niedziela, 30 grudnia 2018

W związku z nadchodzącym nowym rokiem ^^


Obiecałam, że przed nowym rokiem jeszcze do was napiszę i tak też czynię. Obietnic przecież łamać nie wolno!.
O czym będzie ten wpis?. Przede wszystkim o nadchodzącym nowym roku, ale i o minionym. O planach, marzeniach i wielu innych. Krótko mówiąc zwykły, przeciętny wpis blogera tuż przed nadchodzącym nowym rokiem ^^.

Minione dwa lata były dla mnie bardzo ważne, pełne cennych wspomnień, dokonań i spełnienia kilku marzeń. Przede wszystkim w roku 2017 narodziła się nasza druga córka, a trzecie dziecię, którego bardzo pragnęłam. Stoczyłam małą walkę by przyszła na świat, ale wszystko skończyło się po naszej myśli i teraz jest pełnym energii, cudownie rozwijającym się niespełna dwulatkiem. W roku 2018 zaś, jak wiecie dopięłam swego i założyłam własną działalność gospodarczą, którą teraz trzeba rozwinąć. To plan na rok 2019.

Jako fanka kultury japońskiej i dalekiego wschodu zawsze zwracam uwagę na to, jaki nadchodzi rok. Rok 2019 to chiński rok świni.


Co kojarzy mi się z tym rokiem?.
Przede wszystkim cyfra „9” jest moją ulubioną, więc wierzę, że z pewnością przyniesie mi wiele szczęścia ^^. Świnia zaś to stworzenie bardzo inteligentne i niedoceniane przez ludzi, choć staje się coraz bardziej popularna, a jej zalety wypływają na światło dzienne. To daje mi nadzieję, że tak, jak teraz i ja jestem mało popularna, ale z ogromem wiedzy i doświadczenia, to z czasem ludzie w końcu dostrzegą moje zalety i stanę się bardziej „rozpoznawalna”.
Ponadto świnia wszystkożerne i silne stworzenie pomoże w nowym roku przetrwać wszystkie trudności i niepowodzenia. Pożre wszelki stres, nieszczęścia i przeszkody postawione na drodze naszego życia.
Świnia zawsze kojarzona jest ze świnką skarbonką. To nieodłączny symbol oszczędności, zaradności i sukcesu. I tego się trzymajmy ^^.

Na nadchodzący nowy rok mam kilka planów, które mam nadzieję uda mi się spełnić. Nie chodzi nawet o to, by odniosły sukces, ale by zaistniały, czy też bym mogła ruszyć do przodu z planami, które ostatnimi czasy musiały przejść na dalszy plan. Choć jestem bardzo zadowolona z tego, czego udało mi się dokonać w tym mijającym roku, to jednak jest coś, co spędza mi sen z powiek. Jedno postanowienie, którego nie udało mi się spełnić, a które jest dla mnie bardzo ważne. Bardzo chciałabym, aby udało mi się wypełnić je w pierwszej połowie nowego roku i postaram się zrobić wszystko, aby tak się stało.
Trzymajcie za mnie kciuki i mobilizujcie do dalszych dokonań. Będę wdzięczna, jeśli za jakiś czas upomnicie się o to, aby dała znać, czy plany zostały wypełnione w należyty sposób. Ja zaś obiecuję, że każdym, nawet małym sukcesem podzielę się z wami bardzo szybko.

Nigdy nie robiłam i nie zamierzam robić list noworocznych obietnic, czy postanowień. Wszystko to mam zawsze w głowie i staram się nigdy nie obiecywać samej sobie zbyt wiele, ani rzeczy niemożliwych do wykonania. Jestem osobą, która wymaga od siebie bardzo wiele, często dużo więcej niż wymagam od innych. Nie chciałabym zatem czuć się źle z powodu nie wykonania powierzonych sobie zadań.
Ludzie, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że jestem perfekcjonistką. To w połączeniu z wymogami wobec siebie i moją dumą powoduje z pewnością, że nie jestem osobą łatwą (wiem o tym), ale powoduje też, że zawsze i wytrwale dążę do wyznaczonych sobie celów. Niezależnie od tego ile czasu będzie na to potrzeba. Wyznaczanie sobie ram bywa często bez sensu. Lepiej postanowić sobie „Zrobię wszystko, co w mojej mocy”, „Zrobię tyle ile będę w stanie”, „Nie poddam się”. Tak rozpoczęte postanowienia z pewnością nie tylko ułatwią nam życie oraz ułatwią wykonanie i dotrzymanie ich, ale również nie zdołują jeśli pod koniec roku stwierdzimy, że czegoś nie udało nam się wypełnić w całości. Ważne będzie to, że dążyliśmy do tej „doskonałości”, że zgodnie z postanowieniami zrobiliśmy wszystko, albo wiele by było tak, jak tego chcemy. Wówczas zamiast czuć popadanie w „dół”, odczujemy dumę i radość, bo spełniliśmy przyrzeczenie.
Nie chodzi bynajmniej o to by wybronić się z nic nie robienia, o nie, nie!. Co to, to nie!. Lenistwa i nieróbstwa nie wytłumaczy nic. W takim wypadku nikt nie będzie mógł powiedzieć, że zrobił co było w jego mocy, ani że starał się jak mógł, ani nawet, że nie poddał się. Czyż nie?
Chodzi głównie o to, by nie stawiać sobie celów niewykonalnych, czy też trudnych do spełnienia. Chodzi także o to, aby postanowienia nie były nam ciężarem, ale pewnego rodzaju wyznacznikiem na przyszły czas.


Tak już jest, że utarło się, aby w sylwestra czy też przed nim stawiać sobie pewnego rodzaju „zasady” czy przyrzeczenia na nadchodzący nowy rok. Ale prawda jest taka, że takie postanowienia można tworzyć w różnych momentach: urodziny, ślub, narodziny dziecka, post. Każda okazja jest dobra do zmian. Nie ma nic złego w tym, że chcemy zmieniać się na lepsze, że chcemy wymagać od siebie czegoś więcej niż dotychczas. To daje nam poczucie, że stać nas na więcej, że możemy stworzyć sobie pewnego rodzaju szczęście, a nasze życie nie jest jednolite, szare i nudne.
Stwarzajcie „nowe” kiedy tylko macie na to ochotę, a ja zawsze będę mocno trzymać kciuki, aby udało się wam spełnić swoje postanowienia, a każdy nowy czas – w tym nowy nadchodzący 2019 rok – były dla was czasem lepszym, pełnym pozytywnych zmian i czasem pozyskiwania nowych, cudownych wspomnień!.
Wszystkiego najlepszego i spełnienia wszelkich marzeń na nowy rok życzę wam ja, wasza Agafi ^^.

Tymczasem kawałek, który udało mi się napisać w minionych dniach (wreszcie powróciło do mnie trochę weny i ciupka czasu ^^).
Ps. Nie jestem zachwycona tym, pewnie w wolnym czasie odrobinę zmienię to co napisałam(nie chodzi o sens, ten pozostanie bez zmian, chodzi mi o czytelność i odpowiedni dobór słów i zdań), ale co tam!. Byle do przodu ^^.



"Po kilku dniach wyszła ze szpitala i wróciła do domu Wiktora, do swojego pokoju i do zwyczajnego życia. Wiktor chciał, aby odpoczęła jeszcze kilka dni w domu, ale miała dość leżenia. Nie dała się usadzić. Zamierzała wrócić do pracy. Uważała zresztą, czego nie mówiła na głos, że już dość czasu Wiktor i Halina musieli pracować za nią. Zostawiła ich z cała pracą tak nagle. Musiało być im ciężko przez ten czas. Nie zamierzała dłużej na to pozwalać. Czuła się z tym źle. Chciała wszystko nadrobić i odciążyć tamtą dwójkę. 

Wtorek, 13.09


Minęło dość czasu by Anna mogła zacząć myśleć trzeźwo o zdarzeniach sprzed kilku dni. Wciąż ciężko było pogodzić się z tym, co ukazały jej wspomnienia, ale musiała zacząć przyzwyczajać się do tego. Zwłaszcza, że teraz czekały ją zeznania. Pierwsze już złożyła, najpierw w szpitalu, a potem oficjalnie na komendzie Marka. Teraz miała jeszcze przed sobą rozprawę w sądzie przeciw jej ojcu, któremu postawiono poważne zarzuty. Czasem nachodziły ją myśli, co poczuje, gdy go zobaczy. Czy będzie wiedziała, że to jej ojciec, czy też będzie dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Tak, jak dotychczas, gdy o nim myślała. Jednak kiedy zagłębiała się zbytnio w takie rozmyślania, zaraz starała się je odgonić, zmienić temat w swojej własnej głowie.
Problem polegał na tym, że kiedy to robiła zaczynała myśleć o Arturze i jego zachowaniu. Wówczas narastała w niej coraz większa złość. Z początku była tak przytłoczona wracającymi, bolesnymi wspomnieniami, że nie myślała trzeźwo. Jak dawniej próbowała tłumaczyć sobie zachowanie innych i bronić ich. Przecież zawsze winna była ona. To wpajał jej ojciec przez te wszystkie lata wspólnego życia. Starała się też zrozumieć, że Artur ma poważną pracę, która wymaga od niego poświęcenia pewnych prywatnych spraw. Była w stanie zrozumieć i wybaczyć mu to, że nie pojawił się tamtego ranka i nie pojechał wraz z nią do jej rodzinnego domu. Jednak w jaki sposób miała zrozumieć i wybaczyć jego późniejsze zachowanie?. Czy naprawdę był aż tak zajęty, by nie znaleźć nawet kilku minut na telefon, albo choćby sms do niej, czy wszystko w porządku?. Wiktor również miał poważną pracę, zależało od niego zdrowie i życie innych istnień. W tym ludzi, bo przecież wielokrotnie pracował w przychodniach i szpitalach. Mimo to znalazł czas by się nią zaopiekować, był przy niej i wysłuchał w ciszy i spokoju. A on? Tłumaczyła mu, jak ważna to dla niej sprawa. Sam ciągle czepiał się jej, że niczego nie robi by odzyskać wspomnienia, zarzucał jej lenistwo i obojętność. Jakby zupełnie nie rozumiał, co to znaczy utracić życie, rodzinę i wszystko co się posiadało. Jakby zupełnie nie znał jej samej. Teraz, gdy coś poczyniła w tym temacie, gdy odzyskała część wspomnień, tak ciężkich do udźwignięcia, on zignorował to. Dla niego to zwyczajne „było minęło”. Czasami chciałaby, żeby to było takie proste, ale nie jest i nigdy nie będzie. Do tego bała się, że wraz z nowymi wspomnieniami może przyjść coś jeszcze, coś gorszego. Wtedy przechodziły ją ciarki.
Choć bardzo tego nie chciała, nie potrafiła uniknąć porównań między dwoma braćmi. Byli od siebie tak różni, pomimo podobieństw ciała i wyglądu zewnętrznego, wewnętrznie byli zupełnie jak dzień i noc. Przebywanie w domu Wiktora, a także obcowanie z innymi ludźmi w klinice czy znajomość z Markiem i podległymi mu policjantami pokazywała jej, że ludzie potrafią być dobrzy,że są w stanie dać więcej niż to, czego zaznała w przeszłości. Wszystko to pozwalało jej coraz mocniej wierzyć, że właśnie tak powinni zachowywać się ludzie. Nie jak jej ojciec, nie jak tamci podli porywacze i nie tak, jak zachowywał się Artur.
Coraz boleśniej odczuwała, że ich związek przestaje mieć jakikolwiek sens. Z czasem coraz bardziej zdawało się jej, że była dla niego tylko trofeum, kimś na pokaz przed innymi. Miała być wspaniałą, czułą i wyrozumiałą ozdobą przy jego boku. Odnosiła wrażenie, że była mu potrzebna tylko do spotkań z jego znajomymi, a także wtedy, gdy miał ciężki dzień czy spotkała go jakaś „niesprawiedliwość”, by mógł się wyżalić. Wiedział, że ona zawsze go wysłucha i będzie pocieszała „nie, to nie Twoja wina”, „Oni po prostu się mylą”, „Dasz radę, jesteś dzielny”, „Nie przejmuj się, stać Cię na dużo więcej” - te regułki znała już na pamięć. Powtarzała je średnio dwa razy w tygodniu. Nigdy się na to nie żaliła i nie przeszkadzało jej to dotychczas. W końcu wspieranie i pocieszanie innych wychodziło jej najlepiej. Łatwiej było wierzyć w dobroć i doskonałość innych, niż swoją własną. Zwłaszcza, że ona nie prezentowała sobą niczego szczególnego. Czasem miała wrażenie, że nie reprezentuje w ogóle niczego.
Teraz, gdy składała wszystkie myśli, zdarzenia i słowa w jedną całość zaczynała odczuwać niezadowolenie, ból i przeogromne zmęczenie powtarzającymi się schematami. A mimo to znów postąpiła tak samo, jak zawsze. Postanowiła dać mu jeszcze czas i szansę. Nie mogła powiedzieć, że nie czuje do niego zupełnie nic. Schlebiało jej jego zainteresowanie, była mu naprawdę wdzięczna za każdy komplement, każdy miły gest i słowo. Dotąd nikt się nią nie zachwycał, a przynajmniej nic jej nie było wiadomo na ten temat. Ale gdyby ktoś był, to chyba by jej szukał. Policja wiedziałaby, że jest ktoś do kogo mogą się zwrócić w jej sprawie. Niestety nikt taki się nie zgłosił, nikt jej nie szukał. Mało tego!, gdy policja rozpytywała o nią nikogo nie obszedł zbytnio jej los i utrata pamięci. A teraz, proszę! Tak przystojny, światowy, utalentowany i bogaty młodzieniec zainteresował się nią na tyle, by chcieć być jej partnerem, by się z nią spotykać i przedstawiać ją, jako swoją dziewczynę. Sama myśl o tym sprawiała, że uśmiechała się i czuła ciepło na sercu. Dlaczego miała z tego rezygnować?. Tak łatwo, bez walki i prób zmienienia tego co złe?. Życie nigdy nie jest proste, ani usłane różami. Aby coś w nim osiągnąć, aby poczuć szczęście trzeba dać z siebie wiele.
Nie chciała rezygnować z możliwości bycia w poważnym związku. Wmawiała sobie, że to chwilowe problemy. On musi dojrzeć, musi zrozumieć, jaki jest świat. Dotąd wszystko układało się po jego myśli. Ona mu pokaże, że w życiu czasem bywa pod górkę. Wytłumaczy mu, co to znaczy, gdy człowieka spotykają wielkie krzywdy, nauczy go walczyć o to co ważne. Pomoże mu się zmienić na lepsze. I zacznie od dzisiaj."

Pozdrawiam,
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz