wtorek, 26 grudnia 2017

Coś nowego

         Po napisaniu drugiego posta usłyszałam od mojej przyjaciółki, że się zawiodła. Czemuż, to ach czemuż!? Otóż powiedziała, że pierwsze dwa zdania brzmiały, jak początek jakiejś historii i już się nastawiła, a tu... BACH!!... okazało się, że Vega pisze o zwykłych przyziemnych sprawach ^^.
           Życie kochana, życie!
        Jednak, aby zadość uczynić jej to, jakże okrutne rozczarowanie, a także rozpocząć nowy rozdział w moim życiu postanowiłam dodać tu coś więcej niż tylko moje nudne przemyślenia ;). Na próbę dla mnie i dla was zamieszczę fragment tego, co zaczęłam pisać jakiś czas temu. Historia jest jeszcze niedokończona, bo w głowie zawróciła mi inna.., ale jeśli wasze reakcje będą pozytywne, to może dokończę i to.
        Będę co post dodawać po fragmencie, aby nie zalać was kilkustronicowym wpisem. A może się wam spodoba i chętnie tu wrócicie by przeczytać więcej? :). Tego życzę sobie i wam ^^


Piątek, 20.05 – stara kamienica w środku miasta

Otworzyła oczy, ale nie widziała zupełnie nic. Wokół panowała kompletna ciemność. Gdzie jestem, co ja tu robię?, zadawała sobie te pytania w głowie i próbowała sobie przypomnieć cokolwiek, ale wciąż odczuwała jedynie ból głowy.
Słyszała cichy szloch jakiejś dziewczyny oraz przerażony głos drugiej, która próbowała ją uciszać.
- Cicho, przestań, bo Cię usłyszą... - mówił ów głos.
Podniosła się na rękach i powoli usiadła. Każda próba wykonania gwałtownego ruchu powodowała kolejną falę bólu głowy. Miejsce, w którym się znajdowała było wilgotne, zimne i pachniało stęchlizną. Na podłodze nie było nic po za gołym betonem, a ona miała na sobie jedynie jeansy i przylegający do ciała T-shirt. Powoli zaczęły docierać do niej inne bodźce. Była przemarznięta i czuła, że jest cała poobijana. Kiedy podkuliła nogi poczuła, że ma obdarte kolana, a spodnie mają dziury. Roztargane otwory niemiłosiernie ocierały się o pokaleczoną skórę.
Gdzie ona jest?, i kim są ci wspomniani „oni”, których tak bardzo bała się tamta dziewczyna. Przez myśl przemknęło jej by zapytać, ale w głowie wciąż kołatało się tysiące pytań, co tu robi, jak się tu znalazła, gdzie jest jej rodzina. Rodzina, znała znaczenie tego słowa, ale czy w ogóle ją miała?. Dlaczego akurat ta myśl przyszła jej do głowy?. Świadomość, że kompletnie niczego nie pamiętała była najbardziej dręcząca i bolesna. Choć bardzo chciała i próbowała za wszelką cenę się skupić, nic nie mogła sobie przypomnieć. Przerażanie ogarnęło ją jeszcze gwałtowniej, gdy uświadomiła sobie, że nawet nie wie kim jest, ani jak się nazywa.
Powoli wzrok przyzwyczajał się do ciemności. Pomieszczenie nie miało okien, a drzwi były, jakby żelazne. Tak przynajmniej się wydawało. Próbowała wstać, jednak szybko ponownie usiadła, bo poczuła, jak kręci się jej w głowie. Znów poczuła ten niemiłosierny ból. Dwie pozostałe dziewczyny nie odzywały się, ale obserwowały ją jakby z lękiem, czekając, czy coś powie.
Za ścianą w pewnym momencie usłyszały męskie głosy. Byli wyraźnie niespokojni, zdenerwowani i kłócili się o coś. Nie było słychać ani co mówią, ani w jakim języku. Dwie pozostałe dziewczyny zaczynały wpadać w popłoch. Musiały wcześniej mieć do czynienia z tymi, którzy je tu zamknęli i wyglądało na to, że nie było to nic przyjemnego. Ona sama nie pamiętała nic.
W jednym momencie usłyszały męski krzyk, głośny hałas wywarzanych drzwi w drugiej sali oraz wystrzały pistoletów. Mimowolnie wszystkie skuliły się zakrywając głowy. Ten ruch kosztował ją potworny ból głowy i innych zbolałych części ciała. Czuła się zupełnie tak, jakby była jednym wielkim siniakiem.
Po dłuższej chwili zapadła cisza, jednak tylko na chwilę, bo zaraz ktoś próbował wyważyć drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowały dziewczyny. Kiedy wreszcie się udało, do ciemnej sali wpadło światło, które było nieprzyjemne dla oczu przyzwyczajonych już do ciemności. Dwie pozostałe dziewczyny zaczęły krzyczeć.
- Policja, proszę się nie bać. Zaraz was stąd wydostaniemy – powiedział starszy męski głos. – Ile was tu było?
- Tylko my, trzy – odpowiedziała ta, która wcześniej uspokajała drugą.
Przyglądała się temu wszystkiemu z boku, niewiele z tego rozumiejąc. Teraz jednak nie dziwiła się, że tamta dziewczyna tak strasznie się bała, wyglądało na to, że ma zaledwie 15, może 16 lat. Starsza wyglądała na około 25 lat.
- Proszę ze mną – dwie wstały i ruszyły powoli za policjantami do wyjścia.
- Pani również – odezwał się głos nad nią.
- Chciałabym, ale nie mogę wstać. Strasznie kręci mi się w głowie…
- Zaraz pani pomożemy – powiedział do niej spokojnym głosem, a zaraz potem krzyknął do pozostałych – wezwijcie Wiktora, będzie tu potrzebny!
- Tak jest, szefie!
Nie minęło wiele czasu, gdy do piwnicy wszedł młody mężczyzna po trzydziestce, najwyraźniej lekarz. W ręce trzymał charakterystyczną, trochę staroświecką, skórzaną, brązową torbę lekarską. Dziewczyna nie widziała za dobrze, ale chyba miał krótkie, czarne włosy.
- Jak masz na imię? – zapytał kucając obok niej i chwytając jej nadgarstek, aby zmierzyć tętno.
- Nie wiem…. niczego nie pamiętam.
Spojrzał na nią lekko zaniepokojony. Kiedy skończył pierwsze badanie wyciągnął z torby małą latarkę i poświecił jej nią delikatnie po oczach, ale je gwałtownie zamknęła. Rozglądnął się w około, po czym zwrócił się do policjanta.
- Czy da się tu włączyć jakieś światło?
- Niestety nie.
- Musisz pomóc mi ją wyprowadzić na zewnątrz Marku. Potrzebuję mieć dostęp do światła, inaczej nie dam rady jej zbadać. Trzeba ją podnieść bardzo delikatnie i powoli prowadzić, może mieć wstrząs mózgu.
Policjant podszedł z jednej jej strony, a młody mężczyzna z drugiej. Chwycili ją pod pachami i podnieśli do góry.
- Toż to piórko! – usłyszała z ust starszego mężczyzny.
- Czy mam potraktować to jako komplement? – zapytała, chcąc rozluźnić atmosferę. Teraz starała się robić wszystko, byleby tylko nie skupiać się na tym, że niczego nie pamięta.
- Widzę, że silna z pani kobieta.
- Nie wiem, czy silna… póki co nieświadoma… - zaśmiała się smętnie.
Policjant spojrzał na nią, a potem na kolegę, nic jednak już nie odpowiedział. Skupili się na tym by jak najdelikatniej wyprowadzić ją po schodach na zewnątrz. Kiedy już wreszcie wyszli na świeże powietrze poczuła, że dużo lepiej się jej oddycha. Był wczesny ranek, ledwie zaczęło świtać, więc łatwiej było oswoić oczy ze światłem dziennym. Kiedy się rozejrzała spostrzegła, że dwie pozostałe dziewczyny wsiadają właśnie do karetki. Mężczyźni podprowadzili jej do drugiej i posadzili na przygotowanym kocu na jej podłodze. Tu na zewnątrz było dużo cieplej, ale i tak opatulili ją kocem. Za moment dosłownie usłyszała sygnał karetki, która wiozła tamte dwie do szpitala.
- Ciebie też zaraz zabierzemy – uspokajająco mówił do niej mężczyzna imieniem Wiktor.
Teraz mogła go zobaczyć dokładniej. Był szczupły i dość wysoki, tak, jak się jej zdawało miał czarne, krótko, lecz elegancko ostrzyżone włosy. Oczy jasne, niebieskie. Należał do ludzi o raczej średniej ciemności karnacji. Był bardzo przystojny i poważny. Nawet rysy twarzy takie miał.
Znów wyciągnął tę małą latareczkę i poświecił po jednym, a potem po drugim oku. Sprawdził jej odruchy, kazał wykonać kilka standardowych ćwiczeń neurologicznych i zadał trochę pytań.
- Nieźle Cię poobijali, nic nie pamiętasz?
Pokręciła przecząco głową. Nawet, kiedy próbowała się skupić nic nie przychodziło jej do głowy. W tym momencie podszedł do nich tamten policjant. Był w średnim wieku, mocnej budowy z lekko zarysowanym piwnym brzuchem, choć starał się to ukrywać. Na swojej niebieskiej koszuli miał złotą odznakę, spodnie czarne, eleganckie i takie też buty. Nie miał zarostu, a włosy powoli zaczynały mu siwieć. Było to widać mimo, że miał je koloru jasnego brązu.
- I co z nią, Wiktorze?. Tamte dwie są w całkiem dobrym stanie, wystraszone, parę siniaków, ale po za tym nic im nie dolega raczej. Lekarze pewnie przetrzymają je dobę i zostaną odstawione do swoich domów. – potem zwrócił się do niej – Jak się pani czuje, pani…?
- Ma amnezję – odpowiedział za nią Wiktor, pakując przyrządy lekarskie do swojej torby. – jest mocno potłuczona, ale raczej nie ma żadnych złamań. Muszą ją gruntownie przebadać w szpitalu.
- W takim razie my zajmiemy się szukaniem jej rodziny. Tomaszu, podejdź tu z tymi dokumentami!! – krzyknął do jednego z funkcjonariuszy.
- Proszę, szefie. – młodszy stopniem podał mu jakieś papiery, które ten wertował i przeglądał.
- Handlarze mieli już przygotowane umowy sprzedaży tych dziewczyn, podłe gnoje! – dodał spluwając – Według tego co zeznały tamte dziewczyny pokrótce i z tego co wynika z papierów nazywa się pani Anna Bogucka, jednak musimy to zweryfikować.
- Rozumiem…
- Coś Ci to mówi? – zapytał Wiktor przyglądając się jej, jednak tylko pokręciła głową.
- Zupełnie nic.
Po zaledwie 15 minutach leżała już na noszach, które wprowadzano do wnętrza karetki. Miała usztywnioną głowę i kark na wszelki wypadek. Wiktor wyjaśnił jej, że na pewno co najmniej kilka dni będzie musiała zostać w szpitalu na obserwacji i badaniach. Powiedział również, że być może w tym czasie coś sobie przypomni. Pamięć często wraca po jakimś czasie. Muszą zresztą sprawdzić co jest jej przyczyną. Uraz czy przeżyte w ostatnim czasie stresy. Dziwnie się czuła nie wiedząc co się działo, ani kim jest mimo to nie odczuwała z tego powodu niepokoju, raczej dziwny spokój.
W szpitalu spędziła ponad dwa tygodnie. Przewidywania Wiktora okazały się być słuszne. Z powodu urazu głowy miała wstrząs mózgu. Przeszła szereg badań od ogólnych, poprzez neurologiczne aż po ginekologiczne. Miała dość. Przez ten czas jedynymi osobami, jakie ją odwiedzały była policja. Już po dwóch dniach, gdy tylko lekarze zezwolili na przesłuchanie oraz rozmowę z dziewczyną dowiedziała się o sobie wiele. Nawet zbyt wiele. Niestety wieści, jakie doszły do niej nie były ani przyjemne, ani dobrze nie zwiastowały.

Pozdrawiam,
Agafi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz