Pierwszy rok życia wcześniaka to często stado badań, wizyt u specjalistów i innych, tym podobnych mało przyjemnych przeżyć. U nas poszło gładko. Wizyta w poradni neonatologicznej po pierwszym miesiącu życia i usg mózgu wypadło świetnie, badania krwi były w normie, więc usłyszeliśmy, że możemy sobie ich darować ;). Tak samo miała się sprawa ze sprawdzaniem słuchu w poradni Laryngologicznej. Wszystko przebiegło bez zakłóceń, wszelkie pomiary były w normie, zatem pani poinformowała nas, że mamy dzwonić tylko jeśli zauważyły jakieś niepokojące objawy (na szczęście nic takiego, nie ma).
Dużo dłuższą przygodę mieliśmy z poradnią okulistyczną, bowiem wcześniaki narażone na wady wzroku muszą być sprawdzane kolejno po: pierwszym miesiącu, drugim miesiącu, trzecim miesiącu, szóstym miesiącu oraz w 12 miesiącu życia... ufff...
Zabieg jakże mało przyjemny dla małego pacjenta i jego rodziców. Całe szczęście, że na mnie nie działają takie rzeczy (w końcu miałam być weterynarzem :P, cóż nie wyszło, ale zapał do zabiegów wszelakich pozostał ^^). Nie dość, że mały robaczek musi mieć zakrapiane oczka 3 razy co około 15-20 minut (starsze półroczne i roczne dzieci, jak dobrze idzie 2 razy co pół godziny), to na koniec rodzice muszą dziecko przytrzymać w pozycji leżącej, a pani/ pan zakłada na oczko specjalne, metalowe - czy metalowo podobne - cążki, które uniemożliwiają dzieciątku zamknięcie oczka.
Dzisiaj zakończyliśmy tę mniej radosną część pierwszego roku naszej małej gwiazdy, która z dnia na dzień przestaje być pełzakiem, a staje się poprzez raczka małym wstającym i chodzącym łobuzem ;). Nawet obyło się bez metalowego badziewia. Pani dr poradziła sobie paluszkami :). Na koniec usłyszeliśmy, że ponieważ - uwaga cytuję - "Dziecko jest już stare" :P, to była już ostatnia wizyta. A poważnie, ponieważ za każdym razem wszystko było w najlepszym porządku ^^.
Teraz już tylko czeka nas standardowe badanie wzroku między 3 - 4 rokiem życia w zwyczajnej poradni okulistycznej :).
Juhuuuu!! Koniec :).
Nasza córcia rozwija się cudownie i z każdym dniem wynagradza nam, coraz mocniej ten cały stres i lęk, jaki zaserwowała wszystkim będąc jeszcze pod moim serduszkiem ;).
Dziś od powrotu z z poradni cały czas próbuje stawać i ciągle podnosi kuperek do góry opierając się na rękach i wyprostowanych nogach :D. Mały cwaniaczek oparł się nawet na siostrze, która leżała na podłodze ;).
Rozrabiaj dalej moje serduszko :*
To się pochwaliłam ^^.
Wszystkim wam życzę takiego szczęścia w nieszczęściu i takiej radości i pociechy z waszych najbliższych i najmilszych :)
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz