Uruchomiłam działalność gospodarczą. Radość, euforia,
pozytywne nastawienie i pewność siebie – te odczucia towarzyszyły
mi od samego początku (towarzyszą oczywiście nadal ^^). Żeby
jednak nie było mi za różowo, na samym wstępie się rozchorowałam
_-_.
Do tego powyższego, jeśli wcześniej wydawało mi się , że
cierpię na chroniczny brak czasu, to ostatnie dwa miesiące pokazały
mi, że może być gorzej… Jednak nie poddaje się i w sumie od
jakichś dwóch tygodni jest już lepiej. Powoli wyrabiam się z
łączeniem obowiązków domowych, szkolnych [dzieci, zadania, nauka
+ bycie wielką trójcą klasową ;) ], opieką nad niespełna
dwuletnią rozrabiającą i nad inteligentną dziecinką oraz
obowiązków powiązanych z prowadzeniem własnej firmy (w tym
również próbach usilnych rozreklamowania się i znalezienia
klientów).
Wiem, że wcześniej trochę ukrywałam się z tym, czym zajmować
zamierza się moja firma (to tak, żeby niczego nie zapeszyć), ale
teraz już nie muszę ^^ i serdecznie zapraszam was na moją stronę
:) : www.pracownia-artystyczna-agafi.pl
Zatem Pracownia Artystyczna „Agafi art & foto”, to miejsce,
gdzie powstają cudowne artykuły hand made – ręczna robota ^^- z
przeznaczeniem dla dzieci i nie tylko ;). Oferuję również sesje
fotografii dziecięcej w szerokim zakresie.
Dodatkowo, aby podnieść swoje kwalifikacje oraz poszerzyć zakres
usług, w minioną sobotę odbyłam kurs fotografowania i filmowania
w czasie sprawowania liturgii ^^, otrzymując stosowny certyfikat.
Teraz czekam na wyrobienie legitymacji ^^.
I tak powiem wam, czas mija mi na wszelkich sprawach związanych z
uruchomioną działalnością. Z początku była euforia kupowania
^^’, bo przecież dostałam dotację i trzeba było (jupiii!!)
zakupić wszystko to co zaplanowałam w biznesplanie ^^. Jeszcze
teraz czekam na komodę i stolik, które robione są na wymiar. Mam
już wizytówki i ulotki, ale jeszcze w trakcie przygotowywania są
banery i rollapy ^^.
Teraz głównie szyję, robię profesjonalne (a przynajmniej się
staram :P) zdjęcia tego, co uszyłam oraz tworzę stronę
internetową. W sumie można powiedzieć, że teraz jest już na
wykończeniu. Jednak, że robię to samodzielnie i wszystko naraz, to
czasu na pisanie brakuje.
Nawet nie wiem, czy mam wam co tu załączyć, żebyście w czasie
oczekiwania na nowy wpis mieli co poczytać @_@. Zaraz sprawdzę na
czym to ja skończyłam tutaj i co mam na kompie ^^.
Jakby ktoś z was był zainteresowany moją ofertą lub szukał
uroczego prezentu z okazji Mikołajek czy pod choinkę od Aniołka,
to serdecznie zapraszam do zamówień na mojej stronie internetowej
lub na FB ^^.
Coś się jednak znalazło, nie wiele, ale jest :P. Miłego czytania :)
"Czwartek,
08.09.
Większość
tego dnia spędziła na czytaniu. Nie chciała pozwolić umysłowi na
ciągłe powroty do tego, co zdarzyło się tak dawno temu, a co
dopiero teraz sobie przypomniała. To było zbyt bolesne. Wolała
zająć umysł czymś innym. Była wdzięczna Wiktorowi za to, że
przywiózł jej rzeczy. Czuła boleśnie, że gdyby nie jego pomoc,
to miała by teraz poważne problemy.
Wśród
rzeczy, które zostawił dla niej Wiktor była również jej komórka.
Chwyciła za nią w pierwszej kolejności, ale nie musiała wykonywać
żadnego telefonu. W skrzynce z wiadomościami czekał sms od Artura.
„Wybacz, że wczoraj nie przyjechałem. Sprawy służbowe
zatrzymały mnie dłużej niżbym tego sobie życzył. Wiem o
wszystkim od Wiktora. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej.
Przyjadę po pracy. Kocham Cię.”. To ją uspokoiło i z
niecierpliwością wyczekiwała jego przybycia. Czuła, że
potrzebuje zwyczajnie się do niego przytulić. Potrzebuje
opowiedzieć mu o tym wszystkim. Najbardziej ze wszystkiego
potrzebowała kogoś bliskiego, kto ją zrozumie i wesprze. Powie, że
to przeszłość, że da radę.
Koło
godziny 18 pojawił się u niej Wiktor. Powiedział, że chciał
tylko sprawdzić, jak się ma i porozmawiać z lekarzem. Uspokoił
ją, że już niedługo powinni ją wypuścić do domu. Chwilę potem
pojawił się również Artur. Kiedy zobaczył brata stanął niemal
w drzwiach, jakby zastanawiał się czy nie powinien się wycofać.
Wiktor spojrzał na niego i przeprosił Annę mówiąc, że niestety
musi już iść, bo czeka na niego jeszcze robota papierkowa, którą
zabrał ze sobą. Oczywiście rozumiała to i podziękowała za jego
wizytę.
Gdy
mężczyzna mijał Artura ten uścisnął go w geście braterskiego
powitania. Nie bez powodu, widział bowiem minę Wiktora i jego
gniewne, ostrzegające spojrzenie. Młodszy mężczyzna wyszeptał mu
do ucha.
-
Nie martw się. Będę ostrożny.
Wiktor
nie był pewien, jak ma rozumieć te słowa, ale postanowił nie
odzywać się w tej kwestii i nie wracać do dnia wczorajszego,
licząc na rozsądek brata.
-
Zaopiekuj się nią.
-
Masz to, jak w banku, stary.
Młody
lekarz odwrócił się raz jeszcze do dziewczyny by jej pomachać na
pożegnanie, a potem odszedł w pośpiechu. Artur wszedł do sali i
podszedł do Anny. Po drodze porwał białe, szpitalne krzesło po
czym postawił je tyłem przy jej łóżku i usiadł na nim okrakiem.
-
Jak się masz, kochanie? - zapytał obdarowując ją promiennym
uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
-
W porządku.
-
Wiem, że jesteś na mnie wściekła o wczoraj, ale naprawdę nie
dałem rady… - zaczął się tłumaczyć, lecz ona tylko pokręciła
energicznie głową.
-
Nie. Nie jestem zła. Rozumiem, że masz zobowiązania związane ze
swoją pracą. Zresztą przecież dopiero rozpoczynasz swoja karierę.
Musisz uważać na to co robisz. - Tłumaczyła go sama przed sobą,
a on nie zamierzał jej tego wybijać z głowy. Wręcz przeciwnie. To
była świetna okazja, żeby przytaknąć i wyratować się z
sytuacji.
-
Sama widzisz. Tak właśnie jest. W tej branży dopóki nie wypracuje
się pewnej pozycji, trzeba niestety grać, jak ważniejsi zagrają.
- mówił udając zmęczonego takim stanem rzeczy. - Nawet sobie nie
zdajesz sprawy, jak czasami jestem tym już zmęczony…
-
Cieszę się, że jesteś.
-
To oczywiste! - wyprostował się na krześle pokazując, że nie
mógłby postąpić inaczej. - Czegoś Ci potrzeba, maleńka?
-
Myślę, że nie. Liczę na to, że jutro mnie wreszcie wypuszczą do
domu. Przez noc, ani dziś przez dzień nic złego się już nie
wydarzyło, więc…
-
No widzisz. To nic wielkiego. Zasłabłaś tylko i tyle. Zapomnij o
tych głupstwach, lekarze zawsze przesadzają. Wiem, bo sam mam
lekarza w rodzinie – puścił do niej oko.
W
pierwszym momencie popatrzyła na niego zszokowana. Czy na pewno
Wiktor o wszystkim mu powiedział?. Bagatelizuje to, co się z nią
działo czy zwyczajnie tego nie zrozumiał?. Wczoraj nawet jej nikt
niczego nie mówił, ale dzisiaj na spokojnie mogła już
przeprowadzić rozmowę z lekarzem prowadzącym. Wyjaśnił jej, że
choć teraz wszystko jest dobrze, to będzie musiała uważać na
siebie i obserwować swoje ciało. Istnieje bowiem ryzyko, że ataki
hiperwentylacji będą się powtarzały. Wówczas będzie trzeba
zrobić szereg specjalistycznych badań, aby wykluczyć powstanie
ewentualnych chorób serca. Na chwilę obecną badania wypadły
dobrze, jednak fakt, że w ciągu jednego dnia dwa razy miała atak i
to, że jest szczególnie narażona na takie stany ze względu na
powracające wspomnienia, sprawia, że muszą być szczególnie
czujni.
Miała
oczywiście ogromną nadzieję, że to tylko zwykły przypadek i
więcej się to nie powtórzy, ale zachowanie lekarzy, pielęgniarek
i Wiktora nie wskazywały na to, że to „głupstwa”, jak określił
to Artur.
-
Wiesz… to było straszne… to co wczoraj…
-
To po co do tego wracasz? - przerwał jej ze złością w głosie –
Użalanie się nad sobą nic Ci nie da. Powinnaś cieszyć się, że
odzyskałaś pamięć. Teraz będzie już tylko lepiej.
-
Artur… ja nie odzyskałam pamięci. Jedynie fragment wspomnień. Na
dodatek to…
-
Dobre i to. Daj już spokój i przestań do tego wracać. Co było,
to minęło. Teraz jestem ja, tak?. Zaopiekuje się Tobą. Zobaczysz,
że będziesz szczęśliwa.
Uśmiechnęła
się na te ostatnie
jego słowa.
Może miał trochę racji?. Może powinna zwyczajnie o tym
„zapomnieć”. Choć przyznawała w myślach, że głupio to brzmi
biorąc pod uwagę, że dopiero co sobie przypomniała. On też
zachowywał się niekonsekwentnie do swoich słów. Sam przecież
zarzucał jej, że nie chce sobie przypomnieć przeszłości. Teraz
zaś karze
jej zapomnieć o tym, co było. Nie rozumiała tego, ale była
zbyt zmęczona by
zaprzątać sobie tym głowę
w tej chwili.
Była
zmęczona dręczącymi ją myślami i próbami wytłumaczenia pewnych
spraw Arturowi. Chciała się jakoś od tego odciąć. Naszła ją
pewna myśl. Najważniejsze,
że teraz tu był i mimo wszystko wspierał ją. Na swój własny,
lekko pokręcony sposób. Bardzo
tego potrzebowała. Potrzebowała bliskości drugiej osoby, takiej
którą darzyła uczuciem i która to uczucie odwzajemnia. Miała
jego."
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz