Uwierzcie
mi, że w głowie mam mnóstwo pomysłów i codziennie układam sobie
jakiś tekst na nowy post dla was, ale żywcem brakuje mi czasu, żeby
to wszystko jakoś ogarnąć, zwłaszcza, że ostatnio założyłam
również vloga na YouTube😱😱😱😱 (dla chętnych)
---> https://www.youtube.com/channel/UCFuOJSWrZ7GBKa8yv8tvyZw
Obowiązki
żony, matki i pani domu, właściciela firmy i pozostałe dobra
(dobra, dobra... ;)) powodują, że człowiek naprawdę chciałby
mieć nadprzyrodzone moce, albo umiejętność wydłużenia doby i co
najmniej parę godzin... Dlatego wybaczcie mi ten "niebyt"
tutaj.
Aby
wam to jakoś wynagrodzić, choć w małym stopniu dodaję kolejny
kawałek tekstu ^^.
"Kolejne
dni, a nawet tygodnie pokazały jednak, że jej chęć zrozumienia i
wiara w zmianę Artura, to tylko pobożne życzenia, które nie są
do spełnienia w żaden sposób. Wielokrotnie próbowała z nim
rozmawiać na poważne tematy, także o swojej przeszłości, o
amnezji i tym, co miało związek z jej zachowaniem oraz uczuciami.
Próbowała wywiedzieć się, jakie są jego odczucia w tym temacie,
co uważa i czy zechce ją wesprzeć. Jednak to dało tylko tyle, że
coraz częściej ją ranił, czasem nawet dochodziło do kłótni. Z
początku czuła się z tym źle i nawet winiła, ale szybko
zrozumiała, że te kłótnie wszczynał zawsze on. Mogła z nim
rozmawiać o wszystkim, szczególnie o tym, co się wiązało z nim
samym, ale gdy tylko próbowała rozmawiać o swoich problemach i
uczuciach szybko zmieniał temat, żartował, albo wprawiał ją w
zakłopotanie. Miała tego serdecznie dość i czuła, że wzbiera
się w niej coraz większa złość. Wracała do domu i miała ochotę
rzucać przedmiotami. Wieczorami, gdy myślała na spokojnie o tym
wszystkim, co wydarzyło się danego dnia, stwierdzała, że jest
coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Bała się, że w końcu nie
wytrzyma i wybuchnie. Tego nie chciała. Zwłaszcza, ze w ostatnim
czasie, gdy zaczynała się złościć na Artura, ten sprytnie to
wykorzystywał i obracał kota ogonem. Potrafił pięknie wszystko
tak ubrać w słowa, żeby wychodziło na to, że wszystkim problemom
między nimi winna jest ona sama, a on nie miał z tym nic wspólnego.
Udawał, że w ogóle nie rozumie, o co jej chodzi i dlaczego się
złości. Czasem zdarzało się mu dodać również „Nie wiem co
się z Tobą dzieje!, gdzie moja Anna?”. Kiedy tak robił czuła,
że czuje coraz większą złość. Wtedy nawet ona siebie nie
poznawała. Czuła, że ma ochotę go uderzyć.
Gdy
wracała do domu czuła nie tylko wściekłość, ale i ogromną
ulgę. Tu, w swoim pokoju mogła spokojnie odreagować wyżywając
się na poduszkach. Coraz częściej jednak do tego dochodziło, a to
skłaniało ją do ponownego przemyślenia sytuacji i
przeanalizowania uczuć.
Analiza
uczuć?, to już samo w sobie daje odpowiedź na jej pytania. Nie
było sensu tkwić w takim związku. Toksycznym i jednostronnym.
Przed
Wiktorem starała się nigdy nie pokazywać, że coś jest nie tak.
Nie chciała go też mieszać do spraw między nią, a Arturem. To
byłoby nie na miejscu, w końcu był jego bratem. Na szczęście
najczęściej, gdy wracała było już późno i Wiktor przebywał w
swoim pokoju, więc nie widział, jak pełna furii przemyka do
siebie.
Tak
czy inaczej coraz bliższa była postanowieniu, że musi coś z tym
zrobić, zanim będzie za późno i stanie się coś nieprzyjemnego
dla całej trójki.
Sobota,
29.10.
Ta
jesień była zimna i mokra, a mimo to nastrajała tak mocno, że
ostatnią rzeczą, na jaką się miało ochotę, to samotne
przesiadywanie w czterech ścianach. Mimo to, tego wieczoru Anna
siedziała okryta kocem zaczytana w książkę. Wiktor schodził
właśnie z góry kierując się do kuchni po kawę, gdy odebrała
telefon. Z początku, gdy dzwonek się odezwał niechętnie spojrzała
na urządzenie, po czym wyraźnie niezadowolona wzięła go do ręki
przymykając książkę. Mężczyzna uważnie przyglądał się jej
reakcjom. Nie zamierzał podsłuchiwać, ale najwyraźniej Anna nie
miała nic przeciw świadkom, bo mówiła głośno i nie przejmowała
się jego obecnością. Nasłuchiwał nie tyle jej słów, co tonu
głosu.
-
Witaj... Nie ... Nie mam ochoty ... Daj spokój, idź sam ... Artur,
nie! - przez chwilę siedziała w milczeniu, słuchała jego brata
unosząc oczy do sufitu – Zrozum. Źle się czuję ,wolę zostać
dziś w domu – skłamała – Tak wzięłam już coś na
przeziębienie … Dobrze … Pa.
Odłożyła
telefon lekko rozzłoszczona i z rozmachem otworzyła książkę na
stronie, którą przytrzymywała palcem.
-
Mój brat znów narozrabiał? - stał teraz naprzeciw niej i
przyglądał się jej uważnie.
-
Nie, po prostu nie mam ochoty na spotkanie z nim. - rzuciła szybko,
jednak zaraz spostrzegła, że Wiktor uniósł brew z niedowierzaniem
i swobodnie przysiada na drugim końcu kanapy. Westchnęła głośno
i ciężko widząc, jak na nią patrzył. Na tyle już go znała,
żeby wiedzieć, że łatwo nie odpuści. Czekałby aż zacznie do
niego mówić lub, aż jasno dałaby mu do zrozumienia, że to nie
jego sprawa. Tego zrobić nie mogła. Po pierwsze nie zasługiwał na
to, po tym wszystkim co dla niej uczynił. Po drugie dlatego, że
chodziło o jego brata. Postanowiła opanować wzburzenie i po prostu
porozmawiać z Wiktorem o tym, co ją gryzie. - Po prostu czuję, że
to nie jest to. Nie tego pragnę... Wiem, że muszę mu o tym w końcu
powiedzieć, ale najpierw chcę sama to dobrze przemyśleć,
zastanowić się co dokładnie mu powiedzieć.
-
Wydawało mi się, że jest Ci z nim dobrze.
-
Nie zrozum mnie źle. Twój brat jest naprawdę uroczy, romantyczny i
zabawny, ale nie wyobrażam sobie życia z nim na dłuższą metę.
-
Jesteś pewna?
-
Tak. Z całym szacunkiem Wiktorze, ale Artur to bardziej materiał na
kumpla, niż partnera na dobre i złe – bardzo dziwnie się czuła
rozmawiając o tym właśnie z nim. - Potrzebuję oparcia, kogoś
statecznego, kto poważnie patrzy na świat, a nie ciągle tylko się
bawi, odtrąca problemy na bok udając, że ich w ogóle nie ma i
wszystko obraca w żart.
Wiktor
uśmiechnął się, lekko zauważalnie. Schowała oczy w książce
zawstydzona, a przez głowę przebiegła jej tylko jedna myśl, a
serce zaczęło bić mocniej – Boże... mam nadzieję, że nie
pomyślał iż mówię o nim!.- Gdy znów podniosła wzrok,
zauważyła, że jego uśmiech zniknął. Patrzył w przestrzeń
takim wzrokiem, że nie bardzo wiedziała, jak to rozumieć. Był
jakby delikatnie przygnębiony.
-
Znam swojego brata. Choć ukrywa wszystko pod uśmiechem i czasem
zachowuje się dziecinnie, wiem że zależy mu na Tobie. Łatwo nie
odpuści. Myślę, że dla Ciebie jest gotów się z czasem zmienić.
Tak naprawdę.
-
To miłe, ale nie chcę tego. Schlebia mi jego zainteresowanie moją
osobą, ale to naprawdę nie ma szans przetrwać. Pierwsze
zauroczenie minęło. Pozostał już tylko gorzki niesmak.
-
Będzie próbował rozbroić Cię pięknymi słowami i uśmiechem.
-
To nic nie da.
-
Później nadejdą obietnice i błagania – zerknął na nią, tylko
pokręciła przecząco głową – Będzie się zaklinał na
wszystko, że zmieni się dla Ciebie na lepsze, co wtedy?
-
Co chcesz osiągnąć mówiąc mi to wszystko? - zapytała lekko
zniecierpliwiona.
-
Po prostu wiem, jak będzie. Przypuszczam, że się złamiesz pod
jego urokiem i dasz mu kolejną szansę.
-
Na pewno nie. Już dość widziałam. Pora dać sobie szansę na coś
innego, nowego – mówiła nie patrząc na niego w obawie, że
odgadnie jej stan, którego sama do końca nie pojmowała. W końcu
postanowiła przerwać tę niezręczną dla niej rozmowę. - Czy mogę
już wrócić do czytania?
-
Jasne. Wybacz, że wytrąciłem Cię ze skupienia. Wydawało mi się,
że potrzebujesz rozmowy.
Wstał
i ruszył w stronę kuchni. Patrzyła jakiś czas w ślad za nim.
Miał rację, potrzebowała tego. Ta rozmowa rozluźniła ją,
ustaliła jasny cel, ale dała też wiele do myślenia. Wiktor
doskonale opisał sposób działania Artura i jego zachowania, gdy
czegoś bardzo chciał. Niczym dziecko chwytał się każdego
sposobu, by dostać wszystko czego pragnie, a gdy nie dawało to
spodziewanego rezultatu szybko zmieniał taktykę działania.
Czuła,
że musi naprawdę dobrze przygotować się do rozmowy, jaką
planowała przeprowadzić z Arturem.
*
* *
Po
tamtym wieczorze kilkukrotnie była święcie przekonana, że jest
już w stu procentach gotowa na spotkanie z Arturem i ostateczne
rozstanie. Niestety za każdym razem niweczył jej zamiar. Gdy tylko
próbowała zacząć poważną rozmowę obracał wszystko w żart i
zmieniał temat zabierając ją w jakieś nowe miejsce lub też
udając, że strasznie się dokądś śpieszy. Była pewna, że
dobrze wiedział, co zamierzała zrobić. W końcu próbowała mu
wszystko wykrzyczeć w złości, ale i to zdało się na nic. W
rezultacie znów zaczęła go unikać i wymigiwała się od spotkań
i wyjść.
Czas
mijał niemiłosiernie sprawiając, że dziewczyna czuła coraz
większą złość i frustrację w stosunku do Artura. Na myśl o nim
ogarniała ją wściekłość. Wiktor widział co się dzieje, ale
nie zamierzał się w to wtrącać. Tylko obserwował. To dobijało
Annę jeszcze bardziej.
Gdy
siadała wieczorami w swoim pokoju i zatapiała się w myślach,
coraz częściej łapała się na tym, że jej myśli kierują się
ku Wiktorowi. Pracowała z nim i przebywała każdego dnia,
obserwowała jak zachowuje się w stosunku do innych ludzi, jak
opiekuje się zwierzętami. Na myśl o nim uśmiech sam pojawiał się
na jej twarzy. Zaraz potem jednak ogarniał ją smutek. Wiele dałaby
teraz, żeby to on adorował ją tak, jak Artur. Marzyła by usłyszeć
choć raz komplement z ust Wiktora. Jakie jednak mogła mieć u niego
szanse?. Niemal każdego dnia widywała te wszystkie piękne kobiety,
które krążyły w około niego i zabiegały o jego względy.
Wysokie, szczupłe, zadbane i eleganckie w różnym wieku, ale
wszystkie równie atrakcyjne. A on?, on nawet na nie nie spojrzał.
Dlaczego więc miałby zainteresować się taką sierotą, bez
własnego życia, rodziny i przeszłości... W porównaniu z tamtymi,
ona była nikim. Dlaczego obdarzyła uczuciem akurat jego... akurat
człowieka, który w ogóle nie interesował się kobietami. Owszem,
był dla niej bardzo miły, opiekuńczy i dobry, ale trzymał się
zawsze na dystans. Wiedziała, że nie powinna robić sobie złudzeń,
powinna zapomnieć o jakimkolwiek uczuciu w stosunku do niego.
Jakiś
czas później, z początkiem Grudnia raz jeszcze Wiktor zaczepił ją
o związek z Arturem, ale wściekle uniosła się, że nie ma o czym
mówić. Zaraz potem przeprosiła go za swoją reakcję. W rozmowie
tej jednak zapewniła, że jej i Artura nic nie łączy i to już od
dawna. Chciałaby ze wzajemnością zakochać się raz jeszcze. Choć
w sumie to, co było między nią, a Arturem było raczej zwykłym
zauroczeniem. Wiktor nie skomentował tego nawet słowem, ale miała
dziwne wrażenie, jakby mu... ulżyło?
Środa,
14.12.
Anna
umówiła się na wieczór z Arturem. Nie chciała rozmawiać z nim w
domu, ale nie chciała również iść w żadne z tych jego
okropnych, pełnych ludzi klubów. Umówili się, że zabierze ją w
jakieś spokojne, neutralne miejsce. Nawet spodobał się mu ten
pomysł. Nieświadom tego, co zamierzała zrobić dziewczyna
przyszykował się na bóstwo. Zaskoczyło go to, że gdy po nią
przyjechał pod dom brata była ubrana całkiem zwyczajnie. Miała na
sobie ciemne jeansy, czarne kozaki i długi zielony płaszcz. Włosy
upięte w kucyka, a na głowie grubą opaskę w kolorze płaszcza,
która osłaniała jej uszy.
-
Witaj księżniczko, pięknie wyglądasz – skomplementował ją
mimo lekkiego rozczarowania.
-
Dobry wieczór Arturze. Możemy już jechać?
-
Jasne – gestem zaprosił ją do auta.
Artur
woził się czarnym jaguarem, który zawsze wypolerowany był na
błysk. Zderzaki i felgi miał w kolorze srebrnym. Widać było, że
kocha to auto. Czasami miała wrażenie, że chyba bardziej niż
cokolwiek i kogokolwiek innego.
Szybko
dotarli do miejsca, na jakie się umówili. Mały park nieopodal domu
Wiktora. Tak naprawdę mogli przejść tam pieszo. Anna chciała
nawet umówić się już na miejscu, ale on uparł się, że po nią
przyjedzie, by nie chodziła po nocy i na zimnie. Ten wieczór
faktycznie był bardzo mroźny, ale nie zamierzała zrezygnować ze
swoich planów, miała dość udawania.
W
pewnym momencie przystanęła przy wielkiej fontannie na środku
alejek parkowych.
-
Chciałam z Tobą porozmawiać.
-
Skarbie. Wiem, że ostatnio nie mam dla Ciebie zbyt wiele czasu, ale
uwierz mam na głowie masę roboty, a dni krótkie teraz okrutnie.
-
Nie o to chodzi...
-
Ktoś Ci coś powiedział na mój temat?. Zauważyłem, że ostatnio
dziwnie się zachowujesz, ale uwierz mi...
-
Czy dasz mi wreszcie skończyć zdanie?! - wydarła się na niego,
mając już dość – Za każdym razem jest tak samo. Ciągle coś
mówisz, ciągle mi przerywasz i nie dajesz dojść do słowa. Mam
dość Twojego zachowania!!
-
Anno... - stał całkowicie osłupiały, to było do niej niepodobne.
Ona nigdy nie traciła panowania nad sobą. Pod tym względem była
zupełnie taka, jak jego brat. - Ktoś chyba wstał dzisiaj lewą
nogą z łóżka – spróbował zażartować i przytulił ją od
tyłu, ale tylko pogorszył sprawę.
-
Kiedy wreszcie przestaniesz? Nie każdy problem da się zamienić w
żart, aby wszystko było idealnie!! - westchnęła ciężko –
Naprawdę musimy poważnie porozmawiać.
Nigdy
jeszcze nie widział jej tak poważnej i zdeterminowanej, jak teraz.
Wiedział już, że tym razem nie uda mu się uniknąć tej rozmowy,
że nie ma szans na ucieczkę. W pewnym sensie bał się tej rozmowy,
nie chciał jej, ponieważ przeczuwał co dziewczyna zamierza.
Postanowił ostatni raz udać, że niczego nie rozumie, w nadziei, że
się nad nim zlituje i odpuści i tym razem.
-
Anno, naprawdę nie rozumiem Twojej złości.
Dziewczyna
westchnęła ciężko. Starała się bardzo zapanować nad sobą i
swoimi emocjami, choć było to bardzo trudne. Czuła z każdą
chwilą coraz bardziej, jak narasta w niej irytacja.
-
Już od dłuższego czasu próbuję z Tobą porozmawiać o tym, a Ty
ciągle zachowujesz się tak, jakbyś umyślnie robił wszystko, aby
mi na to nie pozwolić.
Mężczyzna
milczał, jak nigdy, a jego mina i próby unikania jej wzroku mówiły
same za siebie. Teraz była już pewna, że miała rację.
Artur
myślał bardzo szybko, tak samo również przystępował do
działania. Teraz ie było inaczej. Postanowił zastosować inny
sposób, by ją powstrzymać.
-
Skarbie, masz rację. Wiem, że masz prawo być na mnie zła.
Poświęcałem zbyt wiele czasu innym. Zauważyłem, że nie
przepadasz za moimi znajomymi, których Ci przedstawiłem byśmy
mogli połączyć dwa w jednym. Sądziłem, że uda się byśmy
spędzali wspólny czas wraz z innymi ludźmi.
-
To w ogóle nie o to chodzi… - już miała kontynuować swoją
wypowiedź, gdy po raz kolejny jej przerwał.
-
Proszę zrozum mnie, nie mogę od tak zerwać kontaktów, które
utrzymywałem przez tyle lat. Nie mogę zostawić ich tak po prostu z
dnia na dzień. Mogę Ci za to obiecać, że od teraz więcej czasu
poświęcę tylko Tobie.
Anna
czuła, jak bardzo ta rozmowa i cała sytuacja ją męczy.
Postanowiła sobie jednak, że tym razem nie odpuści i zamierzała
się tego trzymać mimo wszystko.
-
Arturze...Mam już tego serdecznie dość!. Nie chodzi o Twoich
znajomych, ani o brak czasu, ale o Ciebie! O nas…
-
Kochanie, przecież wszystko jest dobrze. Być może czasem
popełniamy jakieś błędy, ale która para ich nie popełnia?.
-
Od dłuższego czasu nie jest już dobrze i Ty doskonale o tym wiesz.
Jeśli zaś poruszasz temat błędów, to jedyny mój błąd jest
taki, że zbyt długo milczałam i pozwalałam Ci odwlekać tę
rozmowę.
-
Skarbie…. Przecież Cię kocham, a Ty kochasz mnie!
-
Nie wydaje mi się, aby to, co do mnie czujesz można było nazwać
miłością. Ja owszem byłam Tobą zauroczona, byłam może nawet
przez chwilę zakochana, ale to już przeszłość.
-
To jakiś głupi żart?
-
Nie. Mówię całkowicie poważnie i chcę, abyś przyjął to do
wiadomości.
-
Ale, kochanie?!
-
Im dłużej będziesz to odwlekał i udawał, że wszystko jest
cudownie, tym będzie gorzej. Między nami nie ma mowy o miłości.
Inna kobieta na pewno…
-
Więc o to chodzi? Dowiedziałaś się o Alicji?
-
O kim? - Anna patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, zupełnie
zbita z tropu. Czyżby próbował kolejnej sztuczki.
-
To nic takiego, stary romans bez znaczenia. Dla Ciebie w każdej
chwili mogę o niej zapomnieć.
-
Słucham? - patrzyła z niedowierzaniem. Miał romans za jej plecami
i mówił o miłości, o związku i wspólnym czasie. Szybko
pokręciła głową chcąc się otrząsnąć z szoku – Dość tego
Arturze. To ostatecznie koniec. Wracam do domu, a Ty rób co chcesz,
byle z dala ode mnie, rozumiesz?!
Była
tak wściekła, że nie było sensu więcej próbować, przynajmniej
nie teraz. Artur zrozumiał, że popełnił gafę, próbując
odgadnąć jej stan. Za wszelką cenę chciał ją zatrzymać i
wpakował się na minę co rusz zmieniając taktykę swojej gry. Tym
razem musiał odpuścić. Anna kazała mu odwieźć się do domu i
ruszyła w stronę, gdzie zaparkowany był samochód. Patrzył w krok
za odchodzącą dziewczyną. Wewnątrz czuł strach i złość na
siebie samego. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy
raz w życiu tak zależało mu na kimś. Pierwszy raz czuł się tak
podle z powodu swojego zachowania. Przez głowę przemknęła mu
jeszcze jedna myśl – jeśli Anna opowie o wszystkim Wiktorowi,
brat zabije go…"
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz