Po napisaniu drugiego posta usłyszałam od mojej przyjaciółki, że się zawiodła. Czemuż, to ach czemuż!? Otóż powiedziała, że pierwsze dwa zdania brzmiały, jak początek jakiejś historii i już się nastawiła, a tu... BACH!!... okazało się, że Vega pisze o zwykłych przyziemnych sprawach ^^.
Życie kochana, życie!
Jednak, aby zadość uczynić jej to, jakże okrutne rozczarowanie, a także rozpocząć nowy rozdział w moim życiu postanowiłam dodać tu coś więcej niż tylko moje nudne przemyślenia ;). Na próbę dla mnie i dla was zamieszczę fragment tego, co zaczęłam pisać jakiś czas temu. Historia jest jeszcze niedokończona, bo w głowie zawróciła mi inna.., ale jeśli wasze reakcje będą pozytywne, to może dokończę i to.
Będę co post dodawać po fragmencie, aby nie zalać was kilkustronicowym wpisem. A może się wam spodoba i chętnie tu wrócicie by przeczytać więcej? :). Tego życzę sobie i wam ^^
Piątek, 20.05 – stara
kamienica w środku miasta
Otworzyła oczy, ale nie widziała
zupełnie nic. Wokół panowała kompletna ciemność. Gdzie jestem,
co ja tu robię?, zadawała sobie te pytania w głowie i próbowała
sobie przypomnieć cokolwiek, ale wciąż odczuwała jedynie ból
głowy.
Słyszała cichy szloch jakiejś
dziewczyny oraz przerażony głos drugiej, która próbowała ją
uciszać.
- Cicho, przestań, bo Cię
usłyszą... - mówił ów głos.
Podniosła się na rękach i
powoli usiadła. Każda próba wykonania gwałtownego ruchu
powodowała kolejną falę bólu głowy. Miejsce, w którym się
znajdowała było wilgotne, zimne i pachniało stęchlizną. Na
podłodze nie było nic po za gołym betonem, a ona miała na sobie
jedynie jeansy i przylegający do ciała T-shirt. Powoli zaczęły
docierać do niej inne bodźce. Była przemarznięta i czuła, że
jest cała poobijana. Kiedy podkuliła nogi poczuła, że ma obdarte
kolana, a spodnie mają dziury. Roztargane otwory niemiłosiernie
ocierały się o pokaleczoną skórę.
Gdzie ona jest?, i kim są ci
wspomniani „oni”, których tak bardzo bała się tamta
dziewczyna. Przez myśl przemknęło jej by zapytać, ale w głowie
wciąż kołatało się tysiące pytań, co tu robi, jak się tu
znalazła, gdzie jest jej rodzina. Rodzina, znała znaczenie tego
słowa, ale czy w ogóle ją miała?. Dlaczego akurat ta myśl
przyszła jej do głowy?. Świadomość, że kompletnie niczego nie
pamiętała była najbardziej dręcząca i bolesna. Choć bardzo
chciała i próbowała za wszelką cenę się skupić, nic nie mogła
sobie przypomnieć. Przerażanie ogarnęło ją jeszcze gwałtowniej,
gdy uświadomiła sobie, że nawet nie wie kim jest, ani jak się
nazywa.
Powoli wzrok przyzwyczajał się
do ciemności. Pomieszczenie nie miało okien, a drzwi były, jakby
żelazne. Tak przynajmniej się wydawało. Próbowała wstać, jednak
szybko ponownie usiadła, bo poczuła, jak kręci się jej w głowie.
Znów poczuła ten niemiłosierny ból. Dwie pozostałe dziewczyny
nie odzywały się, ale obserwowały ją jakby z lękiem, czekając,
czy coś powie.
Za ścianą w pewnym momencie
usłyszały męskie głosy. Byli wyraźnie niespokojni, zdenerwowani
i kłócili się o coś. Nie było słychać ani co mówią, ani w
jakim języku. Dwie pozostałe dziewczyny zaczynały wpadać w
popłoch. Musiały wcześniej mieć do czynienia z tymi, którzy je
tu zamknęli i wyglądało na to, że nie było to nic przyjemnego.
Ona sama nie pamiętała nic.
W jednym momencie usłyszały
męski krzyk, głośny hałas wywarzanych drzwi w drugiej sali oraz
wystrzały pistoletów. Mimowolnie wszystkie skuliły się zakrywając
głowy. Ten ruch kosztował ją potworny ból głowy i innych
zbolałych części ciała. Czuła się zupełnie tak, jakby była
jednym wielkim siniakiem.
Po dłuższej chwili zapadła
cisza, jednak tylko na chwilę, bo zaraz ktoś próbował wyważyć
drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowały dziewczyny. Kiedy
wreszcie się udało, do ciemnej sali wpadło światło, które było
nieprzyjemne dla oczu przyzwyczajonych już do ciemności. Dwie
pozostałe dziewczyny zaczęły krzyczeć.
- Policja, proszę się nie bać.
Zaraz was stąd wydostaniemy – powiedział starszy męski głos. –
Ile was tu było?
- Tylko my, trzy –
odpowiedziała ta, która wcześniej uspokajała drugą.
Przyglądała się temu
wszystkiemu z boku, niewiele z tego rozumiejąc. Teraz jednak nie
dziwiła się, że tamta dziewczyna tak strasznie się bała,
wyglądało na to, że ma zaledwie 15, może 16 lat. Starsza
wyglądała na około 25 lat.
- Proszę ze mną – dwie wstały
i ruszyły powoli za policjantami do wyjścia.
- Pani również – odezwał się
głos nad nią.
- Chciałabym, ale nie mogę
wstać. Strasznie kręci mi się w głowie…
- Zaraz pani pomożemy –
powiedział do niej spokojnym głosem, a zaraz potem krzyknął do
pozostałych – wezwijcie Wiktora, będzie tu potrzebny!
- Tak jest, szefie!
Nie minęło wiele czasu, gdy do
piwnicy wszedł młody mężczyzna po trzydziestce, najwyraźniej
lekarz. W ręce trzymał charakterystyczną, trochę staroświecką,
skórzaną, brązową torbę lekarską. Dziewczyna nie widziała za
dobrze, ale chyba miał krótkie, czarne włosy.
- Jak masz na imię? – zapytał
kucając obok niej i chwytając jej nadgarstek, aby zmierzyć tętno.
- Nie wiem…. niczego nie
pamiętam.
Spojrzał na nią lekko
zaniepokojony. Kiedy skończył pierwsze badanie wyciągnął z torby
małą latarkę i poświecił jej nią delikatnie po oczach, ale je
gwałtownie zamknęła. Rozglądnął się w około, po czym zwrócił
się do policjanta.
- Czy da się tu włączyć
jakieś światło?
- Niestety nie.
- Musisz pomóc mi ją
wyprowadzić na zewnątrz Marku. Potrzebuję mieć dostęp do
światła, inaczej nie dam rady jej zbadać. Trzeba ją podnieść
bardzo delikatnie i powoli prowadzić, może mieć wstrząs mózgu.
Policjant podszedł z jednej jej
strony, a młody mężczyzna z drugiej. Chwycili ją pod pachami i
podnieśli do góry.
- Toż to piórko! – usłyszała
z ust starszego mężczyzny.
- Czy mam potraktować to jako
komplement? – zapytała, chcąc rozluźnić atmosferę. Teraz
starała się robić wszystko, byleby tylko nie skupiać się na tym,
że niczego nie pamięta.
- Widzę, że silna z pani
kobieta.
- Nie wiem, czy silna… póki co
nieświadoma… - zaśmiała się smętnie.
Policjant spojrzał na nią, a
potem na kolegę, nic jednak już nie odpowiedział. Skupili się na
tym by jak najdelikatniej wyprowadzić ją po schodach na zewnątrz.
Kiedy już wreszcie wyszli na świeże powietrze poczuła, że dużo
lepiej się jej oddycha. Był wczesny ranek, ledwie zaczęło świtać,
więc łatwiej było oswoić oczy ze światłem dziennym. Kiedy się
rozejrzała spostrzegła, że dwie pozostałe dziewczyny wsiadają
właśnie do karetki. Mężczyźni podprowadzili jej do drugiej i
posadzili na przygotowanym kocu na jej podłodze. Tu na zewnątrz
było dużo cieplej, ale i tak opatulili ją kocem. Za moment
dosłownie usłyszała sygnał karetki, która wiozła tamte dwie do
szpitala.
- Ciebie też zaraz zabierzemy –
uspokajająco mówił do niej mężczyzna imieniem Wiktor.
Teraz mogła go zobaczyć
dokładniej. Był szczupły i dość wysoki, tak, jak się jej
zdawało miał czarne, krótko, lecz elegancko ostrzyżone włosy.
Oczy jasne, niebieskie. Należał do ludzi o raczej średniej
ciemności karnacji. Był bardzo przystojny i poważny. Nawet rysy
twarzy takie miał.
Znów wyciągnął tę małą
latareczkę i poświecił po jednym, a potem po drugim oku. Sprawdził
jej odruchy, kazał wykonać kilka standardowych ćwiczeń
neurologicznych i zadał trochę pytań.
- Nieźle Cię poobijali, nic nie
pamiętasz?
Pokręciła przecząco głową.
Nawet, kiedy próbowała się skupić nic nie przychodziło jej do
głowy. W tym momencie podszedł do nich tamten policjant. Był w
średnim wieku, mocnej budowy z lekko zarysowanym piwnym brzuchem,
choć starał się to ukrywać. Na swojej niebieskiej koszuli miał
złotą odznakę, spodnie czarne, eleganckie i takie też buty. Nie
miał zarostu, a włosy powoli zaczynały mu siwieć. Było to widać
mimo, że miał je koloru jasnego brązu.
- I co z nią, Wiktorze?. Tamte
dwie są w całkiem dobrym stanie, wystraszone, parę siniaków, ale
po za tym nic im nie dolega raczej. Lekarze pewnie przetrzymają je
dobę i zostaną odstawione do swoich domów. – potem zwrócił się
do niej – Jak się pani czuje, pani…?
- Ma amnezję – odpowiedział
za nią Wiktor, pakując przyrządy lekarskie do swojej torby. –
jest mocno potłuczona, ale raczej nie ma żadnych złamań. Muszą
ją gruntownie przebadać w szpitalu.
- W takim razie my zajmiemy się
szukaniem jej rodziny. Tomaszu, podejdź tu z tymi dokumentami!! –
krzyknął do jednego z funkcjonariuszy.
- Proszę, szefie. – młodszy
stopniem podał mu jakieś papiery, które ten wertował i
przeglądał.
- Handlarze mieli już
przygotowane umowy sprzedaży tych dziewczyn, podłe gnoje! – dodał
spluwając – Według tego co zeznały tamte dziewczyny pokrótce i
z tego co wynika z papierów nazywa się pani Anna Bogucka, jednak
musimy to zweryfikować.
- Rozumiem…
- Coś Ci to mówi? – zapytał
Wiktor przyglądając się jej, jednak tylko pokręciła głową.
- Zupełnie nic.
Po zaledwie 15 minutach leżała
już na noszach, które wprowadzano do wnętrza karetki. Miała
usztywnioną głowę i kark na wszelki wypadek. Wiktor wyjaśnił
jej, że na pewno co najmniej kilka dni będzie musiała zostać w
szpitalu na obserwacji i badaniach. Powiedział również, że być
może w tym czasie coś sobie przypomni. Pamięć często wraca po
jakimś czasie. Muszą zresztą sprawdzić co jest jej przyczyną.
Uraz czy przeżyte w ostatnim czasie stresy. Dziwnie się czuła nie
wiedząc co się działo, ani kim jest mimo to nie odczuwała z tego
powodu niepokoju, raczej dziwny spokój.
W szpitalu spędziła ponad dwa
tygodnie. Przewidywania Wiktora okazały się być słuszne. Z powodu
urazu głowy miała wstrząs mózgu. Przeszła szereg badań od
ogólnych, poprzez neurologiczne aż po ginekologiczne. Miała dość.
Przez ten czas jedynymi osobami, jakie ją odwiedzały była policja.
Już po dwóch dniach, gdy tylko lekarze zezwolili na przesłuchanie
oraz rozmowę z dziewczyną dowiedziała się o sobie wiele. Nawet
zbyt wiele. Niestety wieści, jakie doszły do niej nie były ani
przyjemne, ani dobrze nie zwiastowały.
Pozdrawiam,
Agafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz