"Pisarz ma podwójną osobowość.
Jedna pisze, druga zmaga się z życiem.
Dwa JA, które rozmawiają ze sobą, kłócą się."
- Film "Dama w Vanie"
Całkowicie muszę zgodzić się z dwiema pierwszymi linijkami. Co do trzeciej?, hm... może nie rozmawiam z sobą samą i nie kłócę się z moim wewnętrznym "ja", ale z pewnością często zachowuję się niczym wariatka ^^ bowiem moje postacie rozmawiają ze sobą w mojej głowie, ale często i za pomocą moich ust.
Gdyby ktoś z was zobaczył mnie w moim "transie", gdy siedzę sama w kuchni, łazience przed lustrem, w kąpieli czy przed snem leżę w łóżku, a moje usta niemo wypowiadają myśli bohaterów... Ba! nawet mimika twarzy ukazuje ich zaskoczenie, szok, lęk, wściekłość i tysiące innych uczuć... Czasem nawet człowiek pozwala sobie na ruchy rąk i innych części ciała ^^. Z pewnością niejeden pomyślał by, że mam rozdwojenie jaźni, a na pewno coś jest ze mną nie tak ;D.
Zatem... oglądałam film z zaciekawieniem, ale i ulgą, że nie tylko ja jestem taką wariatką ^^. Przyznaje, że nawet przemknęła mi przez głowę myśl, czy wszyscy pisarze są tak pogmatwani i mają nierówno pod sufitem?. Teraz mi się przypomniało, jak moja polonistka w LO powiedziała, że wszyscy artyści są nienormalni. No coś w tym jest ^^ - a w klasie od polaka nad wejściem widniał napis "Porzućcie wszelką nadzieje wy, którzy tu wchodzicie - Dante" ^^ idealnie odzwierciedlał czarne poczucie humoru naszej pani.
Teraz od drugiej strony. "Jedna pisze, druga zmaga się z życiem". Gdy usłyszałam te słowa uderzyły we mnie niczym młot. To takie prawdziwie, że aż bolesne. Pomyślałam sobie - no tak... moje "ja", gdy piszę nie myśli o życiu, nie martwi się o nic, skupia się jedynie na swoich historiach, na postaciach, które występują w powieści. Tak naprawdę możemy pisać to co zechcemy, nasze historie mogą być takie, jakie tylko zechcemy by były. Całkowicie odrywamy się od świata rzeczywistego, a co za tym idzie, od problemów, które ze sobą niesie.
Drugie, to właściwe "ja" zmaga się z codziennością, walczy z przeciwnościami losu, spotyka na swojej drodze ludzi, którzy zatruwają życie, którzy rzucają kłody pod nogi. To nasze "ja" choruje, cierpi, gdy chorują nasze dzieci i bliscy nam ludzie. To "ja" boi się o przyszłość, martwi o codzienność, o szkołę dzieci, o to czy ma z czego ugotować obiad, czy o niczym nie zapomniał... itp. ,itd. ( i znów wyszła ze mnie typowa matka polka ^^).
Z pewnością i niezaprzeczalnie nasze piszące "ja" ma lepiej, nawet jeśli dorzucimy mu brak weny, który czasem atakuje człowieka w najmniej odpowiednim momencie.
Tak czy siak film polecam, nie tylko tym, którzy lubią pisać, ale również tym, którzy lubią zakręcone historie i trudniejsze tematy.
Tym optymistycznym akcentem... zapraszam do dalszej części mojej powieści ^^
Czwartek, 14.07.
Tego
dnia Wiktor ostrzegł Annę, że wróci późno, bo umówił się ze
swoim bratem na wieczór. Przyzwyczaił się już do tego, że za
każdym razem, gdy późno wracał do domu, ona czekała w salonie. Oczywiście udając, że wcale na niego nie czeka, tylko tu akurat znalazła
sobie miejsce do czytania książek. Działo się tak niezależnie od tego, czy miała świadomość, że nie będzie go dłużej, czy też jego nieobecność przedłużała się nieoczekiwanie. Tak było i tym razem.
Obaj
mężczyźni weszli po cichu do domu, choć brat gospodarza nie mógł
powstrzymać się od wesołości, że włamują się jak złodzieje
do jego własnego domu. Wiktor go wciąż uciszał, co jeszcze bardziej bawiło młodego mężczyznę, bo zupełnie nie rozumiał zachowania starszego brata. Kiedy weszli do salonu wszystko zrozumiał. Na kanapie leżała śpiąca dziewczyna z
książką w ręku.
-
To ona? - zapytał przybysz zaskoczony widokiem, jaki zastali. Tym bardziej, że Wiktor nie był zaskoczony tym wcale.
-
Tak, ale proszę Cię bądź cicho.
-
No, no. Całkiem ładna panienka – zachichotał nad kanapą. Wiktor
właśnie wyciągnął z komody koc i walnął go nim w głowę.
-
Artur, uspokój się bo ją obudzisz – upomniał go głośnym
szeptem po czym przykrył delikatnie śpiącą Annę. Poruszyła się,
ale nie obudziła. Wyjął z jej ręki książkę, założył
zakładkę, która leżała na stole i odłożył na bok.
- Ona Cię śledzi czy jak? - zachichotał ponownie Artur.
- Chodź na
werandę. - pociągnął do za sobą w stronę kuchni
-
Wygląda bardzo... sympatycznie. - w jego głosie słychać było niemal mruczenie zadowolenia.
- Ty się opanuj chłopie. To dziewczyna po
przejściach.
-
Wiem, wiem, bohaterze – zaśmiał się Artur.
-
Głupek! - Wiktor wypchnął go na zewnątrz werandy z kuchni.
-
A tak poważnie. Kiedy mnie przedstawisz tej miłej damie?. Jest
chyba mniej więcej w moim wieku.
-
Dwa lata młodsza. Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
-
Nie będziesz jej trzymał pod kloszem przez całe życie.
- Nie zamierzam, ale potrzebuje czasu by się oswoić z sytuacją i poczuć bezpiecznie w różnych sytuacjach.
- Ze mną
będzie bezpieczna, przecież mnie znasz.
-
No właśnie znam... - westchnął pół żartem, pół serio.
-
Oj, no weź, braciszku. Nie ufasz mi? Potrafię zachowywać się
odpowiednio. Zresztą chce ją tylko poznać, a nie porywać.
Mimo iż trochę niepokoiło go to, że tak bardzo zależało Arturowi na tym, by ją poznać postanowił zgodzić się na to. Tylko go jej przedstawi, nie będzie nalegał na to by się z nim zaprzyjaźniła. Chyba, że sama wyrazi na to zgodę.
-
Niech Ci będzie. Może to i dobry pomysł, żeby poznała kogoś
nowego, w swoim wieku.
-
Sam widzisz, Twój młodszy brat miewa dobre pomysły.
-
Mam tylko nadzieje, że mój młodszy braciszek będzie potrafił
zachować się naprawdę, jak należy.
-
O to się nie martw. To jak? Jutro wieczorem?
Wiktor
pokręcił głową z dezaprobatą. Artur choć już dorosły
mężczyzna, do tego wykształcony potrafił się nieraz zachowywać,
jak mały, uparty dzieciak. Umówili się tak, jak chciał Artur, na następny dzień,
tym razem jednak o przyzwoitej porze. Czas jakiś jeszcze siedzieli na werandzie rozmawiając o różnych sprawach, głównie dotyczących Artura. W końcu młodszy brat przyznał, że
pora już na niego. Rano musiał iść do pracy.
Kiedy
wyszedł, Wiktor postanowił jednak obudzić dziewczynę, by
przeniosła się do swojego łóżka. Choć odczuwała zakłopotanie,
była mu za to bardzo wdzięczna. Gdyby przespała na kanapie całą
noc z pewnością rano byłaby nie tylko tak samo, jeśli nie bardziej zakłopotana, to jeszcze mocno połamana. Wdzięczność
odczuwała również za jego troskę, zauważyła bowiem, że gdy ją
budził była przykryta kocem.
Wiktor tamtego wieczoru, a raczej minionej nocy nic już nie mówił, dopiero następnego ranka poinformował dziewczynę, że tego dnia odwiedzi
ich jego młodszy brat. Wspomniał również, że ma nadzieję, iż
będzie im towarzyszyła w tym spotkaniu. Nie zastanawiała się długo. Sama uznała,
że pora wreszcie wyjść do ludzi. Była tu już ponad miesiąc. Jak
długo jeszcze ma chować się przed światem w obawie, że jej nie
zaakceptuje?. Jeśli Wiktor był takim dobrym człowiekiem, jego brat
musiał być również podobny.
Wieczorem
przygotowali małą kolację i czekali cierpliwie na przybycie
gościa.
-
Artur jest po prawie i obecnie jest na okresie próbnym w pewniej
bardzo mocno postawionej kancelarii, jego spóźnianie jest więc
uzasadnione. Choć tak naprawdę, on wiecznie się spóźnia. Nie przejmuj się tym.
-
Rozumiem – uśmiechnęła się dziewczyna. Wyglądała dziś bardzo
ładnie. Miała na sobie białe spodnie przylegające do ciała i top
w biało żółte paski. Włosy spięła w wysokiego kucyka. Była
bardzo szczupłą dziewczyną o lekko zaznaczonych krągłościach, co jej obecny strój tylko podkreślał.
Wybiła
19, gdy wreszcie doczekali się przyjazdu Artura. Wiktor wpuścił do
go domu i poprowadził do salonu, gdzie czekała lekko zdenerwowana
Anna. Nie omieszkał go upomnieć, że wypadałoby pojawiać się na czas, gdy się z kimś umawia. Ten jednak jak zwykle go zbył żartami.
-
Anno, to mój brat Artur.
-
Bardzo miło mi Cię poznać. - Chwycił jej dłoń, ale zamiast
uścisnąć ją, jak się spodziewała uniósł do góry i ucałował
schylając się z gracją. Dziewczyna szybko cofnęła rękę i
zaniepokojona spojrzała na Wiktora. On patrzył niezadowolony na
brata, który zrozumiał swój błąd – Wybacz, nie chciałem Cię
wystraszyć...
-
To... to nic – odpowiedziała odwracając wzrok.
Może nie powiedziała zbyt wiele, ale to wystarczyło by młodzieniec zwrócił uwagę na jej czysty , delikatny i piękny głos. Wiktor postanowił zmienić temat i załagodzić sytuację, którą spowodowała nagła szarmancja jego brata.
-
Chodźmy jeść, bo kanapki całkiem zeschną. Anna się napracowała
przy nich.
-
Naprawdę? - zapytał Artur z entuzjazmem – Chętnie skorzystam z
tak miłego zaproszenia, zwłaszcza, że po całym dniu w kancelarii
jestem głodny, jak wilk.
Usiedli
wspólnie w kuchni przy drewnianym stole. Anna dobrze czuła się w
tym towarzystwie. Nawet jeśli sama niewiele się odzywała
sprawiali, że przez cały czas się uśmiechała, a co jakiś czas
wybuchała śmiechem. Bracia ciągle się przekomarzali i żartobliwie
wykłócali. W ich rozmowie mnóstwo było zabawnych historii z życia
różnych ludzi, a także z ich dzieciństwa i lat młodzieńczych.
Obaj nie mogli by wyprzeć się siebie, jako bracia. Nie tylko ze względu
na podobieństwo w zachowaniu. Artur tak samo, jak Wiktor miał
czarne włosy i niebieskie oczy. Może były one jedynie bardziej
wyraziste i ciemniejsze niż starszego brata. W rysach twarzy również
widoczne były więzy krwi, choć Wiktor już na pierwszy rzut oka
był dużo poważniejszy i stateczny. Zważał na swoje słowa i
dobierał je zawsze w odpowiedni sposób. Nigdy nie pozwalał sobie
na zbytnie spoufalanie się z innymi. Doskonale wiedział, jak może
zachować się w danej sytuacji oraz w towarzystwie, tym czy innym.
Młodszy
brat był dużo bardziej beztroski i rozluźniony. Anna znała się
na żartach, ale czasem gdy młody mężczyzna coś powiedział, to
peszyła się myśląc, że powinien bardziej zważać na to, co chce
przekazać innym. Uważała, że w różnych okolicznościach i nie
znając rozmówcy nie powinno się mówić pewnych rzeczy. Wyraźnie
lubił się bawić i żartować.
Artur niewątpliwie miał jednak dar do przyciągania
kobiet. Potrafił prawić komplementy i zwrócić na siebie ich
uwagę. Dziewczyna widziała, jak ciągle uśmiecha się do niej
jednoznacznie. Niekiedy pozwalał sobie również na puszczenie do
niej oka.
Gdy
zaczęło robić się późno, Anna przeprosiła obu kawalerów i
udała się do siebie. Cudownie było w tamtym towarzystwie, ale
czuła się już naprawdę mocno zmęczona. Nie przywykła do zbyt
długiego przesiadywania nocami. Zasnęła z uśmiechem na ustach
wspominając wiele śmiesznych momentów tego wieczoru.
Następnego
dnia Wiktor miał wolną sobotę. Te zdarzały się bardzo rzadko.
Ogólnie miał umowę z Haliną, która pozostawała na dyżurze, że
jeśli cokolwiek będzie się działo wystarczy jeden jej telefon, a
on od razu przyjedzie. Mógł jednak tego wieczoru pozwolić sobie na dłuższą nasiadówkę ze swoim niesfornym braciszkiem. Nie chciał i nie zamierzał może zarywać nocy, ale miał czas by wysłuchać zachwytów Artura nad osobą Anny.
Anna
spała dość długo, a gdy wstała i ubrana wyszła z pokoju zastała
Wiktora na tarasie z zapalonym papierosem w ręku. Stał oparty
łokciami o mosiężną balustradę.
Z
początku dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z nałogu mężczyzny,
aż do pierwszej wolnej niedzieli. Dopiero wówczas miała okazję
przekonać się ile papierosów tak naprawdę wypalał w ciągu dnia.
Nienawidziła dymu papierosowego i przeraził ją częsty widok tego
młodego człowieka z papierosem w ustach. Miała wrażenie, że
wypalał co najmniej 2 paczki w ciągu dnia, mogła się jednak
mylić, nie liczyła przecież dokładnie.
Gdy
ją spostrzegł uśmiechnął się i wyprostował.
-
Dzień dobry, wyspałaś się?
-
Tak, dziękuję.
Przyglądał
się jej tak, że aż poczuła się nieswojo. Zauważył to.
-
Spodobałaś się mojemu bratu. Kiedy zniknęłaś u siebie zapytał
mnie, czy może się z Tobą umówić.
-
I co mu odpowiedziałeś? - zapytała z udawaną obojętnością,
patrząc w dal. Widziała jednak kątem oka, że nadal ją bacznie
obserwuje, jakby chciał wybadać czy naprawdę ją to obeszło. On
sam natomiast zauważył w jej tonie nutę pewnego zaniepokojenia.
-
Powiedziałem, że powinien zapytać o to Ciebie, a nie mnie.
Nie
odwróciła się do niego, ale lekko uśmiechnęła pod nosem
podchodząc do balustrady. Ulżyło jej, że Wiktor zachował się jak należy i nie zadecydował za nią. Z drugiej zaś strony czuła w sobie, jakby zawód. Może miałaby na to ochotę?.
Wiktor nie zamierzał naciskać, a ona nie
ciągnęła tematu, więc postanowił rozluźnić atmosferę.
-
Niezły z niego ancymon, co?
-
Nie pozostawałeś mu dłużny w docinkach.
-
Hahaha, takie braterskie przekomarzanie. To u nas na porządku
dziennym.
-
To miłe, widać, że się naprawdę kochacie. Miły z niego chłopak.
Znów
spojrzał na nią, jakby podejrzliwie. Czuła na sobie jego
spojrzenie. Znów uśmiechnęła się pod nosem.
-
Możesz podać mu mój numer telefonu, jeśli tak bardzo mu zależy.
-
Jesteś pewna?. Gówniarz potrafi być męczący – zaśmiał się,
znów opierając ręce na balustradzie i patrząc w niebo.
-
Odradzasz mi spotkanie z nim? - zapytała prowokująco.
-
Jak najbardziej! - zapewnił, wciąż uśmiechając się. A potem oboje wybuchnęli śmiechem.
Wczorajszego
wieczoru było dokładnie tak samo. Wciąż sobie dogryzali i
wyzywali się z Arturem. Stąd miała pewność, że teraz to również żarty.
Dzień
minął spokojnie, większość czasu spędziła w swoim pokoju na
czytaniu książki. Już koło południa dostała wiadomość na
swoim telefonie, która wprawiła ją w jeszcze lepszy nastrój.
Uśmiechała się do telefonu, jak głupia i w kółko czytała jedną, jedyną wiadomość zapisaną na czarnym ekranie. „Witaj piękna.
Żałuję, że tak szybko opuściłaś nas wczorajszego wieczoru.
Wspaniale bawiłem się w Twoim towarzystwie. Mam nadzieję na
powtórkę”. Nadawca wykazał się ogromną dozą cierpliwości i
tolerancji, bo choć dziewczynie spodobała się wiadomość nie
odpisała do wieczoru. Prawdę powiedziawszy głównie dlatego, że
nie wiedziała co odpisać, bała się by nie palnąć czegoś
niewłaściwego. Nie była pewna czy może być tak bezpośrednia,
jak on. W końcu jednak odważyła się i gdy ściemniać zaczęło
się za oknem odpisała, prowokując go lekko „Mnie również było
miło Cię poznać. Pewnie już o mnie zapomniałeś”. Nie minęło
nawet pół minuty, a zapiszczał jej telefon. Nie spodziewała się
tak szybkiej odpowiedzi „O piękna, nie da się o Tobie zapomnieć.
To, jak będzie z tym naszym spotkaniem?”. Nastąpiła szybka
wymiana zdań”Co proponujesz?”, „Bądź gotowa jutro wieczorem,
zabieram Cię na randewu!”, „godzina?”, „19:00, do zobaczenia
piękna!”
Anna
leżała w łóżku z książką w ręku. Nie była jednak w stanie
skupić się na czytaniu jej. Wciąż miała w głowie jego pisane
słowa i masę myśli na temat dnia, który dopiero miał nastąpić.
Uśmiechała się sama do siebie wyobrażając sobie kolejny wieczór
w towarzystwie Artura. Czuła się wspaniale. To, że komuś takiemu,
jak on podobała się, było dla niej zaskoczeniem. W sumie sam fakt,
że w ogóle komukolwiek się podobała. Jego komplementy sprawiały,
że czuła się nadzwyczajnie. Miała wrażenie, że jest wyjątkowa.
Wyróżnił ja spośród tak wielu kobiet, które znał. Artur był
bardzo przystojny. Była pewna, że musiał podobać się wielu
kobietom. Jego lekko szelmowski uśmiech przyciągał. Na dodatek
potrafił zainteresować swoim sposobem bycia i wypowiadanymi
słowami.
Długo
nie mogła zasnąć, wciąż przeglądając te kilka wiadomości,
które wymieniła z nim przez aparat telefoniczny. Czy naprawdę
spotkało ją takie szczęście, czy to tylko złudzenie?. Czy dobrze robi umawiając się z nim?.
Wrócili
dość późno śmiejąc się głośno, ale Wiktor jeszcze siedział
nad papierami. Zastali go w salonie z otwartym laptopem i stertą
dokumentów rozłożoną na całej ławie. Anna lekko speszyła się,
gdy zobaczyła, która jest godzina. Pożegnała się z Arturem i
podziękowała mu za wspaniały wieczór, potem powiedziała
Wiktorowi dobranoc i udała się do siebie. Bracia zostali więc
szybko sami. Artur podszedł do sofy i rzucił się tyłem na nią
opadając zadowolony z rozłożonymi ramionami i głową do góry.
Jego straszy brat wyglądał na niezadowolonego.
-
Dzwoniła do mnie Alicja – rzucił szybko stukając w klawiaturę.
Arturowi zrzedła mina. - ponoć byliście umówieni.
-
Na śmierć zapomniałem! - Zerwał się z oparcia i złapał za
telefon. W tym momencie poczuł, jak dostaje kuksańca w tył głowy.
Wiktor wymierzył mu go płaską dłonią. - Ej!
-
Opamiętaj się chłopie. Co Ty wyprawiasz?
-
Braciszku, ja...
-
Bez takich!. Ostrzegam Cię. - zareagował ostro – Jeśli chcesz
spotykać się z Anną, natychmiast zakończ znajomość z Alicją.
Nie możesz się bawić żadną z nich.
Artur
w pierwszym odruchu chciał zapytać go czy jest jej ojcem, że tak
jej pilnuje, ale widział jego poważną minę i szybko pojął, że
byłby to największy błąd. Musiał zachować twarz, a to co się
wydarzyło w tajemnicy.
-
Wiem o tym... zajmę się tym jutro. Nie martw się tak. Alicja to
już przeszłość.
-
Anna nie jest głupią lalą, którą możesz oszukiwać. A jeśli
naprawdę Ci się podoba szanuj ją. Ona nie wybaczy Ci zdrady, tego
możesz być pewien.
-
Wiem... Anna nie jest taka, jak inne dziewczyny. Zauważyłem to już
wczoraj.
Wiktor
przyglądał się mu przez moment uważnie.
-
Trzymam Cię za słowo. Ty masz za to moje, że jeśli nie zakończysz
tej zabawy, to sam powiem Annie o Alicji. Nie zamierzam Cię kryć.
Artur
nic nie odpowiedział. Doskonale wiedział, że jego brat nie
żartuje. Był gotów wydać młodszego brata, gdyby ten zachowywał
się jak smarkacz. Musiał rozegrać to we właściwy sposób. Raz
jeszcze obiecał mu, że zerwie z Alicją następnego dnia. Potem pożegnał
się pośpiesznie i wyszedł.
Wiktor
westchnął ciężko i spojrzał w górę, w stronę pokoju
dziewczyny. Miał nadzieję, że jego brat nic głupiego nie wymyśli
i nie zawiedzie tym razem. Był dobrym chłopakiem, ale miewał pstro
w głowie. Dotąd nie znał takich dziewcząt, jak Anna. Głównie
dlatego, że było ich niewiele na świecie. Będzie musiał się
postarać, by nie stracić tego, co daje mu los. Wiktor był pewien,
że ta dziewczyna będzie umiała wpłynąć na jego młodszego brata
pozytywnie. Ktoś taki, jak ona miał ukrytą moc, by zmieniać ludzi
na lepsze.
*
* *
W
Przeciągu kolejnych tygodni i miesięcy wiele zmieniło się w życiu
Dziewczyny. Wiktor zaproponował jej pracę w swojej lecznicy dla
zwierząt, co z początku dziewczyna przyjęła bardzo sceptycznie.
Obawiała się, że zaproponował jej to tylko dlatego, że było mu
jej żal. Z czasem, gdy poznała zakres swoich obowiązków oraz
wspaniałą Halinkę, o której tak wiele słyszała, przekonała
się, że naprawdę jest osobą na właściwym miejscu. Wówczas usłyszała od
tej dobrej kobiety, że Wiktor nigdy w to nie wątpił, bo zna się na ludziach.
Anna zajmowała
się głównie opieką nad zwierzętami. Pielęgnowała te po
zabiegach lub ranne oraz odkarmiała osierocone kocięta czy
szczenięta. Z czasem zaczęła również wdrążać się w sprawy
powiązane z dokumentacją i fakturami.
Wciąż
spotykała się z Arturem. Nie miewali codziennych randek, ale wciąż
dostawała od niego masę wiadomości przepełnionych komplementami.
Kiedy już przyjeżdżał do niej zaraz ją gdzieś porywał.
Pokazywał różne miejsca, opowiadał ciekawe historie i nawet
zapoznał ją z częścią swoich znajomych. Nie wszyscy przypadli
jej do gustu. Szczerze mówiąc chyba, żaden z nich, jakoś w
szczególności nie budził w niej zaufania.
Jej
adorator był bardzo miłym i zabawnym człowiekiem. Choć musiała
czasem przyznać, że dość hałaśliwym i lubiącym imprezy. Jakoś
jej to nie pasowało do kogoś, kto miał być poważanym prawnikiem.
Próbowała go również delikatnie upominać, że za dużo pije
alkoholu, jednak wciąż powtarzał, że odrobina trunku nikomu
jeszcze nie zaszkodziła lub, że to na rozluźnienie. Innym razem dla
poprawy złego nastroju, bo ciężki miał dzień w pracy. Nie
podobało się jej to, że na wszystko miał wytłumaczenie, zawsze w
pogotowiu gotową odpowiedź. Gdziekolwiek szli, zawsze było tam
głośno i pełno rozbawionych, tańczących ludzi.
Z
czasem poczuła się dziwnie, gdy uświadomiła sobie, że bardziej
od spotkań z Arturem woli powroty do domu, gdzie czekał spokojny,
cichy i opanowany Wiktor. On również zawsze był uśmiechnięty i
skory do żartów. Nigdy nie okazywał po sobie zmęczenia czy złego
nastroju, choć ona już poznawała to po nim bezbłędnie. W takie
dni, choć nawet sama czuła się zmęczona zaciskała pięści i
starała się ze wszystkich sił pomóc, zrobić jeszcze więcej.
Wiktor
upominał ją wciąż, że za wiele na siebie bierze. Nie tylko
pracowała w jego klinice, ale również zajmowała się domem,
robiła codzienne zakupy i gotowała. Mężczyzna oczywiście był jej bardzo
wdzięczny za wszystko co robiła, ale bał się żeby nie przeholowała. A ona tym chętniej wykonywała te
czynności będąc również wdzięczną jemu, za wszystko co uczynił
dla niej do tej pory.
Czasem,
gdy nie wychodziła z domu z Arturem, siadali z Wiktorem we dwoje na
tarasie lub w salonie, gdy było zimno i grali w karty. Kiedyś, gdy
Wiktor zapalił przy niej w salonie papierosa skrzywiła się
wyraźnie niezadowolona. Zauważył to patrząc kątem oka. Szybko
zgasił go jednak bez słowa. Anna nie ukrywała zadowolenia. Westchnęła wtedy jednak w zadumie.
Jeden i drugi nałogowiec. Artur wciąż popijał drinki, a Wiktor
wiecznie palił. Różnica między nimi była jednak taka, że Wiktor
potrafił się zachować w towarzystwie. Zawsze traktował ludzi z
szacunkiem i myślał o ich uczuciach. Jego brat za to wydawał się
być niesamowitym romantykiem. Wciąż prawił jej komplementy i
uwodził na wszelkie możliwe sposoby, obdarowywał również
prezentami nawet jeśli nie chciała ich przyjmować.
Kiedy przynosił
jej drogocenne rzeczy nawet nie chciała o nich słyszeć, od razu
oddawała je w jego ręce i zapierała się, jak osioł. Kiedyś, gdy
podstępem zostawił jej podarek w pokoju, dziewczyna poszła do
Wiktora i poprosiła by oddał to bratu. Ten patrzył wtedy na nią
zdumiony.
-
Nie podoba Ci się?
-
Podoba, ale nie przyjmę tak drogich prezentów. Gdyby przyniósł mi
książkę lub jakiś drobiazg to owszem, ale biżuterii nie przyjmę!. A on dobrze o tym wie i mimo to postanowił zrobić, jak zawsze po swojemu!.
Wiktor
widział wtedy jej złość i upór. A to, co widział podobało mu
się bardzo. Artur wreszcie trafił na prawdziwą kobietę, która
nie da się zbyć byle czym i przekupić. Doskonale znał działanie
brata. Zawsze, gdy miał coś na sumieniu kupował na przeprosiny
drugie prezenty i korzył się przed tym, komu zawinił. Anna nie
była typem kobiety, która da się tak łatwo przeprosić, a już na
pewno nie dałaby się przekupić prezentami. Już prędzej jego
pięknymi słowami i komplementami.
Zawsze kiedy zaczynał
przepraszać na wszystkie świętości obiecując poprawę, a zaraz
potem robił wszystko by ją rozśmieszyć, to jakby topniał lud jej
serca. Kręciła przecząco głową i śmiała się głośno, ale
zawsze wybaczała i dawała kolejna szansę. Nawet jeśli pewne rzeczy się jej nie podobały, a jego znajomi nie pasowały jej, to lubiła towarzystwo Artura. Wiedziała, że w żadnym związku nie jest tylko dobrze i "różowo", więc przymykała oczy na wiele rzeczy. Po za tym, wcale nie musi lubić jego przyjaciół. W końcu to jego przyjaciele, a nie jej. Wiele spraw podlegało podobnym kryteriom. Musi być wyrozumiałą i tolerancyjna, a ponad to uważała, że w każdym związku trzeba iść na kompromisy.
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz