Obiecałam, że przed nowym rokiem jeszcze do was napiszę i tak też
czynię. Obietnic przecież łamać nie wolno!.
O czym będzie ten wpis?. Przede wszystkim o nadchodzącym nowym
roku, ale i o minionym. O planach, marzeniach i wielu innych. Krótko
mówiąc zwykły, przeciętny wpis blogera tuż przed nadchodzącym
nowym rokiem ^^.
Minione dwa lata były dla mnie bardzo ważne, pełne cennych
wspomnień, dokonań i spełnienia kilku marzeń. Przede wszystkim w
roku 2017 narodziła się nasza druga córka, a trzecie dziecię,
którego bardzo pragnęłam. Stoczyłam małą walkę by przyszła na
świat, ale wszystko skończyło się po naszej myśli i teraz jest
pełnym energii, cudownie rozwijającym się niespełna dwulatkiem. W
roku 2018 zaś, jak wiecie dopięłam swego i założyłam własną
działalność gospodarczą, którą teraz trzeba rozwinąć. To plan
na rok 2019.
Jako fanka kultury japońskiej i dalekiego wschodu zawsze zwracam
uwagę na to, jaki nadchodzi rok. Rok 2019 to chiński rok świni.
Co kojarzy mi się z tym rokiem?.
Przede wszystkim cyfra „9” jest moją ulubioną, więc wierzę,
że z pewnością przyniesie mi wiele szczęścia ^^. Świnia zaś to
stworzenie bardzo inteligentne i niedoceniane przez ludzi, choć
staje się coraz bardziej popularna, a jej zalety wypływają na
światło dzienne. To daje mi nadzieję, że tak, jak teraz i ja
jestem mało popularna, ale z ogromem wiedzy i doświadczenia, to z
czasem ludzie w końcu dostrzegą moje zalety i stanę się bardziej
„rozpoznawalna”.
Ponadto świnia wszystkożerne i silne stworzenie pomoże w nowym
roku przetrwać wszystkie trudności i niepowodzenia. Pożre wszelki
stres, nieszczęścia i przeszkody postawione na drodze naszego
życia.
Świnia zawsze kojarzona jest ze świnką skarbonką. To nieodłączny
symbol oszczędności, zaradności i sukcesu. I tego się trzymajmy
^^.
Na nadchodzący nowy rok mam kilka planów, które mam nadzieję uda
mi się spełnić. Nie chodzi nawet o to, by odniosły sukces, ale by
zaistniały, czy też bym mogła ruszyć do przodu z planami, które
ostatnimi czasy musiały przejść na dalszy plan. Choć jestem
bardzo zadowolona z tego, czego udało mi się dokonać w tym
mijającym roku, to jednak jest coś, co spędza mi sen z powiek.
Jedno postanowienie, którego nie udało mi się spełnić, a które
jest dla mnie bardzo ważne. Bardzo chciałabym, aby udało mi się
wypełnić je w pierwszej połowie nowego roku i postaram się zrobić
wszystko, aby tak się stało.
Trzymajcie za mnie kciuki i mobilizujcie do dalszych dokonań. Będę
wdzięczna, jeśli za jakiś czas upomnicie się o to, aby dała
znać, czy plany zostały wypełnione w należyty sposób. Ja zaś
obiecuję, że każdym, nawet małym sukcesem podzielę się z wami
bardzo szybko.
Nigdy nie robiłam i nie zamierzam robić list noworocznych obietnic,
czy postanowień. Wszystko to mam zawsze w głowie i staram się
nigdy nie obiecywać samej sobie zbyt wiele, ani rzeczy niemożliwych
do wykonania. Jestem osobą, która wymaga od siebie bardzo wiele,
często dużo więcej niż wymagam od innych. Nie chciałabym zatem
czuć się źle z powodu nie wykonania powierzonych sobie zadań.
Ludzie, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że jestem
perfekcjonistką. To w połączeniu z wymogami wobec siebie i moją
dumą powoduje z pewnością, że nie jestem osobą łatwą (wiem o
tym), ale powoduje też, że zawsze i wytrwale dążę do
wyznaczonych sobie celów. Niezależnie od tego ile czasu będzie na
to potrzeba. Wyznaczanie sobie ram bywa często bez sensu. Lepiej
postanowić sobie „Zrobię wszystko, co w mojej mocy”, „Zrobię
tyle ile będę w stanie”, „Nie poddam się”. Tak rozpoczęte
postanowienia z pewnością nie tylko ułatwią nam życie oraz
ułatwią wykonanie i dotrzymanie ich, ale również nie zdołują
jeśli pod koniec roku stwierdzimy, że czegoś nie udało nam się
wypełnić w całości. Ważne będzie to, że dążyliśmy do tej
„doskonałości”, że zgodnie z postanowieniami zrobiliśmy
wszystko, albo wiele by było tak, jak tego chcemy. Wówczas zamiast
czuć popadanie w „dół”, odczujemy dumę i radość, bo
spełniliśmy przyrzeczenie.
Nie chodzi bynajmniej o to by wybronić się z nic nie robienia, o
nie, nie!. Co to, to nie!. Lenistwa i nieróbstwa nie wytłumaczy
nic. W takim wypadku nikt nie będzie mógł powiedzieć, że zrobił
co było w jego mocy, ani że starał się jak mógł, ani nawet, że
nie poddał się. Czyż nie?
Chodzi głównie o to, by nie stawiać sobie celów niewykonalnych,
czy też trudnych do spełnienia. Chodzi także o to, aby
postanowienia nie były nam ciężarem, ale pewnego rodzaju
wyznacznikiem na przyszły czas.
Tak już jest, że utarło się, aby w sylwestra czy też przed nim
stawiać sobie pewnego rodzaju „zasady” czy przyrzeczenia na
nadchodzący nowy rok. Ale prawda jest taka, że takie postanowienia
można tworzyć w różnych momentach: urodziny, ślub, narodziny
dziecka, post. Każda okazja jest dobra do zmian. Nie ma nic złego w
tym, że chcemy zmieniać się na lepsze, że chcemy wymagać od
siebie czegoś więcej niż dotychczas. To daje nam poczucie, że
stać nas na więcej, że możemy stworzyć sobie pewnego rodzaju
szczęście, a nasze życie nie jest jednolite, szare i nudne.
Stwarzajcie „nowe” kiedy tylko macie na to ochotę, a ja zawsze
będę mocno trzymać kciuki, aby udało się wam spełnić swoje
postanowienia, a każdy nowy czas – w tym nowy nadchodzący 2019
rok – były dla was czasem lepszym, pełnym pozytywnych zmian i
czasem pozyskiwania nowych, cudownych wspomnień!.
Wszystkiego najlepszego i spełnienia wszelkich marzeń na nowy rok
życzę wam ja, wasza Agafi ^^.
Tymczasem kawałek, który udało mi się napisać w minionych dniach
(wreszcie powróciło do mnie trochę weny i ciupka czasu ^^).
Ps. Nie jestem zachwycona tym, pewnie w wolnym czasie odrobinę
zmienię to co napisałam(nie chodzi o sens, ten pozostanie bez
zmian, chodzi mi o czytelność i odpowiedni dobór słów i zdań),
ale co tam!. Byle do przodu ^^.
"Po
kilku dniach wyszła ze szpitala i wróciła do domu Wiktora, do
swojego pokoju i do zwyczajnego życia. Wiktor chciał, aby odpoczęła
jeszcze kilka dni w domu, ale miała dość leżenia. Nie dała się
usadzić. Zamierzała wrócić do pracy. Uważała zresztą, czego
nie mówiła na głos, że już dość czasu Wiktor i Halina musieli
pracować za nią. Zostawiła ich z cała pracą tak nagle. Musiało
być im ciężko przez ten czas. Nie zamierzała dłużej na to
pozwalać. Czuła się z tym źle. Chciała wszystko nadrobić i
odciążyć tamtą dwójkę.
Wtorek, 13.09
Minęło
dość czasu by Anna mogła zacząć myśleć trzeźwo o zdarzeniach
sprzed kilku dni. Wciąż ciężko było pogodzić się z tym, co
ukazały jej wspomnienia, ale musiała zacząć przyzwyczajać się
do tego. Zwłaszcza, że teraz czekały ją zeznania. Pierwsze już
złożyła, najpierw w szpitalu, a potem oficjalnie na komendzie
Marka. Teraz miała jeszcze przed sobą rozprawę w sądzie przeciw
jej ojcu, któremu postawiono poważne zarzuty. Czasem nachodziły ją
myśli, co poczuje, gdy go zobaczy. Czy będzie wiedziała, że to
jej ojciec, czy też będzie dla niej zupełnie obcym człowiekiem.
Tak, jak dotychczas, gdy o nim myślała. Jednak kiedy zagłębiała
się zbytnio w takie rozmyślania, zaraz starała się je odgonić,
zmienić temat w swojej własnej głowie.
Problem
polegał na tym, że kiedy to robiła zaczynała myśleć o Arturze i
jego zachowaniu. Wówczas narastała w niej coraz większa złość.
Z początku była tak przytłoczona wracającymi, bolesnymi
wspomnieniami, że nie myślała trzeźwo. Jak dawniej próbowała
tłumaczyć sobie zachowanie innych i bronić ich. Przecież zawsze
winna była ona. To wpajał jej ojciec przez te wszystkie lata
wspólnego życia. Starała się też zrozumieć, że Artur ma
poważną pracę, która wymaga od niego poświęcenia pewnych
prywatnych spraw. Była w stanie zrozumieć i wybaczyć mu to, że
nie pojawił się tamtego ranka i nie pojechał wraz z nią do jej
rodzinnego domu. Jednak w jaki sposób miała zrozumieć i wybaczyć
jego późniejsze zachowanie?. Czy naprawdę był aż tak zajęty, by
nie znaleźć nawet kilku minut na telefon, albo choćby sms do niej,
czy wszystko w porządku?. Wiktor również miał poważną pracę,
zależało od niego zdrowie i życie innych istnień. W tym ludzi, bo
przecież wielokrotnie pracował w przychodniach i szpitalach. Mimo
to znalazł czas by się nią zaopiekować, był przy niej i
wysłuchał w ciszy i spokoju. A on? Tłumaczyła mu, jak ważna to
dla niej sprawa. Sam ciągle czepiał się jej, że niczego nie robi
by odzyskać wspomnienia, zarzucał jej lenistwo i obojętność.
Jakby zupełnie nie rozumiał, co to znaczy utracić życie, rodzinę
i wszystko co się posiadało. Jakby zupełnie nie znał jej samej.
Teraz, gdy coś poczyniła w tym temacie, gdy odzyskała część
wspomnień, tak ciężkich do udźwignięcia, on zignorował to. Dla
niego to zwyczajne „było minęło”. Czasami chciałaby, żeby to
było takie proste, ale nie jest i nigdy nie będzie. Do tego bała
się, że wraz z nowymi wspomnieniami może przyjść coś jeszcze,
coś gorszego. Wtedy przechodziły ją ciarki.
Choć
bardzo tego nie chciała, nie potrafiła uniknąć porównań między
dwoma braćmi. Byli od siebie tak różni, pomimo podobieństw ciała
i wyglądu zewnętrznego, wewnętrznie byli zupełnie jak dzień i
noc. Przebywanie w domu Wiktora, a także obcowanie z innymi ludźmi
w klinice czy znajomość z Markiem i podległymi mu policjantami
pokazywała jej, że ludzie potrafią być dobrzy,że są w stanie
dać więcej niż to, czego zaznała w przeszłości. Wszystko to
pozwalało jej coraz mocniej wierzyć, że właśnie tak powinni
zachowywać się ludzie. Nie jak jej ojciec, nie jak tamci podli
porywacze i nie tak, jak zachowywał się Artur.
Coraz
boleśniej odczuwała, że ich związek przestaje mieć jakikolwiek
sens. Z czasem coraz bardziej zdawało się jej, że była dla niego
tylko trofeum, kimś na pokaz przed innymi. Miała być wspaniałą,
czułą i wyrozumiałą ozdobą przy jego boku. Odnosiła wrażenie,
że była mu potrzebna tylko do spotkań z jego znajomymi, a także
wtedy, gdy miał ciężki dzień czy spotkała go jakaś
„niesprawiedliwość”, by mógł się wyżalić. Wiedział, że
ona zawsze go wysłucha i będzie pocieszała „nie, to nie Twoja
wina”, „Oni po prostu się mylą”, „Dasz radę, jesteś
dzielny”, „Nie przejmuj się, stać Cię na dużo więcej” - te
regułki znała już na pamięć. Powtarzała je średnio dwa razy w
tygodniu. Nigdy się na to nie żaliła i nie przeszkadzało jej to
dotychczas. W końcu wspieranie i pocieszanie innych wychodziło jej
najlepiej. Łatwiej było wierzyć w dobroć i doskonałość innych,
niż swoją własną. Zwłaszcza, że ona nie prezentowała sobą
niczego szczególnego. Czasem miała wrażenie, że nie reprezentuje
w ogóle niczego.
Teraz,
gdy składała wszystkie myśli, zdarzenia i słowa w jedną całość
zaczynała odczuwać niezadowolenie, ból i przeogromne zmęczenie
powtarzającymi się schematami. A mimo to znów postąpiła tak
samo, jak zawsze. Postanowiła dać mu jeszcze czas i szansę. Nie
mogła powiedzieć, że nie czuje do niego zupełnie nic. Schlebiało
jej jego zainteresowanie, była mu naprawdę wdzięczna za każdy
komplement, każdy miły gest i słowo. Dotąd nikt się nią nie
zachwycał, a przynajmniej nic jej nie było wiadomo na ten temat.
Ale gdyby ktoś był, to chyba by jej szukał. Policja wiedziałaby,
że jest ktoś do kogo mogą się zwrócić w jej sprawie. Niestety
nikt taki się nie zgłosił, nikt jej nie szukał. Mało tego!, gdy
policja rozpytywała o nią nikogo nie obszedł zbytnio jej los i
utrata pamięci. A teraz, proszę! Tak przystojny, światowy,
utalentowany i bogaty młodzieniec zainteresował się nią na tyle,
by chcieć być jej partnerem, by się z nią spotykać i
przedstawiać ją, jako swoją dziewczynę. Sama myśl o tym
sprawiała, że uśmiechała się i czuła ciepło na sercu. Dlaczego
miała z tego rezygnować?. Tak łatwo, bez walki i prób zmienienia
tego co złe?. Życie nigdy nie jest proste, ani usłane różami.
Aby coś w nim osiągnąć, aby poczuć szczęście trzeba dać z
siebie wiele.
Nie
chciała rezygnować z możliwości bycia w poważnym związku.
Wmawiała sobie, że to chwilowe problemy. On musi dojrzeć, musi
zrozumieć, jaki jest świat. Dotąd wszystko układało się po jego
myśli. Ona mu pokaże, że w życiu czasem bywa pod górkę.
Wytłumaczy mu, co to znaczy, gdy człowieka spotykają wielkie
krzywdy, nauczy go walczyć o to co ważne. Pomoże mu się zmienić
na lepsze. I zacznie od dzisiaj."
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz