozwieszaniu prania. Przy myciu garów też można. Wskrześmy w sobie coś z dziecka. To ułatwia życie wszystkim, nie tylko dzieciom, ale i nam samym. Zaszalejmy!.

Jakie są tego zalety/ korzyści?
1) Może z początku nie koniecznie przyśpieszy nam to pracę, czasem wręcz spowolni ją. Na dłuższą jednak metę zyskujemy pomocnika, który po jakimś czasie naprawdę będzie nas odciążał.
2) Dzieci uczą się nie tylko obserwując, ale również powielając nasze zachowania. Zatem w taki sposób uczymy ich tego, co przyda się w przyszłości zarówno nam, jak i im. Przekazujemy także pewien wzorzec zachowania oraz pokazujemy rolę.
3) Co idzie za powyższym uczymy dzieci samodzielności, odpowiedzialności i wielu różnych nowych umiejętności, których nie zdobędą sami i najprawdopodobniej nie zdobędą również w przedszkolu czy szkole. - Dlaczego?. Bo choć placówki oświatowe przekrzykują się w reklamowaniu czego to dzieciom nie zapewniają, a w rzeczywistości niewiele z tego wynika. To jednak nie koniecznie jest winą lenistwa czy zaniedbania, a raczej niemożności wykonania, gdy w grupie 15-25ciorga rozbrykanych szkrabów naukę i "władzę" sprawują najczęściej dwie panie (a czasem o zgrozo i gorzej...). Zresztą... Na litość Boską!! nie oczekujmy, że placówki, które mają WSPOMAGAĆ ROZWÓJ DZIECKA  zrobią za nas większość prac...
4) Dodam jeszcze, że dziecko uczy się, że nie zawsze to co wydawało się takie fajne, nie wszystko co robi mama czy tata jest banalne. Zatem uczymy dzieci, jak ciężka bywa praca nawet ta wykonywana w domu - a za tym zaraz idzie szacunek dla nas, naszych poświęceń i naszej pracy!.
5) To co najważniejsze i w sumie powinno być na pierwszym miejscu - Dajemy dzieciom swój CZAS!. Tak cenny zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w dobie pogoni za pieniądzem, własnym rozwojem i Bóg jeden wie czym jeszcze...
      Pokazujemy, że praca może być przyjemna, zabawna, że wszystko można robić razem i przy tym rozmawiać o wszystkim i o niczym. Wzbudzamy w dzieciach poczucie bezpieczeństwa, a także szacunek dla nas samych. Budujemy w nich przeświadczenie, że zawsze będziemy dla nich!, że zawsze mogą przyjść i nie usłyszą "Nie teraz!", które często zamienia się w niewypowiedziane , ale zastosowane (czasem nieświadomie) "Nigdy"...

Zatem:
      Pozwólcie czasem zawrócić sobie głowę byle bzdurą, pozwólcie obrać marchewkę, ziemniaka (to trudniejsze dla dziecka, nawet jeśli wam się wydaje inaczej. Marchewka lepsza ^^). Pozwólcie ulepić kulki z ciasta, wyciąć kółka czy ciasteczka foremką, dajcie spróbować ulepić własnego rozleciałego pieroga!. Pozwólcie niedokładnie wytrzeć kurze, podłogę czy odkurzyć dywan (się poprawi potem). Niech czasem wam coś podadzą, coś zamieszają w misce czy garnku!. To się opłaca!!

Na koniec ciekawostka!
       Tego posta pisałam niemal cały dzień ^^. Jeśli wiec, gdzieś, w którymś miejscu jest nieskładny, to wybaczcie ^^.


Pozdrawiam,
Agafi

Poniżej pierogi ruskie własnoręcznie zrobione w zeszłym roku przez moją córkę (wówczas 5 letnią). Byłam zaskoczona ich jakością i dokładnością wykonania!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz