sobota, 1 lutego 2020

Podsumowanie stycznia

 Mamy dziś 1 lutego, zatem czas na podsumowanie minionego, a zarazem pierwszego miesiąca nowego roku.
Się uparłam i brnę w swoim postanowieniu czytelniczym, tak więc styczeń zakończyłam mając na koncie 5 książek, w tym dwie 300, i jedną ponad 500 stronicową. Może dla niektórych nie jest to żaden wyczyn (np. moja siostra przeczytała w styczniu 8 książek, więc tego no… Jakby nie patrzeć mocno brnie do swoich 100 na rok ^^). Ja za to mam szczerą nadzieję, że utrzymam swój… jak to nazwać?, bo przecież nie zapał. Tego akurat mi nie brakuje. Mam nadzieję, że uda mi się w dalszym ciągu wygospodarować tyle czasu i sił na czytanie co teraz, a może nawet więcej :).
Tak czy owak jestem bardzo zadowolona z tego stanu rzeczy i trzymam za siebie kciuki ^^. Przyczyniłam się również do pobudzenia innych w czytelniczym „Szale”, a mianowicie dwóm przyjaciółkom pożyczyłam książki ze swojego księgozbioru :P. Mam nadzieję, że się im spodobają i zachęcą do dalszego czytania.

Kolejna styczniowa sprawa.
Uczestniczyłam w fantastycznym szkoleniu prowadzonym przez rewelacyjną terapeutkę w wielu dziedzinach. Kobieta, jak to mówią z „jajem”, a ponadto ogromnym zapałem i wiedzą, którą z przyjemnością przekazuje innym. Chętna by odpowiadać na pytania i wspierać swoich uczniów nawet po zakończonym szkoleniu. (I dlatego od razu zapisałam się do niej na kolejne szkolenie ^^).
Wracając do tematu. Po zakończonym kursie otrzymałam certyfikat i tytuł Terapeuty Ręki I i II stopnia – czyli, jak wspominałam ostatnio powiększam swoją wiedzę i umiejętności w mojej wiodącej dziedzinie – pedagogice.
Jak to zwykle ze mną bywa po takich dobrych chwilach mam masę pomysłów, zapału i chęci, by zrobić pożytek z tej mojej nabytej wiedzy i umiejętności. Teraz tylko muszę to sobie jakoś sprytnie poukładać w głowie i najlepiej również na papierze.

W dalszym ciągu prowadzę również swoją działalność, a co za tym idzie tworzę nowe zabawki, przytulanki, podusie i inne hand mad’y spod mojej ręki. Właśnie skończyłam wykonywanie nowego zlecenia dla pewnych braci ^^ i jestem na wykańczaniu projektu z okazji walentynek. Nie każdy obchodzi, ale te już tuż tuż!! - jeśli więc macie jakieś życzenia i chcielibyście zlecić mi wykonanie, jakiegoś drobiazgu dla swojej walentynki, to serdecznie zapraszam do kontaktu^^.

Więcej „grzechów” nie pamiętam. A tak na poważnie, to nic takiego nadzwyczajnego się w tym miesiącu nie działo. Głównie choroby moich dziewczyn, obowiązki domowe i „pracowe” oraz szkoła i zakończenie pierwszego semestru. Teraz jesteśmy już po pierwszym tygodniu ferii, które spędziliśmy w gronie rodzinnym (mąż miał urlop ^^), a jutro zjeżdża do mnie siostra ze swoimi pociechami ^^.

To na odchodne dalsza część losów Anny (jeśli kogoś interesują w ogóle, heh…) zaczyna robić się poplątanie. Swoją drogą ciekawe czy nie przesadziłam… Ale cóż powieść, to powieść, a wyobraźnia podpowiada swoje własne obrazy.

W każdym bądź razie życzę miłego czytania :)


"Wiktor ciężko pracował w swoim gabinecie. Skłamał mówiąc, że nie będzie potrzebował pomocy, jednak czuł wściekłość, nie miał ochoty udawać, że jest inaczej. Nie umiałby ukryć tego i udawać przy Annie, że wszystko jest w porządku. Potrzebował czasu, bez niej. Musiał sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, poukładać i zastanowić się co dalej. Halinie powiedział, że Anna źle się poczuła i dlatego została w domu.
Trochę miał do siebie samego żal. Nie miał w sumie prawa zachowywać się w te sposób, ale jako przyjaciel Anny czuł się oszukany. Nawet jeśli spodziewał się, że Artur nie da jej odejść i postawi na swoim w tej kwestii.
Tuż przed południem do gabinetu przybył niespodziewany gość.
- Wiktorze, musisz mnie wysłuchać…
- Artur? Co Ty tu u diabła robisz?.
- Musimy porozmawiać.
- Ty i to Twoje musisz/ musimy. Ja mam pacjentów, bracie.
- Błagam… To naprawdę ważne.
Wiktor westchnął ciężko, ale wyszedł na korytarz i przeprosił czekającą tam klientkę.
- Pani wybaczy na chwilę.
- My tylko na obcięcie pazurków, nie śpieszy się nam – odpowiedziała dama z yorkiem na rękach.
- W takim razie ja się tym zajmę – zaproponowała Halina, co i kobieta i Wiktor przyjęli z zadowoleniem.
- Dziękuję Ci, Halinko.
Kobieta mrugnęła do niego jednym okiem i zaprosiła klientkę z pupilem do drugiego gabinetu. Wiktor zaś wrócił do swojego, by dowiedzieć się co tak pilnego miał do niego brat.
- Mów, o co chodzi.
- O Annę…
Wiktor milczał, przyglądał się bratu. Z sekundy na sekundę widział, że młody jest coraz bardziej roztrzęsiony i przerażony. Sam również zaczynał odczuwać pewnego rodzaju niepokój.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?.
- Zrobiłem coś strasznego… Anna… ona zerwała ze mną.
Wiktor szeroko otworzył oczy, tego nie spodziewał się zupełnie. Artur zaś kontynuował dalej pełen obaw.
- Powiedziałem jej o Alicji…
- Co proszę? Miałeś z nią zerwać dawno temu.
- Tak, ale nie zrobiłem tego wtedy… Ale zrobiłem to wczoraj!! - wykrzyczał widząc, że brat zamierza coś powiedzieć w tym temacie. - Chciałem, aby Anna mi wybaczyła i dała szansę raz jeszcze. Więc poszedłem do niej wczoraj po zakończeniu spraw z Alicją, tylko…
- Zaraz, zaraz…. To kiedy Anna z Tobą zerwała, nie wczoraj?
- Nie… w środę spotkała się ze mną specjalnie w tym celu… A ja… chciałem dodać sobie odwagi i dodatkowo wczoraj… Napiłem się chyba trochę za dużo…
- Co masz na myśli?
- No… nie pamiętam wszystkiego… ale chyba rzuciłem się na nią...
- Co zrobiłeś?! - Teraz wczorajszy obraz ułożył się w jego głowie w spójną całość. Poczuł, jak rzuca się na niego blady strach i wstyd jednocześnie. Jak mógł tak potraktować Annę...
- Ja… byłem pijany… ale przesadziłem… pamiętam tylko, że rzuciłem ją na kanapę w salonie, siłą trzymałem i rozpiąłem bluzkę… chyba jej dotykałem…
- I całowałeś – Wiktor czuł, jak narasta w nim gniew. Ręce zacisnął w pięści.
- Braciszku ja… - nie zdążył dopowiedzieć nic więcej, bo brat wymierzył mu cios pięścią prosto w policzek.
- Kretyn!! Kompletny Debil!
Podszedł szybkim krokiem do oka i próbował się uspokoić, zastanawiając co powinien teraz zrobić. Odwrócił się do Artura i patrzył na niego, jakby chciał go zabić. Mężczyzna zaczął się poważnie bać.
- Wiktor ja… miałem nadzieję, że ją tu spotkam...
- Została w domu.
- Rozumiem…
- Niczego nie rozumiesz!
Na chwilę zapadła nieprzyjemna cisza. Zaraz jednak odezwał się starszy z mężczyzn.
- Pojedziesz teraz ze mną i przeprosisz ją za swoje zachowanie, a potem nigdy więcej się z nią nie zobaczysz.
- Ale ja ją kocham! Nie mogę…
- Ty chyba sobie żartujesz?!. Tak okazujesz miłość?. Gwarantuję Ci, że nigdy więcej się do niej nie zbliżysz!. A teraz za mną.
Wiktor przekazał Halinie, aby zamknęła gabinet i wywiesiła informację, że w dniu dzisiejszym będzie nieczynne. Kobieta widziała, że był wzburzony, zresztą słyszała też jego krzyki dochodzące z gabinetu, ale o nic nie pytała widząc bladego Artura za jego plecami. Lekarz myślał tylko o tym, że teraz musi zająć się Anną. Źle się stało, że w taki sposób zachował się wczoraj wieczorem i dziś rano. Teraz musi to jakoś naprawić i wesprzeć ją.
Szybko dojechali do domu Wiktora, było trochę po dwunastej w południe. Weszli do domu i Wiktor zaczął wołać Annę. Nie odpowiadała. Dlatego weszli na piętro i podeszli pod drzwi jej pokoju.
- Zanim tam wejdziemy pamiętaj jedno – zaczął ostro Wiktor – Nie podchodzisz do niej, nie dotykasz jej, zrozumiano? Masz ją przeprosić, poprosić o wybaczenie i zniknąć z jej życia i tego domu!
- Ale…
- Żadnego „ale”!!
Zapukał do drzwi i jeszcze raz zawołał Annę.
- Anno, to ja Wiktor, to ważne. Mogę wejść? - nadal cisza, czyżby jej nie było?. Nie dobrze by było, gdyby gdzieś wyszła w takim stanie. Chwycił za klamkę i nacisnął ją – Anno?
Otworzył drzwi i wszedł do środka. To co zastał wewnątrz sprawiło, że niemal zatrzymało się jego serce. Dziewczyna leżała na łóżku, biała pościel była cała we krwi. Żyły lewej ręki były podcięte. Była blada, niemal sina i nieprzytomna. Wiktor rzucił się do niej wołając ją i próbując ocucić. Żyła - tego był pewien, sprawdził to dokładnie. Z nadgarstka wciąż lała się krew. Spojrzał w stronę drzwi, stał w nich całkiem przerażony Artur.
- Artur przynieś moją torbę! - chłopak nie reagował, więc zawołał głośniej – Artur!! Torba!!
- Co? Jaka torba? - ocknął się, ale wciąż nieprzytomnym wzrokiem patrzył na dziewczynę.
- W moim pokoju przy łóżku, leży Torba lekarska, przynieś ją – Artur skinął głową, ale nadal stał zapatrzony na nadgarstek dziewczyny, który teraz dłonią zaciskał jego brat. - Artur, do diabła!! Chcesz, żeby umarła!!?
Zerwał się w końcu i pobiegł do pokoju po drugiej stronie korytarza. Nie mięło wiele czasu, gdy biegiem wrócił i podał Wiktorowi Torbę. Ten kazał mu ją otworzyć i wyciągnąć gaziki oraz bandaże. Przyłożył grubą warstwę gazików do nadgarstka dziewczyny i nakazał bratu je mocno zaciskać. Przerażony młodzieniec robił wszystko, co ten mu nakazał. Wiktor w tym czasie ubrał rękawiczki oraz przygotował igłę i nić chirurgiczną. Zdezynfekował ranę i nakazał Arturowi nałożyć rękawice i mocno przytrzymywać ranę oraz drugą ręką osuszać ją delikatnie co jakiś czas. Sam zaś zabrał się za szycie.
Po skończonym zabiegu podłączył dziewczynie kroplówkę. Może nie było to standardem, ale Wiktor zawsze miał przy sobie takiego rodzaju sprzęty na wypadek wezwania do nagłego przypadku w klinice lub przez policję do nagłej akcji w terenie. Wszystko załatwione było legalnie. Jako lekarz i weterynarz prowadzący własną działalność mógł zaopatrywać się we wszystkie sprzęty i wiele leków czy kroplówek, na które było go tylko stać.
Po kilku godzinach, kiedy sytuacja się uspokoiła i Wiktor upewnił się, że dziewczynie nic już nie zagraża wstał i podszedł do brata, który stał w korytarzu opierając roztrzęsione ręce na barierce. Artur był biały niczym ściana i wciąż mocno zdenerwowany. Jego brat zdawał się tym jednak nie przejmować. Chwycił go za koszulę i mocno uderzył jego plecami o ścianę.
- To Twoja wina! Zapamiętaj to sobie!
- Wiktor, ale…
- Nigdy więcej nie chcę Cię tutaj widzieć, zrozumiałeś?
- Wiktor błagam, ja… Kocham ją, nigdy bym…
- Skrzywdziłeś ją po raz koleiny!. To Twoja wina, skończony idioto!
- Wiktor, błagam Cię , przestań… ja… nie zniosę tego…
- Ty?, TY!?. Ale ona musiała to znosić!!. Wynoś się stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi na oczy!
- Bracie…
- Nie jestem już Twoim bratem!. Przegiąłeś!
- Wiktor… co Ty mówisz… - był coraz bardziej przerażony tym, co mówił jego rodzony brat. Jego ukochany brat, który zawsze go wspierał i bronił. Teraz bronił kogo innego...
- I żebyś nie ważył się komukolwiek wspominać o tym, co tu zaszło, bo zabiję. Wynoś się stąd i nigdy nie pokazuj! - szarpnął go po raz kolejny i popchnął w stronę schodów – Wynocha!
Artur miał w oczach łzy, nadal cały się trząsł i ledwo stał na nogach, ale wiedział, że brat nie żartuje. Po raz pierwszy na poważnie się go bał. Uciekł z jego domu w pośpiechu nie wierząc w to wszystko, co się wydarzyło.
Wiktor jeszcze przez jakiś czas pełen gniewu patrzył w ślad za nim. Gdy trochę ochłonął wrócił do pokoju dziewczyny. Siedział przy niej do rana podmieniając kroplówki i sprawdzając jej tętno i temperaturę ciała.
Przebudziła się pod wieczór, ale tylko na chwilę. Na jego widok odezwała się.
- Wiktor…
- Nic nie mów, odpoczywaj.
Widział, że chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jej nie pozwolił. Po chwili znów spała. Straciła dużo krwi i organizm był wycieńczony. Potrzebował czasu, by się zregenerować. Następnym razem, gdy się obudziła był już dzień. On wciąż przy niej siedział. Tym razem widział, że patrzy na niego dużo przytomniej.
- Jak się czujesz?
Odwróciła wzrok nie odpowiadając. Westchnął.
- Muszę teraz na chwilę wyjść, ale kiedy wrócę porozmawiamy. To zbyt poważna sprawa, rozumiesz?
Nadal milczała, więc wstał i ruszył do wyjścia. Chwycił torbę, która leżała na progu i podszedł do jej łóżka.
- Jestem zmuszony podać Ci teraz środek nasenny, nie wiem do czego jeszcze jesteś zdolna... Muszę też zastanowić się, co dalej z Tobą będzie.
Spojrzała na niego wystraszona, ale nic więcej nie powiedział, podał jej dożylnie środek nasenny przez wlot wenflonu i wyszedł bez słowa. Czuła, jak serce zaczyna walić jej mocniej. Bała się. Nie wiedziała, co miał na myśli, co zamierzał zrobić?. Co w ogóle wydarzyło się wczorajszego dnia?. Nie pamiętała niczego poza tym, że kawałkiem szkła przecięła nadgarstek, a potem ocknęła się, gdy za oknem było ciemno, a on siedział przy niej. Teraz mówił do niej bardzo spokojnie, a jednak zdawał się być wściekły.
Nie minęło wiele czasu nim ponownie zasnęła pod wpływem podanego specyfiku. Przed wyjściem zaglądnął do niej, by sprawdzić czy środek zadziałał. Spała tak spokojnie. Przez chwilę przyglądał się jej. Czekająca ich rozmowa nie będzie łatwa, ani przyjemna dla żadnej ze stron. Nie ma jednak wyjścia.
Teraz miał kilka spraw do załatwienia. Wczoraj zadzwonił do Haliny i nakazał jej zamknąć klinikę do poniedziałku. W domu nie było go zaledwie godzinę, ale w tym czasie dużo myślał o zaistniałej sytuacji, a im więcej o tym myślał, tym był coraz bardziej napięty i zdenerwowany."


Pozdrawiam,
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz